Nie jest tajemnicą, że poszczególne części ludzkiego ciała wykorzystywano w celach magicznych. Czaszka oraz prawa dłoń były tymi najbardziej pożądanymi podczas wszelkich rytuałów.
W czasach cesarza Konstantyna I (ur. 27 lutego ok. 280 w Niszu – dziś obecna Serbia, zm. 22 maja 337; cesarz od 306 roku; za jego rządów imperium rzymskie przeżywało okres świetności), Atanazego Wielkiego (ur. 295 roku w Aleksandrii, z pochodzenia Grek, patriarcha Aleksandrii, najwybitniejszy święty kościoła Katolickiego) posądzono o odprawianie magicznych rytuałów z wykorzystaniem odrąbanej dłoni. Owa dłoń miała należeć do biskupa sekty melecjańskiej z Tebaidy – Arseniusza. Twierdzono wręcz, że mężczyznę zamordowano by zdobyć „rączkę”.
Zwołano synod w Tyrze (335 r.) na którym zasiedli najdostojniejsi biskupi cesarstwa. Przedstawiono im nawet corpus delicti (przedmiot przestępstwa) w drewnianej skrzynce znajdowała się rzekoma dłoń Arseniusza. Oskarżyciele (duchowni egipscy) już zacierali ręce. Jest dowód, powinna być i kara. Atanazy wiedząc o co jest oskarżany, w momencie swojej obrony kazał przyprowadzić, nie kogo innego jak samego Arseniusza. W dodatku żywego. Ba, posiadającego obie dłonie. Na koniec odparł „niech nikt nie szuka innej ręki, bo każdy z ludzi otrzymał od Stwórcy wszechświata dwie ręce!”.