Antyczni Rzymianie, ich dorobek, kultura czy język uważane są za fundamenty cywilizacji europejskiej. Jak się jednak okazuje we współczesnych społeczeństwach można zaobserwować niezwykle zaskakujące podobieństwa do „synów Wilczycy” w kwestiach codziennych, prozaicznych, a niekiedy niestety także niezbyt chlubnych. Poniżej lista 10 najciekawszych (moim zdaniem) i mało znanych rzeczy, które niewiele nas różnią od antycznych Rzymian.
I. Hipokryzja w kręgach władzy
Tym co z pewnością denerwuje wielu z nas jest hipokryzja u ludzi. Przykładów ze sceny politycznej jest całe mnóstwo. Jak się okazuje władza i polityka u niejednej osoby przewartościowała życie. Cofając się niemal dwa tysiące lat warto przypomnieć postać Seneki Młodszego, który żył w I wieku n.e. Był on słynnym stoikiem rzymskim, zwanym „Filozofem”, piewcą heroicznej etyki, odrzucenia bogactwa i gniewu. Do naszych czasów zachowało się wiele jego złotych sentencji:
- „Nie ten jest biedny, kto posiada mało, lecz ten, kto stale pragnie mieć więcej”1
- „Cudze błędy mamy na oku, nasze poza nami”2
- „Człowiek jest dla człowieka świętością”3
Zaznaczyć jednak należy, że swoim życiu wbrew pozorom wcale nie kierował się tymi pięknymi przekonaniami, zwłaszcza w późniejszym okresie. Kiedy został wychowawcą cesarza Nerona w 49 roku n.e., znalazł się w ścisłym kręgu osób trzymających władzę w państwie. Seneka postanowił to skrupulatnie wykorzystać, a wszelkie zbrodnie i przestępstwa Nerona pozwalały mu gromadzić istotny majątek. Po zabójstwie Brytanika, syna zmarłego cesarza Klaudiusza, jego majątek został podzielony, gdzie swój udział zapewne miał właśnie Seneka.
Pisarz i filozof posiadał ponadto liczne posiadłości: nie tylko w Rzymie, ale i w Egipcie, Hiszpanii i południowej Italii. Co ciekawe jego majątek był na tyle duży, że był w stanie udzielić pożyczki w wysokości 40 milionów sesterców4 nowym poddanym – Brytom (około 60 roku n.e. utworzono prowincję Brytania); dla porównania roczny żołd legionisty rzymskiego wynosił około 900 sesterców. Późniejsze wezwanie do spłaty długu tylko rozwścieczyło Brytów, którzy ostatecznie wzniecili powstanie.
Seneka nawołujący do skromności i umiaru w bogactwie, prywatnie miał zgromadzić majątek o wysokości 300 milionów sesterców, który głównie pochodził z udzielanych pożyczek w Italii i prowincjach. Poeta rzymski Marcjalis, którego drażniły fochy i skąpstwo arystokracji rzymskiej, określał go terminem Seneca praedives, czyli „Seneka bogacz”.
Seneka, świadomy że rozmijał się z zasadami stoicyzmu, popełnił traktat De vita beata („O życiu szczęśliwym”), w którym bronił się twierdząc, że życie w bogactwie jest zgodne z filozofią stoicką. Bogactwo w jego mniemaniu nie jest ani dobre ani złe, jednak jest przydatne w zapewnieniu komfortu życia. Dodatkowo stwierdza, że mędrcowi służy bardziej bogactwo niż ubóstwo (paupertas), a pieniądze mogą pełnić rolę instrumentu w osiągnięciu cnoty. Co interesujące, stoicyzm jasno zakładał, że najważniejszą wartością w życiu jest cnota, która daje szczęście; bogactwo, zdrowie, wolność lub status społeczny nie mają na to wpływu. Tym samym Seneka wyraźnie starał się zachować twarz, dowodząc także swojej hipokryzji.
