Wojskowy fenomen, genialna organizacja, nowatorskie podejście, perfekcyjna maszynka wojenna. Większość ludzi takimi epitetami określa rzymską armię. Niewielu jednak zastanawia się nad przyczynami jej niewiarygodnych sukcesów. W jaki więc sposób niewielkie miasto-państwo stworzyło wojsko, które pozostawało bezapelacyjnie najgroźniejszą siłą zbrojną przez ponad 400 lat? Nie mógł to być geniusz jednego dowódcy, jak działo się to w przypadku Aleksandra Macedońskiego, ani też skuteczność pojedynczej formacji jak w wypadku greckich hoplitów. Rzymianom udało się stworzyć system, oparty na współdziałaniu wszystkich elementów życia społeczno-gospodarczego i dopiero to dało podstawy do budowy świetnej armii. Żeby to zrozumieć musimy jednak zacząć od początku…
Trwa VI wiek p.n.e. Rzym jest jednym z wielu miast koalicji latyńskiej, pozostając jednocześnie pod władzą królów etruskich. Na tronie zasiada Serwiusz Tulliusz. Można zaryzykować stwierdzenie, że reformy przeprowadzone za jego panowania stały się przyczynkiem do stworzenia rzymskiej maszynki wojennej. Tulliusz wpadł na pomysł by społeczeństwo podzielić na 5 klas majątkowych. Członkowie każdej z klas zobowiązani byli do służby wojskowej i zakupu własnego ekwipunku (dla każdej z klas wyglądał on nieco inaczej). Mówimy tu oczywiście o mężczyznach w wieku dojrzałym. W Rzymie obowiązek służby wojskowej trwał od 17 do 46 roku życia. W ten sposób tworzono legion – podstawową, rzymską formację opartą przede wszystkim na ciężkozbrojnej piechocie. Jazda była nieliczna (na 4500 żołnierzy w legionie jeźdźcy zajmowali jedynie 300 miejsc), a w jej skład wchodzili członkowie najbogatszej klasy ekwitów, których stać było za zakup konia. Tak sformowany legion zaczął stwarzać coraz większe zagrożenie na polach bitew, choć jako jednostka nie był jeszcze w pełni dopracowany, gdyż brakowało mu elastyczności.
Znacznie poprawiła się ona w wyniku reformy wojskowej Kamillusa w V wieku p.n.e. Podzielił on legion na 30 manipułów, a każdy z nich na 2 centurie. Jednocześnie jednostki ciężkiej piechoty zostały podzielone na trzy grupy: najmniej doświadczeni, stojący w pierwszych rzędach hastati (10 manipułów po 120 osób), bardziej doświadczeni, umiejscowieni w środku principes (również 10 manipułów po 120 osób) i najbardziej doświadczeni weterani stojący w trzecim szeregu, triarii (10 manipułów po 60 osób). Do każdego manipułu przydzielano też grupę 40 lekkozbrojnych. Tak powstał rzymski system manipularny. Dokładne uporządkowanie formacji, połączone z wysoką dyscypliną legionistów pozwoliło Rzymowi na odnoszenie coraz częstszych zwycięstw. Na początek Rzym przejął kontrolę nad związkiem latyńskim i stopniowo poszerzał ją na cały Półwysep Apeniński.
