Rozdziały
Nazwa Britannia stosowana była przez Rzymian w odniesieniu do dwóch największych Wysp Brytyjskich. Inną nazwą jaką Rzymianie nadali Brytanii była Insula Albionum. Dzisiejsza Wielka Brytania była określana jako Britannia Maior (Brytania Większa), natomiast dzisiejsza Irlandia była określana mianem Britannia Hibernia (Hibernia).
Brytanię w czasach rzymskich zasiedlała głównie ludność celtycka, Brytowie na terenach dzisiejszej Anglii i Walii, Szkoci w Irlandii, oraz nieindoeuropejski lud Piktów na terenach dzisiejszej Szkocji.
Miasto Verulamium znajdujące się na obszarze obecnego miasta St Albans w hrabstwie Hertfordshire w Anglii (Wielka Brytania) i położone nad rzeką Ver było największym obok Londinium ośrodkiem rzymskim w Brytanii i od ok. 60 roku n.e. stolicą (municipium) rzymskiej prowincji Brytanii.
Próbę podporządkowania sobie tej wyspy, podjął jeszcze Gajusz Juliusz Cezar, ale faktyczny podbój zapoczątkował dopiero cesarz Klaudiusz, który w 43 roku n.e. dokonał inwazji. Przez następne lata, następował stopniowy podbój wyspy.
Należy w tym miejscu wskazać osobę Juliusza Agrykoli, który zdołał dotrzeć do Szkocji (Caledonia) a także stwierdził, że Brytania jest wyspą. W latach 122-126 n.e., cesarz Hadrian zdecydował się na zbudowanie wału umocnień pomiędzy Solway Firth a ujściem rzeki Tyne (Wał Hadriana).
Za panowania Antonina Piusa, nastąpiło dalsze przesunięcie granicy i zapoczątkowanie budowy tzw. Wału Antonina (łączący cieśniny Firths of Forth i Firths of Clyde). Z nabytków tych zrezygnował cesarz Kommodus.
Rzymianie opuścili Brytanię dopiero w 407 roku n.e., gdy na ten ruch zdecydował się Konstantyn w walce o koronę z Honoriuszem.
Strategicznym miastem prowincji było Londinum (dzisiejszy Londyn).
Brytania w V wieku n.e.
Losy Brytanii w pierwszej połowie V wieku n.e. to chyba jedna z najbardziej tajemniczych kart w historii Europy. Brytania, najdalej na północ wysunięta prowincja Imperium Romanum, zawsze traktowana była przez swych władców nieco po macoszemu. Tu zdecydowanie najmniejsze piętno odcisnęła romanizacja, najmniej zbudowano miast rzymskich i kolonii wojskowych. Nic więc dziwnego, że w obliczu nadciągającej katastrofy całego Zachodniego Cesarstwa właśnie tę mglistą, zimną wyspę jako pierwszą spisano na straty.
W 396 roku n.e. na Brytanię spadł wielki najazd ze wszystkich niemal stron. Anglowie, Sasi, Jutowie, Iro-Szkoci i Piktowie zalali wyspę potężną falą. Tym razem jednak, po raz ostatni, Rzym zatroszczył się o swoją najdalszą posiadłość. Wyprawę ratunkową poprowadził sam regent zachodu, pół Wandal, Stilichon. Pokonał po kolei wszystkich barbarzyńców, poczym gruntownie oczyścił wyspę z garnizonów i popędził z powrotem do Italii, walczyć z Wizygotami. Jego odwrót w 402 roku praktycznie pozostawił Wyspę bez obrony. Katastrofa, jaką przyniosła twarda zima 406 roku n.e., dotknęła i Brytanii. Alanowie, Swebowie, Wandalowie i Burgundowie przeszli zamarznięty Ren i tym samym odcięli Brytanię od wszelkiej pomocy z kontynentu. Wobec kolejnego nasilenia saskich ataków, romano-brytowie wysłali list z błaganiem o pomoc do samego cesarza Honoriusza. Wybrali trochę zły moment. Był rok 410 n.e. i Wizygoci Alaryka właśnie wynosili z Rzymu wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Nie wiadomo dokładnie, czy Honoriusz odpowiedział na list. W każdym razie, dowódcy i arystokracja rzymskiej Brytanii zdani byli wyłącznie na własne siły.