II. Nietypowe podatki
Jak twierdził Benjamin Franklin: „Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki”. Z pewnością wielu z nas niechętnie się z tym zgodzi, gdyż aby państwo mogło funkcjonować potrzebuje pieniędzy od obywateli. Niekiedy jednak ustawodawca jest w stanie wymyśleć naprawdę nietypowe podatki, w tym m.in. podatek od słodyczy (w Chicago) czy podatek od gazów wydalanych przez krowy (Estonia).
Jak się okazuje podobne podejście posiadali już starożytni, którzy potrafili sięgać głęboko do kieszeni obywateli. Do historii przeszedł sławetny podatek od moczu (urinae vectigal), który wprowadził cesarz Wespazjan w roku 74 n.e. Mocz w czasach antycznych był cennym towarem i wiele osób zbierało go, a następnie dostarczało za opłatą zakładom foluszniczym, które wykorzystywały go do wybielania materiału i usuwania plam. Wespazjan szukający nowych dochodów wyczuł tutaj szansę na dostarczenie do państwowego skarbca dodatkowych środków. Warto podkreślić, że Wespazjan – jak możemy się domyślać nie bez powodu – określany był przez Aleksandryjczyków jako Cybiosakta, od przydomku „jednego z ich królów, najwstrętniejszego skąpca”5. Swetoniusz ma tutaj na myśli Seleukosa VII Kybiosaktesa. Wspomniany przydomek pochodzi z greki i dosłownie odnosi się do „tnącego ryby o nieprzyjemnym zapachu”, czyli sprzedawcy taniego pożywienia dla biedoty.
Pomysł wprowadzenia podatku skrytykował nawet jego syn Tytus. Wespazjan wówczas:
[…] przyłożył mu do nosa pieniądze ściągnięte jako pierwsza rata, zapytując, „czy nie razi go zapach?” Na jego odpowiedź przeczącą rzekł: „A przecież to z uryny”.
– Swetoniusz, Wespazjan, 23
Po śmierci Wespazjana w roku 79 n.e., Tytus wycofał podatek.
Co ciekawe, do historii przeszły słowa: Pecunia non olet, czyli „Pieniądz nie śmierdzi” – słowa które Wespazjan miał użyć, jako reakcję na krytykę swojego syna. Nie znajdujemy ich potwierdzenia w źródłach antycznych i z pewnością stały się po prostu sformułowaniem, mającym podkreślać, że pieniądze można zarobić na każdym biznesie.
III. Przesądy
Przesądy są nieodłączną częścią kultury i życia społecznego. Po dziś dzień wielu z nas, kiedy czegoś zapomni uważa, że musi na chwilę przysiąść, aby dalej nie kusić losu. Z kolei przejście pod drabiną lub podanie sobie dłoni w przejściu przynosi pecha.
Antyczni Rzymianie byli bardzo przesądni i wierzyli w wiele rzeczy, których nie mogli logicznie wytłumaczyć. Znany był chociażby stary przesąd – pocałowanie samicy muła w nozdrza leczyło z czkawki i kataru. Sądzono także, że niektórzy ludzie są zdolni do ranienia innych osób jedynie poprzez patrzenie na nie. Określano taki przesąd „złym okiem”.
Rzymianie uważali, że zobaczenie sowy symbolizuje zły omen, a powąchanie kwiatu cyklamenu miało zapobiec złemu urokowi. Cyceron z kolei wspomina, że Rzymianie uważali za zły omen sytuację, kiedy dwa woły jednocześnie się wypróżniły w czasie orania. Pszczoły z kolei, uważane za posłanników bogów, przynosić miały szczęście. Ponadto w Rzymie panował zabobon, że jeżeli się opowiada o ranie lub wrzodzie, to nie należy dotykać miejsc na ciele ani na sobie, ani na innych, by nie ściągnąć na siebie tego cierpienia.
Jak widzimy więc, niewiele różni nas od Rzymian w kwestii przesądów.
IV. Teksty z inwektywami
Krytyka, a także nienawiść, są w show-biznesie czymś co z pewnością napędza media i przyciąga czytelników. Często artyści nie potrafią podejść obojętnie do złych opinii na swój temat, a na krytykę reagują agresją lub inwektywami.
