Rozdziały
Żołnierz rzymski podczas marszu musiał posiadać własne zapasy, które pozwalały mu się samodzielnie wyżywić przez 2-3 dni. Późno-rzymski Codex Theodosianus, będący zbiorem rzymskich praw, wspomina że rzymski żołnierz powinien być wyposażony w buccellatum ac panem, vinum quoque atque acetum, sed et laridum, carnem verbecinam, czyli „suchar i chleb, także wino i ocet, ale także bekon i baraninę” (VII.4.6). Suchar, ocet i baranina miały wystarczyć na dwa dni, a potem żołnierz miał korzystać z chleba, wina i bekonu.
Jedzenie i picie w armii rzymskiej
Posiłki legionistów rzymskich opierały się głównie na pszenicy, z której tworzono dwa rodzaje pożywienia:
- papkę lub zacierki, zwane puls. Było to pożywienie łatwiejsze do wykonania, które wymagało wymieszania ugotowanych ziaren pszenicy, wody, soli, tłuszczu i oliwy z oliwek lub mleka. Czasami dodawano warzywa lub przyprawy.
- płaski chleb (pane). Był to popularniejszy sposób wykorzystania zboża. Żołnierze wymłócali zboże, mielili przy pomocy urządzenia lub kamienia, mieszali z wodą, solą i przyprawami, a następnie piekli nad ogniem.
Powyższe pożywienie przygotowywane było w ramach contubernium – ośmioosobowego oddziału żołnierzy, najmniejszej jednostki w legionie. Jęczmień z kolei uważany był za zboże odpowiednie tylko dla zwierząt i barbarzyńców; często w ramach kary żołnierze otrzymywali rację jęczmienia zamiast pszenicy.
Warto odnotować także wspomniany suchar (bucellatum), który był prostym ciastkiem zrobionym z mąki, soli i wody, o dużej twardości. Pieczony był dwukrotnie w niskiej temperaturze, przez długi czas, tak aby mieć pewność że żadna wilgoć nie dostanie się do środka. Takie pożywienie było idealne w wojsku, gdzie można było spodziewać się niekorzystnych warunków pogodowych. Co więcej, suchar można było szybko skonsumować i nabrać energii. Tego typu „przekąskę” przygotowywano w większej ilości na czas np. marszu. Od nazwy suchara wzięło się nawet używane określenie dla najemnych żołnierzy Cesarstwa – bucellarii.
Dla potrzeb wojska sprowadzano także oliwę z oliwek, bardzo popularną w starożytnym Rzymie. Jedzono także mięso bydła, owiec i kóz, które często rekwirowano lokalnym mieszkańcom, bądź prowadzono z armią (frumentatio). Niekiedy przy braku odpowiedniej ilości pożywienia polowano na lisy, jelenie, zające, borsuki, dzikie woły, krety, myszy polne, bobry i inną dziką zwierzynę. Jadano także drób: kaczki, kury, kruki, gęsi i inne. Spożywano często czosnek, który przez Rzymian był szczególnie chwalony, ze względu na smak oraz działanie zdrowotne. W czasie pokoju urozmaicano dietę o ser oraz warzywa (warzywa strączkowe, kapusta).
W czasach antycznych niezwykle cennym towarem była sól, którą stosowano do konserwacji pożywienia. Angielskie słowo „salary” (pensja) wywodzi się od łacińskiego słowa salarium („żołd”), którym określano żołd legionistów, za który ci mogli kupić sól. Pliniusz Starszy uważa, że słowo salarium wywodzi się od wyrazu salarius, czyli sól. Twierdzi także, że w dawnym Rzymie żołnierze otrzymywali wypłatę właśnie pod postacią cennej soli.
W armii rzymskiej pijano głównie rozcieńczone wino oraz tańszy i bardziej popularny napój posca, składający się z octu, wody i ziół. Ocet wymieszany był z wodą w takim stopniu, aby można było go wypić. Posca pity był głównie przez żołnierzy i niewolników, gdyż był długo żywotny, prosty w otrzymaniu oraz miał działanie lecznicze. Podobno dawał także dużo energii. Popularne obecnie owcze lub kozie mleko było uważane za niecywilizowane. Używano go głównie do wyrabiania sera oraz do celów medycznych.
W czasach rzymskich występowało także piwo, pite chętnie przez barbarzyńców. W odczuciu Rzymian było ono jednak niesmaczne i otępiające, a przede wszystkim niecywilizowane. Nie znaczy to jednak, że nie było w ogóle spożywane. Żołnierze stacjonujący w Galii czy Germanii pili ten trunek, np. legioniści Cezara.
