Cesarstwo Rzymskie nie łączyło ze starożytnymi Chinami z czasów dynastii Han prawie nic. Zachowane świadectwa historyczne mówią nam tylko o jednym poselstwie rzymskim, które w 166 roku naszej ery dotarło dwór cesarza Chin. W latach wcześniejszych strona chińska próbowała także zawrzeć kontakt ze swoim zachodnim odpowiednikiem. Nie udało im się to jednak, ponieważ droga lądowa, jaka dzieliła oba mocarstwa tamtejszego świata była usiana zbyt wieloma trudnymi do przebycia przeszkodami. Ówcześni Rzymianie i Chińczycy wiedzieli o swoim istnieniu, chociaż wzajemna wiedza jaką o sobie posiadali była bardzo fragmentaryczna i często oparta na zmyśleniach, co jest typowe dla obszarów, jakie kontaktują się ze sobą przez wielu pośredników, rozmieszczonych na przykład wzdłuż tak zwanego „jedwabnego szlaku”. Właśnie dzięki owym „pośrednikom”, którzy znajdowali się na długiej i wyboistej drodze pomiędzy państwem rzymskim a chińskim doszło w 53 roku p.n.e. do incydentu, znanego szerzej jako bitwa pod Karrami, w której to z ręki zhellenizowanych Partów słynny pogromca buntownika Spartakusa Krassus ponosi sromotną klęskę i „użycza”, oczywiście niedobrowolnie swoją głowę jako „rekwizyt” na przedstawienie „Bachantek” Eurypidesa, wystawionych dla zwycięskiego króla dumnych Partów. Żołnierze rzymscy, którzy przeżyli klęskę swojej armii, w przeciwieństwie do swojego wodza żyli dalej. Zostali oni, jako partyjscy jeńcy skierowani do ciężkich robót na wschodnie rubieże ogromnego imperium indoirańskich wojowników, które graniczyło z niezbyt sobie przyjaznym państwem, rządzonym przez dumną jeszcze wówczas dynastię Han. Jak wykazują pośrednie dowody część Rzymskich jeńców przedostała się, została przejęta lub przyłączyła się do wojujących z Partami Chińczyków i rozpoczęła nowy żywot między nimi, pozostawiając po sobie pewne ślady.
O możliwych dalszych losach odległych potomków owych Rzymian postanowił nam opowiedzieć włoski pisarz Valerio Massimo Manfredi, którego powieść pt. „Imperium Smoków” zaczynamy dopiero w 260 roku naszej ery, czyli już po upadku państwa Partów, które zostało zastąpione przez silne i rządzone przez rdzennie perską dynastię Sasanidów królestwo. Główni bohaterowie powieści dostają się z cesarzem Walerianem do Perskiej niewoli i wir zdarzeń znosi ich na wschód, do Chin doby upadku dynastii Han, kiedy to było one dalekie od politycznej jedności. W omawianym okresie z Cesarstwem Rzymskim w tym względzie również nie było najlepiej, co jest w sumie ciekawą zbieżnością.
Tyle o samej treści. Muszę stwierdzić, że pan Manfredi jest pisarzem, spod którego pióra wychodzą dobre powieści historyczne z okresu antyku. Tak było i tym razem, z tym tylko zastrzeżeniem, że w części w której akcja omawianej książki toczy się w Chinach mamy do czynienia z większą dawką fantazji ze strony autora. Wyczuwalny jest brak żelaznej pewności autora, typowej dla jego tekstów o tematyce z zakresu historii starożytnej świata śródziemnomorskiego, która w przypadku pogrążonych w kryzysie Chin zostaje uzupełniona odautorską wyobraźnią, przyodzianą w elementy fantastyczne.
Niemniej jednak uważam, że „Imperium Smoków” pana Manfrediego jest warte lektury.