Kapłani rzymscy oprócz czynności kultowych spełniali też niekiedy inną rolę – reprezentowanie funkcji „swojego” bóstwa. Szczególnym przypadkiem takiego kapłana był flamin Jowisza, najczcigodniejszy z kolegium piętnastu. Dotyczyły go obszerne reguły, nakazy i zakazy kryjące w sobie nad wyraz złożony symbolizm. Z pozoru wydawać się może, że flamin Jowisza to człowiek jak wszyscy inni: oto jest zwykłym obywatelem i nie musi przejść żadnej inicjacji w celu dostąpienia do swojej godności.
Mimo to swoistej „inwestytury” flamina dokonuje sam pontifex maximus – chwila ta jest punktem zwrotnym w życiu flamina. Tryb życia pary (i słowo to jest nad wyraz istotne) flaminów z zewnątrz wygląda całkiem normalnie, odpowiada standardowi życia małżeńskiego. Pojawiają się jednak już pierwsze kwestie odrębności. Flamin i flaminka, poślubieni według najdoskonalszego rytu confarreatio (jedyny możliwy, w przypadku chęci zostania flaminem Jowisza), sprawują swą funkcję niejako wspólnie, są sobie nawzajem potrzebni. „Jeśli straci on [flamin] żonę, wycofuje się z flaminatu.” – mówi Aulus Gellius i dodaje: „małżeństwo flaminów nie może być prawomocnie rozwiązane inaczej jak przez śmierć”. Wyjaśnia to popularny zwyczaj przywdziewania przez rzymskie panny młode flammeum (ognistoczerwonego zawoju). Był to dobry znak na przyszłość, symbol wierności i przywiązania. Flaminka nosiła wspomniany zawój stale.
Wyjątkowość flamina zauważalna jest także w innych aspektach. Jest to jedyny kapłan, posiadający prawo do zasiadania w senacie. Co więcej, ma prawo do krzesła kurulnego i poruszania się po mieście w wozie. Próbowano też symbolicznie ugruntować wyobrażenie „zakorzenienie” flamina w Rzymie – nie mógł on spędzić nawet jednej nocy poza miastem, a trzech nocy pod rząd poza łożem małżeńskim. Nogi wspomnianego łoża były na dodatek pokryte cienką warstewką błota – symbol ustawicznej łączności z ziemią Rzymu. Łoże ustawiano w westybulu domu flamina, co sprawiało, że kapłan był zawsze dostępny dla współobywateli. Flamin Jowisza miał być najbardziej rzymskim z Rzymian, a przy tym najbardziej ludzkim z ludzi: nie wolno mu było dotykać sfermentowanej mąki i surowego mięsa – pożywienia nieodpowiedniego na ludzkie potrzeby.
Te niezwykle sztywne reguły uzmysławiają niecodzienną rolę flamina i stan odosobnionego wywyższenia, w którym żył. Flamin egzystował ustawicznie w kontekście sakralnym – gdy przejeżdżał przez miasto, wszelka praca w pobliżu ustawała, by kapłana otaczała wieczna cisza wielkiego święta. Takie zasady można wymieniać i wymieniać: z domu flamina nie wolno było wynieść absolutnie nic poza ogniem przeznaczonym do celów sakralnych, a u wezgłowia kapłańskiego łoża zawsze stać musiało pudełko z ciastkami ofiarnymi. Istotne było również nakrycie głowy flamina, zwane apex. Tworzyło sakralny kontekst; uszyte ze skóry ofiarnego zwierzęcia miało na czubku gałązkę oplecioną nicią przędzoną z wełny takiegoż zwierzęcia. Flamin dysponował też liktorem i rózgą – niezbędne składniki do rozpędzania zbierających się podczas ofiar tłumu. Dodatkowo, golić mógł się tylko i wyłącznie brzytwą z brązu, materiału stosownego do religijnego kontekstu.
Nie należy jednak wysnuć z tego wszystkiego błędnego wniosku, jakoby to ciało flamina miało być czymś uświęconym. Święta była funkcja i rola – popełnienie błędu rytualnego skutkuje natychmiastowym pozbawienie flamina jego „mocy”. Bytem uświęconym jest ponadto nie flamin, a małżeństwo flaminów; rozwód oznaczał koniec pełnienia funkcji. Skoro więc nie sam kapłan, a jego funkcja jest ważna, to musi on ciągle o niej przypominać, choćby przez ustawiczne noszenie apexu (dopiero bardzo późno zezwolono na zdejmowanie tego nakrycia głowy w domu). Obywatele mogli dotykać flamina, lecz ten powinien w odpowiedniej chwili zastosować „obronny gest”, podkreślić swoją odmienność, a nie łączyć się i zlewać w jedno z plebsem.
Jowisz był panem przysięgi i prawa, toteż i jego kapłan musiał czerpać z tego jakąś korzyść. Flamin Jowisza stał ponad przyrzeczeniami, nie miał obowiązku ich składania. Był to wyraz koniecznej mu wolności, jako sługi pana praw. Złożyć przysięgę znaczy nic innego jak związać się, a zgoda na więzy jest wykluczona dla flamina, bo jest wykluczona dla jego boskiego patrona. Symbolem tego jest też brak węzłów w stroju flamina Jowisza – nie ma ich na apexie, nie ma na pasie, nie ma też nigdzie indziej. Flaminowi nie wolno było nosić pierścienia, jeśli nie był przerywany i pusty. Nie mógł nawet dotykać i wspominać w mowie bluszczu, gdyż ten „wiąże to, co schwyta”; tym samym powinien był też unikać przechodzenia pod pędami winorośli.
Flamina ograniczał też zakaz spożywania bobu (ze względu na złowrogą konotację ze śmiercią), nie wolno mu było oglądać, a tym bardziej dotykać zwłok; nie mógł nawet podchodzić do stosu całopalnego, ani słuchać muzyki żałobnej. Działo się tak ze względu na zakaz grzebania zwłok w świętych miejscach, a przecież flamin swą obecnością uświęcał każde miejsce, w którym się znalazł.
Flamin Jowisza bez ustanku podkreślał swą odrębność od innych ludzi. Odmienny strój, sposób życia, gesty, ograniczenia, nakazy – wszystko to tworzyło wokół flamina aurę niezwykłości. Aurę przynależną bogu. Tu dochodzimy do funkcji flamina w społeczeństwie (poza, rzecz jasna, funkcjami ofiarnymi i rytualnymi). Będąc tak wielce odmiennym od reszty społeczeństwa, flamin był duplikatem (ale nie wcieleniem, nie personifikacją) Jowisza, był „dowodem” jego obecności. Można go nazwać posągiem wystawionym bóstwu, symbolem mocy, unaocznieniem działań Suwerena Panteonu. Tak mówi Plutarch: „Jest naturalną konsekwencją, że do kapłana Jowisza, który jest jak ożywiony i uświęcony posąg(!), także można się zbliżyć jak do schronienia dla błagalników, skąd nic nie może ich odstręczyć ani odstraszyć”. Flamin Jowisza ustanawiał łączność miasta ze światem bogów; był wybrańcem, ale nie względu na swój jednostkowy charakter, lecz funkcje, które pełnił i ograniczenia, które go pętały.