W czasach starożytnych atleci stosowali substancje pozwalające zwiększyć wydolność organizmu. Sofista Flawiusz Filostrat – grecki biograf z II-III wieku n.e. – wspomina, że zawodnikom medycy podawali wywar z grzybów lub chleb z przyprawami i wyciągiem maku, zawierające stymulujące organizm alkaloidy.
Pliniusz Młodszy zapisał z kolei, że sportowcy spożywali wywar ziołowy zwiększający ponoć masę mięśniową i tężyznę przed wyścigami rydwanów. Podobne napary byli greccy biegacze. Starożytni sportowcy często wykorzystywali również pobudzające właściwości atropiny występującej w korzeniu mandragony.
W Grecji powszechnie wierzono również w moc jąder byka. Olimpijczyków z pewnością poddawano tej bogatej w testosteron „byczej” kuracji. W użyciu były także takie produkty jak: suszone figi, wino, ziołowe leki, strychnina i halucynogeny.
Jeśli jakiś sportowiec okazał się być oszustem, dostawał dożywotni zakaz występu na zawodach, a jakie imię znajdowało się ścianach prowadzących do amfiteatru, sprowadzając na niego i rodzinę hańbę.