Racje żywieniowe i zdobywanie pożywienia
Pożywienie wydawane w formie racji było opłacane w większości z żołdu. Dzienna racja zboża (pszenica lub jęczmień) dla jednego legionisty wynosiła średnio 830 gramów i miała formę niezmielonego ziarna; wynikało to głównie z faktu, że ziarno wolniej się psuło niż mąka. Większą rację zboża otrzymywali jeźdźcy, którzy musieli wykarmić także swoje konie. Przyjmuje się, że racja legionisty składała się w 75% ze zboża i 25% z innych towarów.
Posiłki kadry dowódczej oraz centurionów, optio, chorążych były bardziej obfite; generalnie im wyżej w hierarchii wojskowej tym na większe przywileje można było liczyć. Sytuacja taka znalazła nawet odzwierciedlenie w słownictwie: żołnierze np. „brali jedzenie” (cibum capere), a oficerowie „jedli obiad” (epulare). Nawet znany z oszczędności i umiaru Katon Młodszy zabierał na wojnę swojego najlepszego piekarza i kucharza1.
Rozdanie żywności następowało raz na jakiś czas, w ustalonym dniu i na tę samą ilość dni dla całego legionu. W czasach pokoju i gdy legion stacjonował w jednym miejscu, prowiant rozdawano na kilkanaście, dwadzieścia czy nawet trzydzieści dni z góry. Odbywało się to w następujący sposób: centurie i kohorty jedna po drugiej ustawiano na placu i wyczytywano po imieniu żołnierzy, którzy wychodzili z szeregu, zabierali należną im żywność i odchodzili z tym do namiotów.
Wodzowie legionów starali się z reguły być obecni przy tych ceremoniach, by podkreślić swoją rolę jako „żywicieli” legionistów, jednak oficjalnie dbanie o rozdanie żywności żołnierzom było powinnością i obowiązkiem trybunów legionowych. Często w legionie gospodarkę żywnościową powierzano jednemu z nich, specjalnie oddelegowanemu do tego zadania.
W miejscach stacjonowania legionów archeolodzy dosyć często odkrywają odważniki z symbolem legionu (do odważania racji żywnościowych) oraz sporych rozmiarów pieczęcie z symbolami kohort, a nawet centurii. Przypuszcza się, że za ich pomocą centurie i kohorty oznaczały żywność należną swoim żołnierzom, by nie dopuścić do pomyłek przy wydawaniu żywności ze wspólnego przecież dla całego legionu magazynu.
Zaopatrzenie w żywność realizowano dzięki istnieniu własnych składów – baz żywnościowych, które znajdowały się w magazynach, w pobliskich miejscowościach. Od czasów Juliusza Cezara zaczęto organizować niezależny stały system wojskowych magazynów żywnościowych.
W trakcie działań wojennych, tak jak zostało już wspomniane, stosowano rekwizycje. Nie można ich jednak mylić z grabieżą. Bowiem dowódca wojskowy zwracał się do władz cywilnych prowincji/miasta z żądaniem wydania z magazynów „cywilnych” określonej ilości produktów żywnościowych. W zamian za nie wystawiano kwity rekwizycyjne, po okazaniu których władzom cywilnym przysługiwała rekompensata z tytułu przejętej żywności.
W czasie wojny, gdy legion działał z dala od baz macierzystych, organizowano na tyłach „kryzysowe” magazyny żywnościowe, dokąd napływała rekwirowana lub zagrabiona na terenach wroga żywność. Tak samo wyglądało zaopatrzenie legionistów w odzież i obuwie.
Pożywienie starano się dostarczać wojsku, jednakże żołnierze często zmuszeni byli do samodzielnego zdobywania zapasów. I tak w przypadku braku dostaw żołnierze dzielono się różnymi zadaniami. Część pracowała na polu, zasiewając ziemie oraz zbierając zboże prywatnymi sierpami, inni z kolei paśli zwierzęta i zbierali owoce w lasach (frumentatores). Żołnierze nabierali wodę (aquatores), zbierali opał (lignatores), paszę dla zwierząt (pabulatores) czy pożywienie. Tereny, które były właśnie wykorzystywane pod zdobycie pożywienia dla armii nazywano prata lub territorium. Stado bydła doglądane było przez tzw. pecuarii. Mięso z kolei zdobywano polując w lasach oraz zabierając zwierzęta domowe ludności lokalnej.
Naturalnie pożywienie żołnierze otrzymywali także w postaci darów od rodziny i przyjaciół, o czym wiemy za sprawą znajdowanej licznej korespondencji, jaka zachowała się do naszych czasów. Co więcej, za armią podążali kupcy, którzy oferowali swoje produkty (w tym żywność) żołnierzom, w zamian za pieniądze.