Świetnym przykładem ze świata Rzymian jest rzymski poeta Gajusz Waleriusz Katullus (ok. 84 – ok. 54 p.n.e.). Należał on do grupy młodych poetów (tzw. neoterycy), którzy zerwali z tradycją pisania eposów historycznych, a preferowali utwory niewielkich rozmiarów (epigramy, fraszki, krótkie scenki, pieśni weselne i żałobne, małe poematy epickie). Odważne wyjście z popularnego nurtu pisarskiego wiązało się jednak z powszechną krytyką jego twórczości wśród najbardziej mu wrogich autorów.
Katullus nie wytrzymał pewnego razu i napisał poemat, który został zaadresowany do dwóch krytyków jego twórczości: innego poety Marka Furiusza Bibaculusa i senatora Marka Aureliusza Kotty Maksymusa Messalinusa. Utwór był na tyle wulgarny i obsceniczny, że nie przetłumaczono go z łaciny aż do XX wieku. Utwór ten nazywa się Carmen 16; niekiedy stosuje się jako tytuł dzieła pierwsza linię wiersza. Poniżej treść utworu:
Do dupy i do buzi wam go włożę,
Pedale Aureliuszu i biorący w pysk Furiuszu;
Którzy na podstawie wierszy mnie osądziliście,
że są zniewieściałe i mało przyzwoite.
Dobry poeta powinien być obyczajny,
On sam, jego wiersze już tego nie potrzebują.
Wtedy właśnie mają tę pikanterię i wdzięk,
Jeśli są zniewieściałe i mało przyzwoite,
I kiedy swędzenia wzmagać mogą;
Nie mówię do chłopców, lecz do owłosionych,
Którzy nie mogą już ruszyć swoich ciężki dup.
Wy, ponieważ wiele naczytaliście się o pocałunkach
Nie uważacie mnie za prawdziwego mężczyznę?
Do dupy i do buzi wam go włożę!6
Jak widzimy więc, Katullus nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy i w dosłowny sposób wyraził co myśli o swoich krytykach.
V. Uwaga. Zły pies!
Przechadzając się ulicami wśród domków jednorodzinnych nie sposób nie zauważyć na bramach i ogrodzeniach posesji tabliczek z ostrzeżeniem o groźnym psie (niekoniecznie oddającym realia). Właściciel domu w ten sposób dba o swoje bezpieczeństwo, zabezpiecza domostwo przez złodziejami oraz unika odpowiedzialności za ewentualny uszczerbek na zdrowiu u włamywacza.
W starożytnym Rzymie o psach pisano stosunkowo dużo i raczej pochlebnie. Było to zwierzę wszechobecne w kulturze i w życiu codziennym Rzymian i mieszkańców Imperium Romanum. Pisali o nim Pliniusz Starszy, Cyceron, Columella, Katon Starszy i wielu innych, mniej sławnych autorów.
Rzymianie rozróżniali następujące typy psów: stróżujący, myśliwski, luksusowy (pokojowy), bojowy i pasterski. Pies stróżujący powinien być maści czarnej, wzrostu raczej dużego, a jego głos powinien być donośny i przerażający. Ceniono tutaj psy ostre, ale zalecano hodować sztuki posłuszne względem domowników i nie przesadzać z bojowością psa. Columella uważał, że pies wartowniczy powinien odstraszać potencjalnego złodzieja przerażającym wyglądem i groźną postawą, a nie rzeczywistą bojowością. Zalecał maść czarną dlatego, że w dzień ta barwa daje zwierzęciu odstraszający wygląd, a w nocy czyni go niewidocznym dla nieproszonych gości.
Wracając do tabliczek o groźnym psie. Antyczni Rzymianie postępowali w podobny sposób. Przed wejściem do domu Rzymianie często umieszczali tabliczki na ścianach z napisem Cave Canem („Strzeż się psa”), często ozdobione widokiem czarnego zwierzęcia z najeżoną sierścią i szczerzącego kły.
