Kiedy myślimy o zwierzętach, które najbardziej wpłynęły na losy ludzkości, najpewniej na pierwszym miejscu stawiamy konie – wszak to na ich grzbietach przemieszczały się armie, władcy, a w końcu i rzesze zwykłych ludzi. Być może pomyślelibyśmy o psie – pierwszym udomowionym zwierzęciu w historii. Ale w tych rozważaniach często zapominamy o innym, niepozornym stworzeniu, którego rola była nie mniejsza, a może nawet jeszcze bardziej znacząca niż wyżej wymienionych. Osioł, odkąd został udomowiony w Północnej Afryce ok. 6000 r. p.n.e., stał się najważniejszym zwierzęciem jucznym w dziejach starożytności.
Karawany osłów, mogące liczyć od kilku do nawet kilkaset zwierząt, każde noszące ok. 75 kg wszelkiego rodzaju towarów od tkanin po cenne kruszce (no i oczywiście zapasy), przemierzały Egipt, Nubię, Mezopotamię, Jedwabny Szlak i – oczywiście – Grecję oraz Rzym. Ważniejsze od nich były tylko muły – zazwyczaj bezpłodne krzyżówki klaczy osła i ogiera konia. Oba ceniono za wytrzymałość – mogły maszerować bez pojenia przez dwa dni utrzymując tempo ok. 25 km na dobę, rzecz absolutnie nieosiągalna dla wykorzystywanych jucznie wołów.
Na pustynnych szlakach osła zdetronizował dopiero wielbłąd, udomowiony przeszło 2000-3000 lat później na Półwyspie Arabskim.
Poza tym osły służyły również w rolnictwie do ciągnięcia pługów i do jazdy wierzchem.
Osły i muły towarzyszyły legionom rzymskim w Germanii i Galii niosąc zaopatrzenie, prowiant, uzbrojenie, a czasem i ludzi – ich szczątki datowane na 160 r. n.e. znaleziono w forcie Biriciana (w obecnej Bawarii). Nie zabrakło ich także w służbach pocztowych i kurierskich.
Hodowla osłów i mułów była intratnym interesem. Rzymscy hodowcy uważali, by zwierzęta rozpłodowe były dużego rozmiaru, miały odpowiednie cechy fizyczne – pochodziły z „dobrej rasy”. Klacze w wieku czterech do dziesięciu lat rodziły zwykle pięć młodych (będąc w ciąży nigdy nie pracowały). Te odstawiano od matek w pierwszym roku życia, zaś do pracy zaczynano je przyuczać w trzecim, m.in. w celu zahartowania wysyłano je w zimne górskie rejony. Nadprogramowe samce kastrowano, by były spokojniejsze.
Mimo swego niebagatelnego znaczenia osły często traktowane były źle, z pogardą jako „zwierzęta-robotnicy”, w przeciwieństwie do koni – „zwierząt-panów”. Ślady na ich szkieletach wskazywały, że były eksploatowane do granic wytrzymałości i nierzadko padały ze zmęczenia. Muły – mieszańce osła i konia – były w oczach starożytnych gdzieś pomiędzy nimi.








