Zapraszam do przeczytania fragmentu najnowszej książki: „Nagie posągi, brzuchaci gladiatorzy i słonie bojowe” – pozycji, która odpowiada na pytania o starożytnych Greków i Rzymian, które baliście się zadać w szkole! Wydawcą pozycji jest Dom Wydawniczy REBIS.
26. Jak im się udało zbudować Koloseum w niecałe dziesięć lat?
Liczby przedstawiają się imponująco: długość – 188 metrów, szerokość – 156, wysokość – 58,5 metra; 80 wejść, około 50 tysięcy miejsc dla widzów. Równie niezwykłe były udogodnienia dla widzów. Górne rzędy siedzeń osłaniała przed słońcem markiza przypominająca żagiel, którą rozwijał i zwijał oddział cesarskich marynarzy. Misterna bariera z kości słoniowej i złota, ze stanowiskami strzeleckimi, chroniła dolne rzędy przed skaczącymi drapieżnikami. We wnękach pod siedzeniami znajdowały się toalety i fontanny1. Wzdłuż krawędzi piaszczystej areny czekały dziesiątki zapadni, aby uwolnić egzotyczne bestie i gladiatorów z labiryntu podziemnych korytarzy i cel. Krótko mówiąc, Koloseum było cudem rzymskiej inżynierii budowlanej. Co zaskakujące, ta ogromna budowla, od trzepoczących markiz dwadzieścia pięter nad areną po labirynt oświetlonych korytarzy pod nią, powstała w większości w ciągu kilku lat1.
W świecie greckim duże projekty budowlane rodziły się wolno i w bólach. Na przykład budowę wielkiej świątyni Zeusa Olimpijskiego w Atenach rozpoczęto około 520 roku p.n.e., ale ukończono ją dopiero w 131 roku n.e. – i to dopiero dzięki potężnemu zastrzykowi pieniędzy z funduszy cesarskich2. Świątynia Hery na Samos, rozpoczęta około 530 roku p.n.e., wciąż była nieukończona, gdy tysiąc lat później grasujące na wyspie plemię Gotów przerwało męki jej budowy2.
Chociaż największe przedsięwzięcia budowlane cesarzy rzymskich miały większą skalę i rozmach niż jakakolwiek świątynia grecka, powstawały znacznie, znacznie szybciej. Kościół Justyniana Hagia Sophia ze swoją niesamowitą centralną kopułą i ogromną złotą mozaiką powstał w ciągu pięciu lat. Kompleks łaźni w Termach Karakalli – budynek o powierzchni ponad sześciu akrów, którego główne pomieszczenia miały ponad trzydzieści metrów wysokości – postawiono w cztery lata3.
Nad innymi starożytnymi budowniczymi cesarze rzymscy mieli przewagę w trzech głównych dziedzinach. Byli niekwestionowanymi władcami prawie jednej czwartej ludzkości i mieli możliwość mobilizowania sił i zasobów na skalę, o jakiej nie śnili najwięksi królowie czy rajcy największych nawet miast. Po drugie, mieli dostęp do masowo produkowanych materiałów budowlanych. Pod koniec I wieku n.e. każdy duży kamieniołom, z którego dobywano marmur i granit w cesarstwie rzymskim, należał do państwa. Z tych kamieniołomów – znajdujących się w tak odległych krajach jak Grecja, Tunezja i Egipt – wysyłano kolumny, bloki i prefabrykowane posągi w liczącą setki, a nawet tysiące kilometrów podróż do stolicy. Najdalsze ze wszystkich kamieniołomy znajdujące się na rozpalonych słońcem pustkowiach Pustyni Wschodniej w Egipcie wyprodukowały od pięćdziesięciu do stu ton granitowych kolumn dla rzymskich świątyń i łaźni4. Równie ważne dla procesu budowlanego, choć mniej dramatyczne, były cegielnie zlokalizowane w dolinie Tybru, które co roku produkowały miliony kwadratowych cienkich cegieł w trzech standardowych rozmiarach. Ostatni czynnik, który pozwalał cesarzom budować w tak szybkim tempie, stanowiła mieszanina wody, wapna i piasku wulkanicznego zwana rzymskim betonem. W przeciwieństwie do nowoczesnego betonu nie był on wylewany, ale układany cienkimi warstwami na wypełnionym gruzem fundamencie. Twardniał jednak tak samo dobrze jak współczesny, a niekiedy nawet lepiej5. Beton pozwolił Rzymianom budować ogromne sklepienia i kopuły. Ale najczęściej był używany jako wypełniacz oszczędzający czas przy budowaniu fundamentów i ścian.