Tam po lewej stronie, gdy wchodzono… był ogromny pies z łańcuchem na szyi. Był namalowany na ścianie, a nad nim, dużymi literami, napisano: Strzeż się psa!7
– Petroniusz, Satyricon, XXIX
W bogatszych domach stawiano na mozaiki podłogowe – świetnym przykładem takiego zabiegu jest mozaika ukazująca psa i napis Cave canem („Strzeż się psa”) na wejściu do Domu Poety Tragicznego w Pompejach.
Właściciel posesji zabezpieczał się tą drogą przed odpowiedzialnością karną za szkody wyrządzone przez swego stróża w odzieży i na ciele nieproszonego gościa. Przechodzień został ostrzeżony, a jeżeli nie posłuchał i wszedł na teren posesji, sam był sobie winien.
VI. Chorobotwórcze „maleńkie istoty”
Współczesne medycyna jest niezwykle rozwinięta. Nasza wiedza mocno się zwiększyła na przestrzeni lat i wieków, zwłaszcza w kwestii maleńkich organizmów, niewidocznych gołym okiem, które odpowiadają za liczne choroby oraz niekorzystne warunki życiowe. Wydaje się nam, że bakterie to odkrycie XVII, a de facto XIX wieku, kiedy badacze ujrzeli pod mikroskopami mikroorganizmy.
Jak się jednak okazuje, już w starożytności zdawano sobie sprawę z istnienia nieprzyjaznych człowiekowi małych organizmów. Świetnym dowodem na to jest dzieło Marka Terencjusza Warrona (116 – 27 p.n.e.) – “Rzecz o rolnictwie” (De Re Rustica). Warron był prawdziwym erudytą, uważanym za jednego z najlepiej wykształconych ludzi w historii antycznego Rzymu. Warron napisał:
Szczególna uwaga należy się wyborze miejsca zamieszkania, aby usadowić je u podnóża lesistego wzgórza, przy szerokich pastwiskach i wystawić je na najzdrowsze wiatry w tej okolicy. (…) Jeśli musisz budować nad rzeką, uważaj, by nie wystawiać budynku na wprost od rzeki. Będzie tam bardzo zimno zimą i niezdrowo latem. Należy przedsięwziąć środki w gdy zamieszkuje się w sąsiedztwie bagien. Z powodu obu podanych przyczyn i dlatego, że lęgną się tam pewne maleńkie istoty, niewidoczne gołym okiem, które fruwają w powietrzu, przedostają się do ciała przez usta i nos i tam wywołują poważne choroby.
– Terencjusz Warron, De Re Rustica, 1.12
Nie wiemy, skąd Warron o tym wiedział, skoro sam dodaje, że istoty te nie są widoczne. Z pewnością jednak miał dostęp do osiągnięć nauki, które jednak zatraciły się w mrokach dziejów. Nie mamy też pojęcia, jak to się stało, że wiedza i cywilizacja upadła tak nisko, że trzeba było prawie dwóch tysięcy lat, by do podobnych wniosków doszedł po wielu trudach Ludwik Pasteur i Joseph Lister, czy jeszcze później Alexander Fleming.
Na przykład Egipcjanie, 4,5 tysiąca lat temu, znali wpływ penicyliny; chociaż zapewne nazywali ją inaczej. W kilku źródłach znajdziemy informacje, że choroby płuc i rany leczono spleśniałym chlebem. Manuskrypty znajdowane na papirusach (np. Papirus Ebersa) po dziś dzień wprawiają naukowców w osłupienie, którzy zgodnie twierdzą, ża wiedza tam zawarta przekraczała wiedzę np. Hipokratesa oraz Galena.
VII. Kibole na stadionach
Współczesne wydarzenia sportowe, nierzadko, poza emocjami czysto sportowymi niosą ze sobą agresję i starcia pomiędzy fanami. Tego typu problem nie jest jednak rzeczą wyjątkową dla obecnych czasów. Dzięki zachowanym źródłom wiemy o starciach między antycznymi kibicami wrogich stronnictw.
W 59 roku n.e. w Pompejach, na tamtejszym amfiteatrze, w trakcie walki gladiatorów, doszło do zamieszek między miejscowymi, a kibicami przybyłymi z niedalekiej Nucerii. Tacyt podaje w swoich Rocznikach8, że zaczęło się od wyzwisk słownych, następnie użyto kamieni, aż w końcu tłum chwycił za miecze.
