Wpływ prawa rzymskiego na współczesne jest nieoceniony. Nie inaczej jest jeśli chodzi o zobowiązania. Chciałbym dzisiaj poświęcić kilka zdań, by przybliżyć niektóre rzymskie rozwiązania dotyczące prawa zobowiązań, których echa można dostrzec w dzisiejszym obrocie prawnym.
W odróżnieniu od czasów współczesnych, w starożytnym Rzymie obowiązywał nominalizm kontraktowy. Oznaczało to, że konkretne typy umów można było zaskarżyć. Pozostałym kontraktom (pactum) nie przysługiwała skarga. Pochylając się nad rzymskimi kontraktami łatwo można odkryć, że Kwiryci korzystali z umów zbliżonych do znanych nam współcześnie. Rozróżniano je biorąc pod uwagę moment, w którym powstawało zobowiązanie (poprzez wydanie rzeczy, wypowiedzenie oznaczonych słów, użycie formy pisemnej lub porozumienia stron).
Wśród kontraktów powstałych przez porozumienie stron (konsensualnych) szczególnie ciekawym typem była umowa locatio- conductio, ponieważ dzieliła się na trzy rodzaje. Pierwszym z nich była locatio- conductio rei, która polegała na wydaniu rzeczy w czasowe używanie w zamian za wynagrodzenie pieniężne. Tak więc ma wiele wspólnego z dzisiejszą umową najmu za który, w odróżnieniu od pożyczki (mutuum) lub użyczenia (commodatum), można było pobierać wynagrodzenie. Drugim zaś była locatio- conductio operis polegająca na zobowiązaniu się do wykonania jakiegoś dzieła w zamian za pieniądze, co wskazuje na podobieństwo z umową o dzieło znaną obecnie. Natomiast trzecim typem była locatio- conductio operarum, czyli zobowiązaniem pracownika do świadczenia pracy na rzecz pracodawcy w zamian za okresowo wypłacane wynagrodzenie. Mimo, że ciężko jest mówić o umowie o pracę w czasach starożytnych, to podobieństwo między nią a locatio- conductio operarum jest zauważalne.
Inną umową była emptio- venditio, którą obecnie w polskim prawie utożsamia się jako umowa kupna. Interesujące jest, iż sama rzymska sprzedaż konsensualna nie powodowała przeniesienia własności lecz rodziła wyłącznie zobowiązanie. Wyróżniano także możliwość sprzedania rzeczy, która ma dopiero powstać. Określano to, w zależności od charakteru danej transakcji, jako kupno nadziei (emptio spei) lub kupno rzeczy spodziewanej (emptio rei speratae).
W Emptio spei przedmiotem umowy była sama nadzieja uzyskania pewnej rzeczy więc ustaloną kwotę należało uiścić nawet jeśli ta rzecz nie powstanie. Nieco inaczej wyglądała emptio rei speratae, gdzie kontrakt ten rozumiano jako kontrakt zawarty pod warunkiem zawieszającym, czyli po ziszczeniu się przyszłego, niepewnego zdarzenia. Zgodnie z zasadą mówiącą, że ryzyko jest po stronie kupującego (periculum est emptoris)- w razie gdy bez winy sprzedającego dojdzie do zniszczenia lub pogorszenia przedmiotu transakcji, osoba nabywająca rzecz ponosiła tego konsekwencje.
Jednym z kontraktów konsensualnych, które także może brzmieć znajomo było zlecenie (mandatum). Polegało na nieodpłatnym zobowiązaniu się zleceniobiorcy do wykonania danej czynności, która musiała leżeć w interesie zleceniodawcy lub obu stron (nie mogła natomiast leżeć tylko w interesie osoby przyjmującej zlecenie). Jednak w przeciwieństwie do czasów współczesnych nie istniała możliwość pełnomocnictwa. Mimo umowy jaka wiązała wtedy strony każda strona występowała zewnętrznie we własnym imieniu. Co więcej, zleceniobiorca nie mógł przyjąć wynagrodzenia z tytułu pełnionej funkcji. Dopiero po wykonaniu mandatu mógł otrzymać dobrowolne wynagrodzenie (honorarium).
Rzymskie kontrakty konsensualne to oczywiście dużo więcej zagadnień niż te przedstawione powyżej. Mimo to nawet na tak krótkim przykładzie widać jakie osiągnięcia w dziedzinie prawa posiadali Rzymianie, a także jak wiele z ich dorobku czerpiemy obecnie.