Jednak, jak wspomniałem na początku, Rzym to nie tylko świetna armia, ale cały system społeczny, którego działanie należy przybliżyć czytelnikowi. Od początku republiki (509 p.n.e.) Rzym zmagał się z problemem podziałów społecznych. Jak w każdym społeczeństwie starożytnym istniał też i tu podział rodowy. Należący do arystokratycznych rodów patrycjusze nie chcieli dopuścić do władzy biedniejszych i nie urodzonych szlachetnie plebejuszy. Ci stanowili jednak dużą część społeczeństwa, więc ich kolejne bunty (tzw. secesje ludu) były zagrożeniem dla jedności państwa. Stopniowo jednak przez różne formy nacisku plebejusze otrzymywali dostęp do kolejnych urzędów i możliwość zawierania związków małżeńskich między stanami, aż w końcu w 287 roku p.n.e. ustawa Hortensjusza zobowiązała patrycjuszy do przestrzegania uchwał zatwierdzonych na komicjach plebejskich bez potrzeby potwierdzenia ich ważności przez Senat, doprowadzając do pełnego zrównania w prawach obu tych grup społecznych. Jest to jeden z nielicznych przypadków w starożytności (obok demokracji ateńskiej), gdzie wszyscy obywatele danego państwa zostali zrównani w prawach politycznych, a jedyne różnice stanowił posiadany majątek. Jednolite i pogodzone na gruncie prawnym społeczeństwo funkcjonowało znacznie sprawniej nie musząc martwić się o konflikty wewnętrzne na tle pochodzenia. Ciekawym i godnym zauważenia jest również fakt, że Rzymianom udało się zrezygnować z podziału rodowego już w III wieku p.n.e., natomiast społeczeństwa europejskie począwszy od średniowiecza zmagały się z tym problemem, aż do czasów rewolucji francuskiej.
Przyjrzyjmy się teraz systemowi organizacji Italii jaką Rzym wprowadził po podboju Półwyspu. Aby zapewnić ochronę podbitym terenom Rzymianie zakładali na nich kolonie, czyli miasta dla swoich obywateli, które służyły jednocześnie jako bazy wojskowe i sposób na zaspokojenie głodu ziemi przez ludność chłopską. Inną formą organizacji były municypia, czyli miasta których ludność otrzymywała tzw. ograniczone prawo rzymskie (tzn. bez możliwości głosowania i kandydowania na urzędy). Miasta te zachowały pewną dozę autonomii, choć płaciły daniny na rzecz Rzymu. Ostatnią formą organizacji był sojusz. Sprzymierzeńcy (socii), byli zobowiązani do dostarczania Rzymowi kontyngentów wojskowych, jednocześnie nie posiadali praw rzymskich, ani latyńskich, ani też nie mogli zawierać sojuszy z innym miastem niż Rzym. Dzięki takiej organizacji Rzym jako jedno z niewielu państw starożytnych posiadało niewyobrażalne rezerwy wojskowe. W razie porażki jednej armii, natychmiast istniała możliwość powołania pod broń drugiej. W okresie wczesnej republiki powoływano pod broń jednorazowo dwie armie konsularne z których każda liczyła ok. 20 tys. żołnierzy. Tymczasem rezerwy wojskowe państwa w III wieku p.n.e. wynosiły 500 tys. osób, co oznacza, że teoretycznie, w trakcie jednej wojny, Rzymianie mogli ponieść porażkę w której traciliby w całości obydwie armie konsularne aż 12 razy, co było oczywiście niemożliwe biorąc pod uwagę skuteczność legionów. O możliwościach mobilizacyjnych Rzymu przekonali się tacy wybitni dowódcy jak Pyrrus, czy Hannibal. Ten pierwszy powiedział kiedyś, że armia rzymska jest jak hydra, bo gdy odcina się jej głowę, na jej miejsce wyrastają dwie kolejne.
Dochodzimy tu jednocześnie do kolejnej cechy rzymskiego systemu społecznego, jakim było powszechne poczucie odpowiedzialności na ojczyznę, umiejętność współpracy i mobilizacji wszelkich sił, a w razie konieczności rezygnacja z własnych korzyści i przywilejów dla dobra państwa. Jako przykład podać tu można rok 216 p.n.e., kiedy to Rzymianie ponieśli klęskę pod Kannami tracąc większość z prawie siedemdziesięcio-tysięcznej armii. Zwycięski Hannibal nie zdecydował się na oblężenie Rzymu, bo gdy tam dotarł, na potężnych murach miasta już stali obrońcy. Mimo braku pieniędzy w skarbie państwa, utraty rzeszy doświadczonych dowódców i żołnierzy, Rzymianie masowo zgłaszali, że są gotowi do służby wojskowej i byli w stanie wyłożyć z własnej kieszeni pieniądze na uzbrojenie i wyszkolenie nowej armii, która w 202 roku p.n.e. pokonała weteranów Hannibala pod Zammą. Niewiele znajdziemy podobnych przykładów w którymkolwiek ze znanych nam społeczeństw w historii świata.
