Zapraszam do przeczytania fragmentu przedmowy najnowszej książki: „Dzielenie łupów. Wojna o imperium Aleksandra Wielkiego” – niesamowitej opowieści o tym jak doszło do podziału wielkiego Imperium Aleksandra Macedońskiego. Wydawcą pozycji jest Dom Wydawniczy REBIS.
Książka ta opowiada o jednej z wielkich zapomnianych wojen w dziejach. Minęło mniej więcej czterdzieści lat od śmierci Aleksandra Wielkiego, nim jego spadkobiercy (gr. diadochoi, czyli następcy) uporali się z rozdzieleniem między siebie jego rozległego imperium. Owe lata, 323–281 p.n.e., obfitowały w przygody, intrygi, namiętności, morderstwa, małżeństwa dynastyczne, zdrady, zrywane sojusze i krwawe bitwy. A podczas gdy mężczyźni walczyli w polu, kobiety w pałacach, pawilonach i więziennych celach knuły intrygi; był to pierwszy okres zachodniej historii, w którym uprzywilejowane kobiety, zwłaszcza z królewskich rodów, zaczęły odgrywać doniosłą rolę polityczną – i tak już będzie przez całe dzieje rzymskich, bizantyńskich i europejskich imperiów.
Okres, którym się zajmuję, ma naturalny punkt początkowy – zgon Aleksandra w czerwcu 323 roku – i równie naturalny koniec. Rok 281 przyniósł gwałtowną śmierć ostatnich dwóch bezpośrednich następców Aleksandra, ludzi, którzy znali go i uczestniczyli w jego wyprawie. Następne pokolenie – epigoni, jak nazwał ich w zaginionym dziele Nimfis, historyk z II wieku p.n.e. – mogli być równie ambitni jak ich ojcowie, ale świat uległ zmianie. Nierealistyczne już było dążenie do przejęcia całego imperium Aleksandra; ich głównym celem było raczej utrzymanie swych rdzennych terytoriów – Macedonii w wypadku Antygonidów, Azji w wypadku Seleukidów i Wielkiego Egiptu w wypadku Ptolemeuszy. Oczywiście oni sami oraz ich potomkowie regularnie usiłowali uszczknąć coś z ziem sąsiada, ale żaden z nich nie aspirował już realistycznie do rządów nad całym znanym światem. Epoka diadochów, czterdzieści lat niemal nieprzerwanych wojen o panowanie nad światem, nieodwołalnie należała do przeszłości.
W swoim czasie imiona diadochów były powszechnie znane, gdyż to w ich rękach spoczywały losy świata. Jeśli na przestrzeni wieków ich sława przygasła, jest to wynikiem przypadku historycznego (utraty niemal wszystkich źródeł dla tego okresu) i naszej nieprzemijającej fascynacji osobą Aleksandra Wielkiego, w którego cieniu stali. Głównym celem, jaki stawiam sobie w tej książce, jest wskrzesić pamięć o jego następcach. Samo przedstawienie biegu zdarzeń wystarcza, by dowieść, że wczesna epoka hellenistyczna nie była czasem zastoju po podbojach Aleksandra, a już na pewno nie był to okres upadku i rozkładu. W rzeczywistości Macedończyk zostawił po sobie bałagan; nie zapewnił następstwa tronu, nie wprowadził administracji odpowiedniej dla tak ogromnego państwa i pozostawił wielkie niepodporządkowane obszary zarówno na granicach, jak i wewnątrz swojego „imperium”. Dokładna i rzetelna mapa podbojów Aleksandra pokazałaby, że przeszedł on przez Azję i z powrotem, wycinając w niej wąski pas, reszta zaś była w zasadzie nietknięta. Tak więc diadochowie bynajmniej nie roztrwonili jego zdobyczy, lecz skonsolidowali je. Ich równe ambicje oznaczały jednak, że konsolidacja nieuchronnie doprowadzi do rozpadu imperium i utworzenia mniejszych państw.
Pokaźną część tej książki stanowi kronika działań zbrojnych, przerywana jednak dygresjami na temat kultury. Zdumiewające, lecz ten okres brutalnych wojen cechowały także olśniewające dokonania kulturowe, zwłaszcza w dziedzinie sztuki, literatury i filozofii. Energia wyzwolona przez podbój świata nie została w całości spożytkowana na polach bitew, a kultura, którą nieśli ze sobą następcy Aleksandra, rozkwitała, zwłaszcza dzięki królewskiemu patronatowi. Diadochowie byli wojownikami, ale nie prostakami. Sam Aleksander podobno sypiał z Iliadą Homera – i sztyletem – pod poduszką. Bez skonsolidowania jego zdobyczy przez diadochów rozprzestrzenienie kultury byłoby niemożliwe; nie ma cywilizacji bez struktury.
Oprócz opisów wojen książka ta nakreśla także ich wpływ kulturowy. Z bitewnego chaosu i zgiełku wyłaniał się nowy świat – z wyraźnie rozgraniczonymi terytoriami; każdym władał inny król, miały jednak wspólną kulturę. To właśnie upoważnia nas do mówienia ogólnie o „greckim Wschodzie”, przeciwstawianym „rzymskiemu Zachodowi”, i to diadochowie zapoczątkowali przełomową konfrontację między tymi dwoma potężnymi blokami. Wynikiem była dominacja Rzymu nad całym greckim światem. Przejęcie uwieńczyła w 30 roku p.n.e. aneksja Egiptu i datę tę uznaje się powszechnie za kres tego, co uczeni nazywają epoką hellenistyczną – okresu rozpoczynającego się od śmierci Aleksandra, w którym krzewiona przez diadochów kultura grecka rozprzestrzeniła się od wybrzeży Morza Śródziemnego po dzisiejszy Afganistan.