W starciach zginęło wiele osób, a do Rzymu wróciło wiele osób rannych. Co interesujące, wydarzenie było na tyle istotne, że na zlecenie cesarza Nerona sprawą zajął się rzymski Senat. Władze w Rzymie zakazały organizowania jakichkolwiek zawodów w pompejańskim amfiteatrze na okres 10 lat. Zakaz utrzymał się jednak tylko trzy lata, gdyż w 62 roku został cofnięty. Wszystkie collegia i organizacje kupieckie rozwiązano, a winni (sponsorzy wydarzenia oraz podżegacze awantury) zostali skazani na wygnanie.
Biorąc pod uwagę, że w cesarstwie rzymskim organizowano olbrzymią ilość wyścigów rydwanów czy walk gladiatorów, tego typu starć kiboli musiało być więcej.
VIII. Doprowadzanie wody i koncesje
Czysta woda, w obecnych czasach, zwłaszcza w krajach rozwiniętych nie jest niczym niezwykłym. Każdy z nas odkręca kran w łazience czy kuchni i codziennie otrzymuje w praktyce nieograniczone ilości wody do prywatnego użytku, za stosunkowo niewysoką cenę. Naturalnie wszelkie dostawy wody są ściśle regulowanie, a rury regularnie konserwowane; nierzadko spotykamy się z awariami dostaw wody, co wynika z pęknięć rur.
Oczywistym jest, że żadne społeczeństwo antyczne czy późniejsze nie było w stanie dorównać czasom współczesnym w kwestii dostaw wody. Jednak antyczny Rzym zachwyca nas po dziś dzień jako jedno ze skuteczniej funkcjonujących tworów państwowych w historii świata. Nie inaczej jest w kwestii wodociągów.
Akwedukt rzymski (aquaeductus), czyli dosłownie „ciąg wodny” był wodociągiem doprowadzającym wodę ze źródeł (najczęściej w górach) do miast rzymskich, wykorzystującym zasadę stałego spływu. Woda była następnie dostarczana do licznych fontann, łaźni i szaletów publicznych, lub co bogatszych domów i posesji. W II wieku n.e. Rzym, który liczył około miliona mieszkańców był zaopatrywany przez 11 akweduktów liczących łącznie 420 km, z czego tylko 47 km przebiegało nad powierzchnią ziemi. Sieć ta dostarczała milion metrów sześciennych wody źródlanej na dobę. Przeciętny obywatel Rzymu jednak zaopatrywał się w wodę w publicznych fontannach lub korzystał z niej w termach.
Dzięki zachowanym traktatom i źródłom jesteśmy w stanie wrócić do czasów Cesarstwa i poznać jakie regulacje w życiu codziennym stosowali Rzymianie. I tak np. za sprawą dzieła „O akweduktach miasta Rzym” autorstwa Frontinusa wiemy, że woda dostarczana do miast wodociągami i akweduktami była ściśle nadzorowana, a obywatelom udzielano koncesji na jej odprowadzanie do swoich posiadłości. Doprowadzenie wody na użytek prywatny wiązało się z uzyskaniem koncesji, którą przydzielał cesarz za pośrednictwem listu. Frontinus opisuje krok po kroku jak wyglądała procedura poprowadzenia dodatkowego dopięcia do głównej linii publicznych wodociągów ze zdatną wodą. Co interesujące, uregulowane były takie rzeczy jak ilość przysługującej wody czy rozmiar dyszy na rozgałęzieniu; informacje te dodatkowo umieszczano w formie pieczęci na rurze, aby zapobiec oszustwom.
Jak podaje Frontinus w swoim dziele woda do term dostarczana była nieustannie i nie wymagano żadnego odnawiania koncesji; inaczej sprawa się miała w przypadku prywatnych właścicieli. W dawnych czasach rzymskich koncesja nie przechodziła z automatu na nowego właściciela gruntu lub nie była dziedziczona; z czasem jednak prawo zostało zmienione i nowy gospodarz mógł dalej korzystać z dojścia za opłatą.
