Rozdziały
Nawet największym z geniuszy strategii do wygranej potrzebna jest garść szczęścia. Gajusz Juliusz Cezar, który do dziś uchodzi za jednego z największych wodzów w historii, nie był niezwyciężony. W pewnym momencie wojny domowej przeciw Pompejuszowi, Cezara od porażki uratował właściwie tylko cudowny zbieg okoliczności. Jak to możliwe, że ów “bóg wojny” znalazł się o włos od tragedii? Jaka decyzja uratowała go w ostatniej chwili?
Tło
Wojna między dwoma najpotężniejszymi osobistościami w Rzymie była nieunikniona. Po jej symbolicznym rozpoczęciu w 49 r. p.n.e., jakim było przekroczenie przez Cezara rzeki Rubikon, cezarianie wypchnęli zwolenników Pompejusza z Italii i Hiszpanii. Pompejusz zaczął więc gromadzić swoje siły w Grecji. Jak zauważa Cezar, w swym dziele O wojnie domowej: „Pompejusz miał rok czasu do przygotowania swych sił. […] Utworzył osiem legionów z obywateli rzymskich”. Były to więc znaczne siły, które Cezar musiał rozbić za wszelką cenę chcąc zakończyć wojnę. W styczniu 48 r. p.n.e. przeprawił się więc na czele 15 000 żołnierzy przez Adriatyk lądując na terenie Epiru. Drugą armią, która wypłynęła z Italii, dowodził Marek Antoniusz. Cezar zdobył kilka twierdz wroga, a następnie pomaszerował w kierunku Dyrrachium, gdzie ufortyfikował się Pompejusz.
Armie
Cezar miał pod swoimi rozkazami 15 000 ludzi. Część z tych wojsk stanowili weterani wojen galijskich, jednak ich liczba nie była aż tak znacząca, jak zauważył przed bitwą jeden z dowódców Pompejusza, Tytus Labienus. Jednym z legionów pod dowództwem Cezara był Legio IX Hispana, dziś uważany za jeden z najstarszych i najsłynniejszych legionów rzymskich, głównie z powodu zaginięcia w tajemniczych okolicznościach na ziemiach brytyjskich w 120 r. n.e.
Pomocą dla Cezara miał być w tej kampanii Marek Antoniusz, który dowodził siłami liczącymi około 20 000 żołnierzy.
Pompejusz zgromadził w okolicach Dyrrachium znacznie większe siły, bo liczące aż 45 000 ludzi. Część jego oficerów stanowili dawni podwładni Cezara, jak wspomniany już wcześniej Labienus. Pomimo tak wielkiej przewagi, Pompejusz nie odczuwał potrzeby wydania Cezarowi bitwy. Przybył pospiesznie do Dyrrachium przed Cezarem i nie chciał stracić tego miasta z uwagi na ogrom zgromadzonego tam uzbrojenia, dlatego też obwarował się w jego okolicy. Armia Gnejusza Pompejusza miała za plecami morze, a przed sobą zbliżającą się armię Cezara.
Przed bitwą
Juliusz Cezar również nie miał zamiaru zaczynać bitwy ze znacznie silniejszymi siłami Pompejusza. Zamiast tego również zlecił budowę fortyfikacji tak, aby odciąć Pompejusza od dostaw żywności i wody. Podczas budowy umocnień oraz po ich postawieniu stale dochodziło do starć między obiema armiami. Dowódcy unikali jednak stoczenia walnej bitwy. W obu armiach problem stanowiło zaopatrzenie. Konnicy Pompejusza zagrażał brak paszy dla koni, a armii Cezara głód. Napięta sytuacja i ciągłe utarczki między stronami nieuchronnie prowadziły do otwartej walki.
Bitwa
10 lipca o świcie jednostki Pompejusza zaatakowały dwie kohorty IX Legionu, który pracował nad nieskończonymi jeszcze fortyfikacjami na południu [patrz: Plan Bitwy]. Był to słaby punkt w umocnieniach Cezara. Obrońcy ponieśli spore straty i istniało ogromne ryzyko, że pompejańczycy przerwą oblężenie. Trudną sytuację w porę spostrzegł jednak Marek Antoniusz, który przybył na miejsce wraz z posiłkami i tylko dzięki jego pomocy udało się utrzymać pozycje. Żołnierze Pompejusza zdobyli jednak dobrze ufortyfikowany obóz cezarian.