Lucjusz Emiliusz Paulus wraz z Gajuszem Terencjuszem Warronem otrzymali polecenie od senatu ostatecznego zlikwidowania armii Hannibala. Bitwa poprzez sprytny manewr Hannibala przerodziła się w rzeź, której nie uniknął konsul Paulus. Mimo ogromnej porażki jaką poniosły rzymskie wojska, Rzymowi udało się stworzyć nowe wojska, a tym samym przytłoczyć Kartaginę swoją przewagą w liczbie rekrutów i zapasach.
Inną cechą Rzymian była niewiarygodna umiejętność adaptacji do nowych warunków, a także dostrzeganie własnych błędów i niedopuszczanie, by pojawiły się w przyszłości. Myślenie wybitnie innowacyjne było oczywiście cechą jednostek, ale ich pomysły wpływały na trwałą poprawę działania całego systemu. Jako przykład przytoczę tu reformę wojskową przeprowadzoną przez Gajusza Mariusza, która zmieniła oblicze rzymskiej armii. Pod koniec II wieku p.n.e. Rzym zmagał się z problemem dużej liczby proletariuszy (czyli osób znajdujących się poniżej 5 klasy majątkowej, a więc kwalifikującej się najwyżej do służby we flocie). Mariusz wpadł na pomysł by pozwolić im dobrowolnie zaciągać się do wojska i gwarantować jednolite uzbrojenie. Każdy z legionistów nosił hełm, zbroje płytową, nagolenniki, sandały (buty nie były w tym czasie codziennością), uzbrojony był w krótki miecz, sztylet i dwa oszczepy, a do tego zobowiązany był do noszenia narzędzi i sprzętu potrzebnego przy pracach oblężniczych. Wszystkich rekrutów poddawano szkoleniu wojskowemu i treningowi kondycyjnemu. Podstawową jednostką operacyjną stała się kohorta licząca 480 żołnierzy i dzieląca się na 3 manipuły po 160 wojskowych, a każdy z nich na 2 centurie po 80 osób (pierwsza kohorta miała podwojoną liczbę żołnierzy). Dopiero 10 kohort łączyło się w legion. Tym sposobem zrezygnowano z armii obywatelskiej rekrutowanej na podstawie klas majątkowych, a stworzono armię zawodową ujednoliconą pod względem sprzętu, otrzymującą stały żołd i dobrze wyszkoloną. Wojsko przestało być obowiązkiem, a stało się zawodem. Ponieważ żołd i łupy gwarantował wódz, armia stała się bardziej przywiązana do dowódcy niż do senatu, co dawało wybitnym jednostkom szansę udowodnienia swoich umiejętności, jednocześnie pozostawiając niemal wolną rękę w dowodzeniu co wykorzystali najbardziej ambitni, by doprowadzić do upadku republiki, ale to już inna historia .
Wiemy więc, że armia rzymska była groźna jako formacja sama w sobie. Szyk manipularny, podział na mniejsze jednostki zwiększający elastyczność legionu, uzbrojenie łączące dobre wzorce zaczerpnięte z różnych zakątków Europy. Legion okazał się być też łatwiejszy w dowodzeniu niż np. grecka falanga (zasługująca na miano równie potężnej jednostki). Nawet przeciętnie wykwalifikowany dowódca mógł skutecznie wykorzystać siłę armii, natomiast wybitni wodzowie, jak Scypion Afrykański, czy Juliusz Cezar potrafili dzięki legionistom dokonywać manewrów nie do pomyślenia dla innej jednostki. Jednak nie tylko to sprawiło, że Rzymianie byli tak groźni. Ich siłę stanowiły też olbrzymie rezerwy wojskowe, genialna organizacja podległych sobie ziem, świadome swoich obowiązków społeczeństwo i niezwykła determinacja wielu pokoleń. Rzymianie nie byli niepokonani, ale przez długi czas potrafili podnieść się po poniesionej porażce i wyciągnąć z niej wnioski. Wszystkie te czynniki sprawiły, że od czasów wojny z Pyrrusem (początek III wieku p.n.e.), do końca panowania Marka Aureliusza (koniec II wieku n.e.) rzymski legion nie miał realnego konkurenta w tej części świata.