Konserwatorzy wodociągów musieli zwracać uwagę na przepływ i siłę nurtu wody, a ewentualnych ubytków doszukiwano się zwłaszcza w nielegalnych „podpięciach” lub „nakłuciach”. Częstą praktyką było „nakłuwanie” rur, zwłaszcza tych znajdujących się pod brukiem. Wyciekająca woda będąca „spadem” była podbierana, bez zezwolenia i opłaty, do prywatnych posesji czy przedsiębiorstw. Warto nadmienić, że Rzymianie uregulowali nawet wspomniane „spady”, czyli wodę która przelewa się w zbiornikach lub przecieka przez nieszczelne rury. Nie można było więc od tak po prostu podejść pod akwedukt i zbierać wodę do wiadra z nieszczelnej konstrukcji.
Frontinus (40-103 n.e.), a właściwie Sekstus Juliusz Frontyn, był postacią na swoje czasy wybitną. Sięgnął najwyższych szczebli wojskowych (dowództwo w Germanii) i politycznych (trzykrotny konsul, namiestnik Brytanii). Jednak z pewnością jego największa wiedza i zdolności leżały w inżynierii. W czasie rządów cesarza Nerwy (96-98 n.e.) pełnił stanowisko kuratora (zarządcy) rzymskich akweduktów. Z tego to okresu pochodzi wspomniane dzieło „O akweduktach miasta Rzymu” ( De Aqueductibus Urbis Romae), które składa się z dwóch ksiąg, będących swego rodzaju raportem dla cesarza o stanie akweduktów w Rzymie. Co więcej, Frontyn przedstawia historię i opis dostawy wody do stolicy. Przedstawia prawa rządzące dostawami wody, obłożenie poszczególnych – istniejących na tamten czas – dziewięciu akweduktów: Aqua Marcia, Aqua Appia, Aqua Alsietina, Aqua Tepula, Anio Vetus, Anio Novus, Aqua Virgo, Aqua Claudia i Aqua Augusta. Utwór jest świetnym dowodem na to jak świetnie zorganizowanym tworem było państwo rzymskie.
IX. Sprośne graffiti
Plagą współczesnych miast są liczne graffiti, które – poza artystycznymi muralami – szpecą krajobraz i dewastują budynki. Graficiarze nie tylko jednak skupiają się na przedstawianiu swoich „umiejętności” malarskich, ale i na wygłaszaniu haseł, mających bardzo często nieprzyzwoity przekaz. Dodatkowo bardzo często pojawiają się rysunki fallusów oraz innych obscenicznych części ciała.
Co jest interesujące w 2013 roku, podczas prac konserwatorskich, na ścianie korytarza w Koloseum naukowcy zauważyli wcześniej przeoczony rysunek fallusa we wzwodzie – datowany na III wiek n.e. Okazuje się, że takie fallusy zwykli rysować na ścianach już antyczni kibice. Co interesujące, tego typu rysunki miały głównie zapewnić powodzenie swoim ulubieńcom, np. gladiatorom. Fallus na przestrzeni dwóch tysiącleci całkowicie stracił swoje pierwotne znaczenie.
W świecie greckim i rzymskim fallus (phallus) był powszechnie stosowany. Wszechobecność fallusa oznaczała też częściowe jego odarcie z seksualności. Nosiły go na szyi dzieci, widniał na płaskorzeźbach, zdobiono nim lampki, biżuterię i naczynia, służył jako amulet, symbol religijny i obiekt żartów. O ile dla nas wzwiedziony fallus zawsze wzbudza skojarzenia z seksem, to w starożytnym Rzymie wachlarz jego znaczeń był dużo szerszy. Fallus był bardzo ważnym i przynoszącym szczęście symbolem. Niektóre z nich były upiększane dodatkowo o łapę lwa, skrzydła lub łeb ptaka.
Fallus był w czasach antycznych postrzegany jako niezwykle ważny symbol. Grecy, Rzymianie i inne ludy dekorowali m.in. mury miast, domów i łaźnie penisami. Wśród Rzymian, Egipcjan, semickich Arabów i Hebrajczyków przyjął się nawet zwyczaj przysięgania na własne krocze. Najczęściej przysięgający trzymał wówczas własne krocze.