Ogromne zasoby, masowo produkowane materiały i beton dały cesarzom środki do budowania na masową skalę. Robili to ze względów politycznych. Dzięki budowom publicznym w stolicy mogli potwierdzać swą legitymizację i demonstrować, że leży im na sercu dobro narodu. Wespazjan, który zapoczątkował budowę Koloseum, założył nową dynastię i dlatego bardzo mu zależało na wzniesieniu czegoś naprawdę spektakularnego.
Koloseum zbudowali prywatni wykonawcy pod cesarskim nadzorem. Każdy z nich zatrudniał na stałe wykwalifikowanych niewolników i wyzwoleńców, którzy kierowali dużymi zespołami niewykwalifikowanych robotników pracujących za dniówkę3. Chociaż liczba robotników się zmieniała, prawdopodobnie w szczytowym okresie budowy pracowało ponad 10 tysięcy ludzi. Pierwsze zadanie przedstawiało się iście gargantuicznie: wykopać eliptyczny rów – głęboki na dwa i szeroki na ponad sześćdziesiąt metrów – pod zarys planowanego amfiteatru. Ponieważ wykop musiał przecinać skały i miękkie podglebie, samo kopanie mogło zająć większą część roku. Po usunięciu urobku ściany okładano drewnianymi szalunkami, a rów wypełniono kolosalnym betonowym pierścieniem6.
Zaraz po posadowieniu fundamentu rozpoczęto prace nad właściwym budynkiem. Większość dużych rzymskich budowli miała ściany wykonane z licowanego betonu. Zarówno mur obwodowy, jak i wewnętrzne kolumny nośne Koloseum zostały jednak zbudowane z masywnych bloków kamiennych spiętych żelaznymi klamrami. Decyzja o użyciu tak dużej ilości kamienia wynikała z wiedzy budowniczych, że beton rzymski, mimo całej swojej wytrzymałości, ma skłonność do deformacji w miejscach o dużym naprężeniu. Aby uniknąć ryzyka zawalenia się, wszystkie główne elementy nośne zostały wykonane w tradycyjny sposób.
Do budowy użyto trawertynu, ciężkiego wapiennego kamienia wydobywanego na wschód od Rzymu i przewożonego barkami do miasta. W Koloseum znalazło się ostatecznie ponad 100 tysięcy metrów sześciennych kamienia (połączonego około trzystoma tonami żelaznych klamer) – a cała ta masa kamienia, pocięta na bloki o średniej wadze czterech ton, została przeniesiona na budowę za pomocą kilkudziesięciu prostych dźwigów. Każdy z nich składał się z ciężkiej drewnianej ramy podtrzymującej blok i wyciąg. Mężczyźni obracający windą kotwiczną lub chodzący w wielkim kieracie podnosili kamienie mocowane do liny biegnącej przez blo7.
Sklepienia i krypty, na których miały spoczywać siedzenia, powstawały razem ze ścianą obwodową. Chociaż głównym materiałem konstrukcyjnym był trawertyn, szeroko stosowano także tuf (miękką skałę wulkaniczną) oraz beton. Przez cały czas budowniczowie starannie analizowali ciężar konstrukcji i na górnych poziomach mieszali beton z pumeksem, aby zmniejszyć naprężenia w ścianach i fundamentach.
Gdy wysokość muru obwodowego zbliżyła się do ostatecznej wartości, na betonowych koronach sklepień układano marmurowe siedzenia, a rzemieślnicy przystępowali do instalowania różnych udogodnień dla widzów. Hydraulicy prowadzili przez budynek ołowiane rury, podłączali je do pobliskiego akweduktu Klaudiusza i instalowali fontanny. W łukach drugiego i trzeciego piętra rzeźbiarze tworzyli posągi bogów i bohaterów, a kowale wykuwali bramy, aby wypełnić łuki na pierwszym poziomie. Korytarze otynkowano i pomalowano, maszty i płótno markizy ustawiono na miejscu i nareszcie wszystko było gotowe8.
