W Muzeum Archeologicznym w Neapolu, w bocznej niewielkiej sali, w której wystawiana jest kolekcja antycznych gemm, znajduje się chyba jeden z najbardziej niezwykłych eksponatów – tzw. Tazza Farnese – kamienny talerzyk o średnicy około 20 cm. Ilekroć zaglądam do Neapolu i staję przed tym arcydziełem, nie mogę wyjść z podziwu nad kunsztem dawnych artystów-rzemieślników. Ale poza pięknem jest w niej coś jeszcze: niesamowita historia, która z powodzeniem nadawałaby się na scenariusz fascynującego filmu.
Ale po kolei: talerzyk powstał w Egipcie najpóźniej w I wieku p.n.e., zapewne u schyłku panowania Ptolemeuszy. Wykonano go z warstwowego, półprzezroczystego kamienia – onyksu, tak aby poszczególne warstwy utworzyły obraz, którego znaczenie dzisiaj nie jest do końca jasne. Interpretacji jest wiele. Stary mężczyzna po lewej z „rogiem obfitości” interpretowany jest jako bóg podziemi Hades lub jego egipski odpowiednik – Ozyrys. Młody mężczyzna w środku bywa identyfikowany jako Horus. Kobieta poniżej niego – to zapewne bogini Izyda (na co może wskazywać charakterystyczny węzeł szaty na piersiach), kobiety po prawej – zapewne alegoria obsianych pól lub pór roku, a u góry – męskie postaci symbolizują pomyślne wiatry. Grupę dopełnia znajdujący się na dole Sfinks (wyraźnie widać tylko jego głowę, ponieważ cały tułów wyrzeźbiony jest w kamieniu ciemniejszej barwy). Jedna z hipotez mówi, że półleżąca kobieca postać może przedstawiać wizerunek Kleopatry VII – ostatniej królowej Egiptu. Na spodzie talerzyka znajdziecie wizerunek gorgony Meduzy o wężowych włosach.
Szczegóły trudno dostrzec – wiele detali widać dopiero pod światło. Inne przeciwnie – oglądane pod światło przestają być widoczne.
Jakkolwiek interpretacji jest wiele, bez wątpienia wizerunki na talerzyku w jakiś sposób wyrażają szczęście i dobrobyt panujący w Egipcie pod panowaniem Ptolemeuszy.
Ten przedmiot nie był częścią wyposażenia zwykłego egipskiego domu. Nie był nawet własnością jakiegoś arystokraty lub innego bogacza. Najwyższa jakość jego wykonania nie pozostawia wątpliwości, że musiał był własnością królów Egiptu, jego dalsze losy wskazują, że należał zapewne do słynnej Kleopatry. Kto wie? Może ona sama trzymała go w dłoniach?
Kiedy czytałem o losach tego przedmiotu, przyszło mi do głowy skojarzenie z pięknym filmem Purpurowe Skrzypce (1998), którego bohaterem jest tytułowy instrument muzyczny – przechodzący z rąk do rąk przez pokolenia, i przez stulecia zmieniający właścicieli. Z niezwykłym onyksowym talerzykiem było podobnie – wraz z całym skarbcem Kleopatry dostał się w ręce Rzymian po aneksji Egiptu przez Oktawiana. Można zaryzykować twierdzenie, że pewnie wraz z innymi łupami wojennymi przewieziono go ulicami Rzymu w procesji triumfalnej, którą Oktawian uczcił pokonanie Antoniusza i Kleopatry. I odtąd stał się częścią rzymskiego skarbca cesarskiego. Można jedynie gdybać, przez ile rąk znanych Rzymian musiał przejść: Kaliguli? Nerona? Hadriana? Trajana? Marka Aureliusza? Kommodusa? Wiadomo, że później talerzyk znalazł się w Konstantynopolu i znajdował się tam aż do złupienia tego miasta przez krzyżowców. Nie mam bliższych danych na ten temat, ale przypuszczam, że przedmiot ten był tak cenny, że pozostawał nieprzerwanie własnością cesarzy najpierw rzymskich, potem bizantyjskich.
W XIII wieku, po złupieniu Konstantynopola, w posiadanie talerzyka weszli handlarze, którzy sprzedali go na dwór księcia Szwabii. Dwa stulecia później odnalazł się na dworze perskim, a jeszcze później na dworze króla Neapolu. Po drodze przez jakiś czas „gościł” także w Wenecji. Wreszcie stał się własnością rodziny Farnese, której wspaniała kolekcja antycznych dzieł sztuki stanowi obecnie podstawę ekspozycji Muzeum Archeologicznego w Neapolu.
Jak na ironię – ten wspaniały przedmiot przetrwał dwa tysiąclecia, przetrwał upadek Egiptu, Rzymu i Konstantynopola. Przetrwał starożytność i średniowiecze. Pół świata przebył we wszystkich kierunkach bez żadnego uszkodzenia. Niestety w dwudziestoleciu międzywojennym miał pecha – jakiś szaleniec rozbił muzealną gablotę, a wraz z nią talerzyk. Dzisiaj uważne oko dostrzeże miejsca, w których poszczególne kawałki zostały sklejone.