Należy dodatkowo nadmienić, że tak jak obecnie, na ścianach antycznych budowli także umieszczano liczne hasła. Naukowcy odkryli na ścianach m.in. w Pompejach i Herkulanum przykładowe niecenzuralne i „codzienne” zapiski:
- Płaczcie dziewczęta. Mój penis was porzucił. Teraz przeszywa tyłki mężczyzn. Żegnaj, cudowna kobiecości!
- Srał tu Apollinaris, lekarz cesarza Tytusa
- 19 kwietnia zrobiłem chleb
- Zmoczyliśmy łóżko. Przyznaję, że zrobiliśmy źle, nasz gospodarzu. Pytasz dlaczego? W naszej izbie nie było garnuszka
- Phileros to eunuch!
Jak widzimy więc niewiele różnimy się od naszych dalekich przodków w kwestii potrzeby wygłaszania swoich przekonań lub odreagowywania emocji.
X. Wylesianie i niszczenie natury
We współczesnym świecie liczne organizacje międzynarodowe walczą o zachowanie wyjątkowych ekosystemów i ochronę zagrożonych gatunków zwierząt. Masowa wycinka lasów, zanieczyszczanie powietrza, polowania na egzotyczne zwierzęta dla celów zarobkowych czy ekspansja ludzkich domostw i miast na tereny zamieszkane przez dzikie zwierzęta są jednymi z najczęściej wygłaszanych oskarżeń pod adresem współczesnej cywilizacji. Jak się jednak okazuje wzorce czerpać mogliśmy już od cywilizacji antycznych, spośród których to Rzymianie odcisnęli największy ślad na naturze obszaru śródziemnomorskiego.
Rzym wraz z ekspansją terytorialną na półwyspie Apenińskim i poza nim doprowadzał do stopniowego wylesiania zajmowanego przez siebie obszaru. Drewno służące m.in. do ogrzewania czy jako budulec było niezwykle pożądane. Powiększająca się populacja, prowadzone na dużą skalę rolnictwo i szybki rozwój ekonomiczny prowadziły do znikania lasów.
Duży wkład w degradację środowiska za epoki rzymskiej miał także wypas zwierząt hodowlanych. Wypasane zwierzęta niszczyły tereny zalesione, tak aby stworzyć podstawę pod uprawę. W greko-rzymskim świecie istniały cztery ważne gatunki zwierząt hodowlanych: bydło, owce, kozy oraz świnie. Ich połączona „działalność” na wybranym terenie miała destrukcyjny wpływ na środowisko. Świnie żywiły się żołędziami, kasztanami, orzeszkami bukowymi, co zapobiegało możliwości reprodukcji drzew. Owce zjadały zieloną trawę, aż do gleby. Kozy z kolei jedzą wszystko, w tym krzewy i młode drzewka. Rolnicy celowo w ten sposób zapobiegali ponownemu zalesianiu terenu.
Wpływ społeczeństwa rzymskiego na stan ekosystemu regionu śródziemnomorskiego znajdującego się pod niegdysiejszym panowaniem Rzymu można dostrzec gołym okiem. Świetnym przykładem jest chociażby makia, która jest wtórną formacją roślinną występującą w wilgotniejszych siedliskach w rejonie śródziemnomorskim. Powstała w miejscu zniszczonych przez Rzymian twardolistnych, głównie dębowych lasów. Stąd też m.in. Italia w dużej mierze jest obszarem o niskim zalesieniu, zdominowanym przez krzewy.
Zaznaczyć należy, że uprawianie ziem powodowało tworzenie się nieużytków oraz bagien. Miały miejsce także katastrofy naturalne: powodzie (nawet Rzym bywał takimi dotknięty; pierwsza, duża powódź odnotowana została w 241 roku p.n.e.), błotne lawiny, klęski głodu.
Jak widać więc już w czasach antycznych ludzkość potrafiła negatywnie oddziaływać na ekosystem.