Arystokracja bryto-rzymska, społeczności celtyckie oraz resztki legionów armii północnej – ten cały konglomerat pozostał bez naczelnej władzy. Lokalni dowódcy, latyfundyści i wodzowie szybko przeistoczyli się w udzielnych władców. „Mapa polityczna” Brytanii tego czasu jest niestety nie do odtworzenia. Jednak paru cennych informacji dostarcza nam archeologia. Nie widać np. śladów, aby twierdze na linii Wału Hadriana były nagle ewakuowane czy zniszczone. Prawdopodobnie obrona granicy północnej utrzymywała się cały czas. Tradycja walijska wspomina o rzekomym ostatnim dowódcy legionów brytyjskich, nazywając go celtyckim mianem Coel Hen.
Jedno z niewielu źródeł pisanych, De Excidio Britanicae, pióra brytyjskiego kapłana Gildasa (poł. VI wieku) utrzymuje, iż samowładcy Brytanii jeszcze raz zwrócili się o pomoc z zewnątrz, tym razem do samego Flawiusza Aecjusza. „Barbarzyńcy wpędzają nas do morza, morze zaś pędzi nas z powrotem między barbarzyńców” – cytuje kronikarz ten na poły fikcyjny list. Aecjusz jednak, mając na głowie cały Galijski bałagan i na dodatek szykujących się do inwazji Hunów nie miał absolutnie sił i środków na przeprawianie się przez Mare Germanicum.
W tej sytuacji pojawił się jednak człowiek, który zdołał skupić władzę nad Brytanią w swych rękach. Walijski kronikarz Nennius wspomina o wojnie pomiędzy dwoma wodzami: Ambroziusem Aureliusem i Vitalinusem. Nennius wspomina, iż przodkowie tego pierwszego „nosili purpurę”, w tradycji walijskiej przetrwał on jako Emrys. To praktycznie jedyne, co o nim wiemy. Drugi, Vitalinus wygrał wojnę i liczne wzmianki o jego postaci pojawiają się w najróżniejszych źródłach – u Gidasa, Nenniusa, a nawet u czcigodnego Bedy w jego słynnej Historia Ecclesiastica Gentis Anglorum(dzieło Bedy to podstawowe źródło o epoce, niestety autor był typowym anglosaskim nacjonalistą).
Vitalinus figuruje w źródłach jako Gwrtheyrn lub Vawr-Tigherne – Vortigern, czyli „najwyższy wódz” albo „zwierzchnik”. Pochodził prawdopodobnie z położonej na zachodzie Brytanii kolonii Glevum, a walijskie legendy mówią o nim jako o założycielu słynnej dynastii Powys. Gidas pisze o nim jako o władcy absolutnym całej Brytanii, ale niestety i to źródło nie jest do końca obiektywne – Gildas to w końcu bryto-Rzymianin, krytykujący anglosasów na każdym kroku. Dzisiaj też opinie o Vorigernie są podzielone. Historycy o orientacji celtofilskiej widzą w nim tego, co wprowadził w Brytanii urząd arcykróla (wzorem irlandzkiego Ard-Ri z Tary). Inni widzą w nim raczej hegemona, albo nawet tylko wyróżniającego się celto-romańskiego wodza. Uważa się nawet, iż odszedł on od chrześcijaństwa i praktykował wielożeństwo.
