Wszechstronny pisarz ze słynnej Cheronei, tworzący w języku greckim, czyli Plutarch napisał (a może także i wygłosił do pewnej publiczności) swojego czasu krótką rozprawę o Aleksandrze Wielkim, która jest nam znana obecnie pod tytułem „O szczęściu czy dzielności Aleksandra”. Dziełko tutaj omawiane składa się z dwóch oddzielnych mów i filologowie klasyczni zajmujący się pracą nad zachowanymi starogreckimi manuskryptami zaliczają je do plutarchowych „Moraliów”.
W mowach tych wielki zdobywca z górzysto-lesistej Macedonii jest przedstawiony jako filozof-praktyk, który wciela pewne ideały, głoszone przez innych filozofów, w życie swoim postępowaniem. Dla niektórych, którzy jeszcze nie czytali tego dzieła wielkiego, chociaż ze sprawami wojska niezbyt obytego, erudyty rodem z Cheronei, takie przedstawienie Aleksandra Wielkiego może wydać się nieco zaskakujące. Niemniej jednak, jak wykazuje Plutarch, takie spojrzenie na największego z Macedończyków ma pewne podstawy, których nie można w swoich rozważaniach na jego temat zignorować.
W pierwszej części (właściwie pierwszej mowie) tego wyjątkowego dziełka, którego tytuł tradycyjnie tłumaczy się zgodnie z jego wersją łacińską, Plutarch z Cheronei udowadnia bogini Tyche, że nie ona stworzyła Aleksandra, tak jak poprzez hojny los tworzy ona chociażby dziedzicznych władców bogatych imperiów orientalnych. Wyliczając wiele przeciwieństw, z którymi nasz wielki zdobywca i filozof praktyk się zmierzył nasz moralista z Cheronei udowadnia, że Aleksander przerósł wszystkich swoich poprzedników, zarówno władców, jak i myślicieli. W drugiej części tej pracy (także właściwie drugiej oddzielnej mowie) czytelnik otrzymuje wykaz przymiotów Aleksandra, jako człowieka i wodza, które pomogły mu skutecznie zmierzyć się z przeciwnościami, które napotkał w swoim krótko, ale brzemiennym w skutki życiu za sprawą samej Tyche (według wierzeń samego Plutarcha i wielu mu współczesnych). Konkludując, można stwierdzić, że według recenzowanej książeczki, czynnikiem decydującym w przypadku Aleksandra o jego wielkich życiowych powodzeniach była zdecydowanie cnota, a nie samo szczęście, za którym miałaby stać potężna Tyche.
Omawiana książka o niewielkich gabarytach stanowi świetny punkt wyjściowy na temat relacji między cnotami danej osoby, a szczęściem, które to ona posiada w swoim życiu bądź nie. Zdradliwy Talleyrand zawsze chciał pracować tylko z ludźmi mającymi szczęście w życiu i jak ognia unikał pechowców, albowiem był przekonany o znaczeniu szczęścia w życiu – ten daleki od cnót biskup-apostata. Ja osobiście przychylam się do opinii, która zdaje się wyłaniać także z pism plutachowych (także z jego pracy tutaj omawianej), że do powodzenia naszych planów w życiu jest potrzebna zarówno cnota, jak i szczęście, które jeśli współdziałają, to świetnie się uzupełniają.
W wyśmienitym opracowaniu (i także tłumaczeniu) pana Krzysztofa Nawotki, książka ta stanowi dobry przykład na sposób wydania źródeł historycznych wraz z ich opracowaniem, w formie dostępnej dla każdego zainteresowanego czytelnika.