Mężczyzna potknął się, ledwie unikając zderzenia z wysokim gburem, który stał przed nim w kolejce. Złapał jednak równowagę i poprawił fałdy togi. Potem znowu wyciągnął szyję i zagapił się. Jak wszyscy w Rzymie oglądał z daleka, jak wznoszą się mury nowego amfiteatru. Gdy jednak stanął bezpośrednio przed budynkiem, ogarnęły go zupełnie inne emocje. Wschodzące słońce nadawało stromemu marmurowemu murowi różowy odcień, a posągi z brązu ustawione w łukach błyszczały jak iskry, spadające gwiazdy lub… Prozaiczne potrącenie wybiło go z zadumy. Kolejka znów się ruszyła.
Pospiesznie wyjął z sakiewki żeton wejściowy i wręczył go znudzonemu niewolnikowi siedzącemu przy stole9. Niewolnik przyjrzał się żetonowi. Potem, lekko wzruszywszy ramionami, oddał go i wskazał na człowieka stojącego obok strażników w białych płaszczach. Z lekką ulgą – na widok pretorianów zawsze czuł niepokój – mężczyzna ruszył w stronę miejsca oznaczonego na jego żetonie i wtopił się w rzekę ludzi spływającą po szerokich schodach.
Kilka minut przepychania się, jeszcze kilka kondygnacji schodów do pokonania, a potem samotność, wyjście na słońce i widok sektora, w którym miał miejsce. Kiedy dotarł do swojego rzędu, zatrzymał się. Po obu stronach lśniły marmurowe ławki. Daleko w dole iskrzyły się piaski areny. W górze markizy wycinały idealną elipsę w błękitnym niebie. Rzym, pomyślał, to naprawdę centrum świata.
27. Jak łapali zwierzęta na widowiska w Koloseum?
Zmrużył oczy, osłaniając je dłonią. Godzinami obserwował zbliżającą się linię światła słonecznego oświetlającą kapelusze senatorów siedzących w pierwszych rzędach, spocone osobistości z drugich rzędów i wreszcie swój sektor10. Czując, że toga przesiąkła mu potem, przesunął się na marmurowej ławce, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. Niestety tylko nadział się na kolana siedzącego za nim mężczyzny. Pogodziwszy się z odrętwieniem pleców, znów spojrzał na arenę1.
Przynajmniej igrzyska wynagrodziły mu niewygody. Obejrzał kilka pierwszorzędnych egzekucji. Jednemu przestępcy przypięto skrzydła Ikara, zawieszono na drucie wysoko nad ziemią i zrzucono na arenę. Innego przebrano za mitycznego barda Orfeusza i przywiązano do pala. Wokół więźnia ustawiono w kręgu dziesiątki oswojonych zwierząt, tak jakby na coś czekały. Wtedy z zapadni wyszedł niedźwiedź i rozerwał „Orfeusza” na strzępy11. Polowania również okazały się bardzo udane. Grupa kobiet przebranych za Amazonki zadźgała szarżującego lwa, a słynny gladiator jednym pchnięciem włóczni zabił wielkiego białego niedźwiedzia12.
Teraz następny cud: na arenie rozległ się głos obwoływacza, który oznajmił, że cesarz przywiózł z dalekiej Etiopii bestię niewidzianą w Rzymie od czasów boskiego Augusta – strasznego i potężnego nosorożca! Tłum zamruczał podekscytowany, organista zagrał triumfalną melodię, a na arenę wkroczyło dziwne zwierzę przypominające byka, ale większe niż jakikolwiek byk, ze skórą pomarszczoną jak u słonia i dwoma groźnymi rogami na pysku. Obok niego pojawił się zdenerwowany treser w zabrudzonej tunice. Strzelając długim batem, popchnął bestię na środek areny. Gdy to zrobił, zaskrzypiały ciężkie drzwi i na arenę wybiegł ogromny byk. Mężczyzna usiadł i czekał. Widział niedźwiedzie walczące z bykami, byki walczące ze słoniami, a kiedyś jeszcze wspaniałe widowisko, w którym lwy gryzły się z tygrysami. Zapowiadała się niezapomniana walka.