Niezależnie od tego, kim naprawdę był Vortigern i jaką pełnił oficjalną bądź nieoficjalną funkcję, pewne jest iż to on sprowadził do Brytanii Hengesta. Hengest był Germaninem nie do końca jasnego pochodzenia. Możliwe, iż był Angle albo Duńczykiem, chociaż równie dobrze mogła płynąć w jego żyłach krew obu tych plemion. Ród, ktorego miał być reprezentantem, nosił podobno miano Scyldingów. Historia Hengesta jest jednym z wątków pobocznych słynnego poematu epickiego Boewulf jak i innych anglo-saskich sag. Hengest miał wdać się w walkę z królem Fryzów Finnem i po licznych przygodach i intrygach zabić go. Te wydarzenia, zwane pod nazwą Freswael i uważane później przez Anglów za „mit o początkach”, zapewniły mu sławę, ale też i nienawiść u wielu północnych piratów, jakimi byli wtedy Anglowie, Sasi, Fryzowie, Jutowie i Duńczycy. Widząc, że ziemia pali mu się pod stopami, Hengest zebrał niewielki, ale doświadczony i dobrze wyekwipowany oddział najemników z różnych plemion i postanowił nająć się gdzieś w miarę daleko od swej ojczyzny – byle daleko od zbyt licznych wrogów. Z Hengestem i jego bratem Horsą jest jeszcze jeden problem – mianowicie ich imiona. Hengest znaczy po starogermańsku tyle co „rumak”, natomiast Horsa to „koń”. Prawdopodobnie nie były to imiona, ale typowe pirackie przydomki, albo też miana związane z ich plemiennym czy drużynnym znakiem. Poza tym większosć historyków kwestjonuje istnienie Horsy.
Vortigern, uporawszy się jako tako ze sporami wewnętrznymi, musiał stawić czoła niesłabnącym ani na chwilę atakom piratów germańskich i iryjskich. Postanowił zapewne skorzystać ze sprawdzonej przez Rzymian metody szczucia jednych barbarzyńców przeciwko drugim. Dlatego właśnie wezwał Hengesta. Gildas, znając bolesne dla Brytów konsekwencje postępku Vortigerna, nazywa go bez skrupułów zaślepionym głupotą zdrajcą. Dla odmiany Beda gloryfikuje Hengesta i wprost stwierdza, iż „Brytowie nie są nic warci, natomiast ziemia ich jest doskonała”. Jeden stąd wypływa wniosek o postaci Vortigerna – należy on do tych nieszczęśliwych postaci historycznych, które zupełnie nie miały szczęścia do historyków. Na podstawie porównania źródeł nie udało się nawet ustalić daty przybycia Hengesta i objęcia przezeń w posiadanie nadanej przez Vortigerna wyspy Thanet („jasnej”). Beda uważa, że stało się to w roku 449 n.e., Nennius dla odmiany podaje 428. Jednak pewne jest, iż samo wydarzenie miało miejsce. Hengest i jego brat Horsa rzeczywiście przybyli na „trzech okrętach” i rozpoczęli walkę z innymi barbarzyńcami. Ich podkomendny Cunneda, wódz niewielkiego plemienia Votadinów miał rozprawić się z piratami i według innej legendy dać początek równie słynnej, walijskiej dynastii Gwynned (dzisiejsza Snowdonia). Co do innych ludów, z którymi walczył Hengest, również nie mamy żadnej pewności. Gildas nazywa wszystkich atakujących wówczas Brytanię wspólnym terminem transmarini, a trzeba pamiętać, że również Piktowie atakowali z morza, omijając na łodziach linię Wału Hadriana. Wskazówką na to, iż walczyli również z Piktami jest nazwa miasta w Szkocji – Dumfries („Twierdza Fryzów”). W każdym razie Hengest stopniowo rósł w siłę, tak samo jak kurczyła się władza Vortigerna. Coraz większe ilości Germańskich wojowników, a w końcu i osadników zaczęła irytować Brytów. Wraz z utrata zwolenników, zmniejszały się i możliwości finansowe Vortigerna. Nie było już z czego płacić żołdu coraz liczniejszym najemnikom. Hengest postanowił więc zrzucić zupełnie już fikcyjne zwierzchnictwo swego brytyjskiego pryncypała. Wojna rozpoczęła się mniej więcej w latach pięćdziesiątych V wieku i w zasadzie nie zakończyła przez setki lat. Gildas przedstawia te wydarzenia w iście apokaliptycznych barwach, kreśląc dantejskie sceny rzezi i masakr. Na szczęście archeologia pozwala zweryfikować te informacje. Dowodzi jednoznacznie, iż Londinum, Virocontium, Noviomagus i kilka innych głównych miast wcale nie zostało zdobytych i trzymało się jeszcze bardzo długo. Poza tym nie wydaje się, aby Germanowie byli od razu zdolni do opanowywania całych obszarów. Prawdopodobnie ich ufortyfikowane osady były przez długi czas tylko wyspami w celtyckim morzu. Obronę romano-celtów zupełnie zdezorganizowała podła zdrada, jakiej dopuscił się Hengest. Zaproszony przez Vortigerna na spotkanie ze starszyzną Brytanii, kazał swym ludziom ukryć w cholewach noże i wyrżnąć bezbronnych wodzów celtyckich. Nie wiadomo jakim cudem Vortigern ocalał. Jest to zresztą ostatnia wzmianka o tym wodzu. Jego dalsze losy pozostają zupełnie nieznane.