Na taką sytuację nie mógł pozwolić Cezar. Należało odbić obóz i odepchnąć kohorty Pompejusza z powrotem. Osobiście wyprowadził więc 33 swoje kohorty, w tym zdziesiątkowany Legion IX i szybko natarł na legion Pompejusza w zajętym przez niego obozie. Zaskoczenie było pełne. Gnejusz Pompejusz nie zdążył wysłać wsparcia do broniącego się legionu. Cezarianie zaczęli wdzierać się przez wały i odzyskiwać utraconą rankiem fortyfikację. I wtedy zdarzyła się rzecz, która zmieniła losy tej bitwy na niekorzyść Cezara.
Otóż kohorty cezariańskie atakujące fort na prawym skrzydle w pewnym momencie straciły orientację w terenie i zapędziły się daleko w stronę rzeki i morza. Widząc to, Pompejusz szybko przeniósł część swoich oddziałów w to właśnie miejsce i wywołał popłoch w wojskach Cezara. Legioniści oraz konnica zaczęli uciekać. Wielu ludzi zostało zadeptanych. Lewe skrzydło, widząc panikę na prawej flance, również rozpoczęło dramatyczny odwrót. Żołnierze pędzili skakając przez wały i nie bacząc na rannych towarzyszy. Cezar próbował opanować popłoch. Przybył na miejsce walk i starał się osobiście zawrócić żołnierzy, „lecz mimo to jedni, schyliwszy sztandary, pędzili dalej tą samą drogą, drudzy ze strachu wręcz je porzucali, a nikt się w ogóle nie zatrzymał”. Atak cezarian zakończył się więc paniką i dramatycznym odwrotem, którego Juliusz Cezar nie był w stanie powstrzymać. Jego wojska na lewym skrzydle zaczęły się wycofywać oddając niedokończone fortyfikacje na południu w ręce wroga. Wszystko wskazywało nieuchronnie na klęskę Cezara. Wystarczyło, gdyby teraz Pompejusz zaatakował wszystkimi siłami. A jednak zdarzyło się coś, co uchroniło Gajusza Juliusza Cezara przed katastrofą.
Otóż, jak sam pisze o tym Cezar, Pompejusz nagle wstrzymał atak i nakazał wrócić żołnierzom na pozycje, gdyż obawiał się pułapki. Po pierwsze, nie mógł zrozumieć dlaczego początkowo zwycięski atak nagle został przerwany i żołnierze przeciwnika zaczęli uciekać. Po drugie, doskonale znał Cezara i wiedział, że to sprytny i przebiegły wódz. Stąd wysnuł wniosek, że zapewne jest to podstęp. Nie chciał ryzykować wielkich strat. Uciekający w popłochu ludzie Cezara nie byli więc ścigani i nie zostali wybici. Pompejusz był pewien, że uniknął pułapki. Cezar z pewnością sam nie do końca rozumiał co się wydarzyło. Przegrał bitwę, lecz wyszedł z niej bez szwanku.
Następstwo
Straty Cezara w bitwie to, według niego samego, 990 ludzi oraz 32 centurionów i kilku znaczniejszych ludzi. Większość z nich poległa jednak nie w walce, lecz zostali stratowani podczas ucieczki. Być może straty Cezara były jednak większe, lecz trudno to ustalić. Pompejusz stracił natomiast ponad 2000 ludzi.
W nocy z 10 na 11 lipca, gdy Pompejusz radował się swoim zwycięstwem i przerwaniem oblężenia, Cezar wycofał się zostawiając dwa legiony w celu zmylenia przeciwnika. Następnego dnia Pompejusz zorientował się w swoim położeniu. Pozostał sam na polu walki, podczas gdy Cezar zdołał odejść ze swoją armią w bezpieczne miejsce. Prędko wysłał kawalerię w pościg, ale ta nic nie wskórała.
Pompejusz, pewny siebie po wygranej bitwie, ruszył za Cezarem w stronę Tesalii. Tam, jeszcze w roku 48 p.n.e., doszło do decydującej bitwy całej w wojnie domowej. Cezar rozgromił wojska Pompejusza pod Farsalos 9 sierpnia. To zwycięstwo okazało się pełne i ostateczne.
Bitwa pod Dyrrachium pokazuje, że zdarzają się na wojnie sytuacje, kiedy nawet najbardziej genialny wódz nie potrafi zapobiec katastrofie. Okazuje się jednak, że bardzo często znaczącą rolę odgrywają także szczęśliwe zrządzenia losu.