Kilkadziesiąt kroków od nosorożca byk zatrzymał się, parskając i grzebiąc kopytami. Nosorożec przez dłuższą chwilę wpatrywał się w drugie zwierzę, ignorując bicz jego tresera. Potem z zadziwiającą szybkością zaszarżował, opuścił potężny łeb i przerzucił byka przez bark. Nosorożec zwyciężył, po czym kłusem zaczął okrążać arenę, a z 50 tysięcy rzymskich gardeł wydobył się ochrypły wrzask.
Igrzyska, na których pojawił się nosorożec, odbyły się w latach osiemdziesiątych naszej ery, a nosorożec stał się celebrytą. Uwieczniano go na monetach, stał się tematem wierszy, a nawet pojawił się w dekoracji świątyni na Forum. Na podstawie tych pełnych uwielbienia przedstawień możemy stwierdzić, że był to biały nosorożec, prawdopodobnie schwytany na terenie dzisiejszego Sudanu Południowego lub Ugandy, jakieś sześć i pół tysiąca kilometrów od Rzymu. Chociaż niewiele nosorożców zawędrowało tak daleko na północ, był on tylko jednym z setek egzotycznych zwierząt przywożonych co roku do Koloseum. Podczas uroczystości związanych z poświęceniem Koloseum zabito nie mniej niż 9 tysięcy zwierząt. Za życia następnego pokolenia w ciągu stu dwudziestu trzech dni igrzysk upamiętniających podbój Dacji (współczesnej Rumunii), zabito 11 tysięcy.
Aby sprostać temu ogromnemu zapotrzebowaniu, zwierzęta sprowadzano z każdego zakątka znanego świata. Niedźwiedzie przywożono z tak odległych miejsc jak Szkocja. Z północnej Europy sprowadzano łosie, żubry i tury. Tygrysy łapano w północnym Iranie i Indiach. Egipt dostarczał krokodyli i hipopotamów, a inne części Afryki Północnej – lwów, lampartów, panter, hien i słoni. Afryka Subsaharyjska słała gazele, żyrafy, strusie, zebry, małpy człekokształtne i od czasu do czasu nosorożce.
Niektóre zwierzęta występujące na arenie schwytali żołnierze. Wojska rzymskie polowały na gazele w Egipcie, tropiły lwy w Berberii i chwytały niedźwiedzie oraz bawoły na Bałkanach. Niektórzy legioniści dorabiali sobie do żołdu, chwytając zwierzęta. Jeden z germańskich centurionów w ciągu sześciu miesięcy złapał pięćdziesiąt niedźwiedzi. Większość zwierząt, które pojawiły się w Koloseum, łowiły jednak lokalne grupy doświadczonych myśliwych. W niektórych częściach Afryki Północnej łowcy organizowali się gildie. Gdzie indziej pracowali jako wolni strzelcy wynajęci do dostarczenia zamówionej liczby zwierząt w określonym terminie4.
Metody polowania różniły się w zależności od gatunku zwierząt. Roślinożerne, jak jelenie i gazele, łowcy z psami i pochodniami zapędzali w długie sieci. Żubry, które szarżując, mogły rozerwać każdą sieć, zapędzano w doliny wyłożone natłuszczonymi skórami, na których traciły równowagę i wpadały do zagrody. Strusie chwytano na lasso, a lwy łapano w pułapki z przynętami w postaci jagniąt lub koźląt. Lamparty odurzano podobno winem wlewanym do wodopojów. Młode tygrysy chwytali myśliwi na szybkich koniach13.
