Rzymskie elity pogardzały i niepokoiły się tym, czym zajmowała się reszta ludności w czasie wolnym od pracy. Choć Rzymianie wywodzący się z wyższych sfer mieli negatywny stosunek już do widowisk i spektakli, gdzie gromadziło się licznie pospólstwo, to jednak gorsze były i tak bary oraz tanie kafejki i jadłodajnie.
Odmalowywano drastyczne obrazy ludzi, jakich można tam było spotkać. Rzymski poeta satyryczny Juwenalis opisuje na przykład obskurną pijacką melinę w Ostii, której klientami są, jak twierdzi, marynarze, rzezimieszki, złodzieje, zbiegli niewolnicy czy kaci.
Istnieją świadectwa wielokrotnych prób nałożenia podatków lub prawnych ograniczeń na takowe placówki. Cesarz Tyberiusz miał zabronić sprzedaży wypieków; cesarz Klaudiusz podobno zlikwidował „tawerny” i zakazał serwowania gotowanego mięsa oraz ciepłej wody; cesarz Wespazjan zarządził ponoć, że barom nie można sprzedawać żadnej żywności poza grochem i bobem.