Beda nazywa początek wojny „butem” lub nawet „powstaniem” anglo-saskim. Trudno chyba o więcej hipokryzji i stronniczości w podejściu do kwestii. Sukcesy Hengesta, takie jak opanowanie Eboracum i Lindum, zachęcały coraz więcej Germanów wszelkich szczepów do emigracji na Wyspę. Równocześnie z Brytanii zaczęli uciekać przedstawiciele bryto-rzymskich elit. Grupa wsi nad Sekwaną pod nazwą „Bretteville” to jeden z pozostałych do dzisiaj śladów tej migracji.
Jednak Geramanom wcale nie szło tak prosto. Kontrofensywa Brytów, dowodzona prawdopodobnie przez syna Vortigerna, Vortimera, sprawiła Hengestowi niemałe kłopoty. W prefekturach Londinum i Cantium stoczono trzy zacięte bitwy. W jednej z nich, nad nie zidentyfikowanym brodem Riobogael, miał zginąć Horsa (stąd staro-angielska nazwa miejsca: Horseford). W innej poległ Vortimer i skutkiem tego Hengest zdołał pokonać Brytów. Stał się założycielem dynastii, rządzącej w Cantium (teraz pogańskim Kencie) przez VI i VII wiek.
Hengest pojawia się w kronice Bedy po raz ostatni w 473 roku n.e.. Nie wiemy, kiedy zmarł. Władzę w Kencie objął po nim syn, Oisc. W ciągu jego życia stolica Cantium, Durovernum („Twierdza nad Bagnami”) zmieniło nazwę na Cantwaraburg („Twierdza Kentów”). Ripuarium i Dubris stały się Richborough i Dover. Powoli z Brytanii zaczęły znikać ślady niedawnego jeszcze rzymskiego panowania. Kent był pierwszym przyczółkiem germańskim, niedługo potem Anglowie na dobre osiedlili się na północ od ujścia Tamizy, a Sasi na brzegach Kanału. Przez następne wieki wojna Germanów z Celtami miała się toczyć niemal bez przerwy, aż w końcu królestwa heptarchii anglo-saskie: Kent, East Anglia, Northumbria (czyli zjednoczone Deira i Bernicja), Mercja, Wessex, Sussex i Essex miały wyprzeć Celtów w niegościnne, górskie rejony Wyspy. Część Brytów wypłynęła w morze i osiadła w Armoryce, dając początek Bretanii, inni sformowali na północy królestwo Strathclyde oraz liczne walijskie księstwa na zachodzie: Gwynned, Powys, Dyfed, Glywysing czy Dumnonie w Kornwalii Gildas, świadek stopniowego wypierania Brytów coraz dalej i dalej w góry, wylewał na pergamin gorzkie żale i gniew na Vortigerna. Z dzisiejszej perspektywy trzeba zupełnie inaczej spojrzeć na decyzję Vortigerna. Była ona niewątpliwie trudna i na początku nic nie wskazywało na to, że Hengest stanie się tak potężny i w końcu pokona hegemona bryto-rzymskiej Brytanii. Poza tym, atakowana ze wszystkich stron, opuszczona Brytania, zapewne uległaby dość szybko przemocy germańskich najeźdźców. Sprowadzenie Hengesta tylko usystematyzowało ten proces i być może też przyspieszyło. Historia do dziś nie może się zdecydować, jak zakwalifikować postacie Vortigerna i Hengesta. Pewne jest tylko to, iż doskonale nadają się na symbol wielkiej zmiany w historii Brytanii, jaką był koniec władzy rzymskiej i początek podboju germańskiego.