Złapanie zwierząt było najprostsze. Dużo więcej kłopotów sprawiało przywiezienie ich do Rzymu i utrzymanie przy życiu do igrzysk. W pierwszym etapie podróży zwierzęta roślinożerne szły przywiązane do wozów. Mięsożerne zaś zamykano w wentylowanych drewnianych skrzyniach, które ładowano na wozy ciągnięte przez woły. Po dotarciu do granic cesarstwa myśliwi mogli korzystać z ciężkich wozów pocztowych. Maksymalna ładowność tych pojazdów wynosiła około sześciuset kilogramów, a mogły one pomieścić do dwóch drapieżników zamkniętych w skrzyniach. I co ważne, każde miasteczko, przez które przejeżdżali myśliwi, miało obowiązek karmić zwierzęta, nawet przez tydzień6.
W afrykańskich portach specjalizujących się w wysyłaniu zwierzyny do Rzymu na potrzeby igrzysk cumowały specjalne statki przeznaczone do przewożenia dużych zwierząt. Wydaje się jednak, że większość z nich odbywała długą podróż do Italii stłoczona w ładowniach statków służących do przewozu towarów masowych. Po przybyciu na miejsce słonie i inne zwierzęta roślinożerne wysłano do cesarskich posiadłości poza stolicą14. Resztę prowadzono bezpośrednio do Rzymu, gdzie trzymano je na dużym wybiegu otoczonym wysokim kamiennym murem, gdzie stały rzędy drewnianych zagród i klatek15. Najbardziej interesujące okazy pokazywano w centrum miasta. Na przykład za panowania Augusta powstał zbiornik, w którym ku uciesze rzymian pływały krokodyle nilowe, a egipscy treserzy urządzali regularne pokazy dla gapiów, wyławiając gady sieciami i rzucając je na platformę, gdzie wygrzewały się na słońcu7.
Czekając na wyjście swych zwierząt na arenę, treserzy szkolili niektóre z nich do rozrywki. Lwy uczono lizać ręce opiekunów i przynosić w pysku żywe zające. Małpy miały się nauczyć występować w miniaturowych żołnierskich mundurach i jeździć na kozach po arenie. Najbardziej agresywne drapieżniki szkolono do walki i uczono przezwyciężać strach przed ludźmi. Te najdziksze miały służyć do wykonywania egzekucji na więźniach. Kilka otrzymało nawet sceniczne imiona16.
Czasami drapieżniki otrzymywały żywą zdobycz: według jednej anegdoty do klatki wrzucono kozę, ale ku zmartwieniu treserów tygrys się z nią zaprzyjaźnił. W czasie igrzysk drapieżniki karmiono szczątkami zwierząt zabitych na arenie. Pomiędzy igrzyskami mięso dostarczali rzeźnicy. To mogło sporo kosztować: Kaligula rozkazał kiedyś w ramach zmniejszenia kosztów karmić zwierzęta więźniami. Do utrzymania egzotycznych zwierząt przy życiu w obcym dla nich środowisku nie wystarczało ich tylko karmić. Jeden z rzymskich urzędników skarżył się, że większość krokodyli, które wielkim kosztem sprowadził z Egiptu, była zbyt chora, aby jeść9.
Na dzień przed występem na igrzyskach zwierzęta roślinożerne zwożono na przedmieścia Rzymu, a mięsożerne z powrotem wpychano do skrzyń transportowych. Ostatniej nocy przewożono je do Koloseum. Nieopodal trzymano słonie i inne duże zwierzęta, które wchodziły na arenę przez jedno z wejść na poziomie gruntu. Wszystkie mniejsze od byków zaganiano do tuneli pod areną, gdzie setki niewolników nadzorowało tętniący życiem podziemny świat klatek i wind. Tuż przed występem odbywały się ostatnie przygotowania: zwierzęta strojono, owijając im łapy świątecznymi girlandami lub posypując futro złotym pyłem. W końcu windą poruszaną przez niewolników wjeżdżały na arenę. Praktycznie wszystkie ginęły w ciągu kilku minut po dotarciu do celu17.
Polowania na zwierzęta pozwalały cesarzom zademonstrować swoją hojność, potęgę i dominację Rzymu nad samą naturą. Ale odbywało się to wielkim kosztem dla przyrody. Do czasu ostatnich igrzysk w Koloseum tureckie pantery, irańskie tygrysy, egipskie hipopotamy i leśne słonie z Afryki Północnej zostały niemal doszczętnie wytrzebione. Nie tylko ludzie padali ofiarą rzymskiego imperializmu.