Życie entuzjastów strategii czasu rzeczywistego nie jest ostatnimi czasy usłane różami. Czołowi producenci gier od kilku już lat wyraźnie zaniedbują ten gatunek, a liczbę nowych tytułów, których premiera odbiła się ostatnio szerszym echem można policzyć na palcach jednej ręki.
Jednocześnie obserwujemy ostatnio istny szał na wydawanie zremasterowanych wersji rozmaitych klasycznych tytułów, które przed laty zasłużenie zapisały się w zbiorowej świadomości społeczności graczy. Nie inaczej stało się również w przypadku króla rts-ów z końca poprzedniego milenium…
Do strategii z serii Age of Empires mam szczególnie sentymentalny i osobisty stosunek. W końcu lat 90-tych, czyli w czasach kiedy komputer domowy stanowił jeszcze w Polsce towar luksusowy, będąc w 4 klasie szkoły podstawowej miałem okazję zobaczyć u kolegi zadziwiającą jak na umysł ówczesnego 10-latka grę, w której należało zbudować okazałe miasto, zrekrutować potężną armie a następnie nie dać przeciwnikowi żadnych szans… Tą grą była pierwsza część Age of Empires i w moim przypadku była to miłość od pierwszego wejrzenia. Jakiś czas później, posiadając już własnego „blaszaka”, mogłem cieszyć się własnym egzemplarzem drugiej odsłony serii. Była ona doskonalsza względem poprzednika praktycznie w każdym aspekcie, zapewniła setki godzin wyśmienitej zabawy i stanowi dla mnie jeden z ważnych symboli beztroskiego czasu dzieciństwa. Dlatego mając sposobność zagrania po blisko 20 latach w odświeżoną wersję dawnego hitu uczucie radości mieszało się u mnie z pewnymi obawami. Czasami bywa bowiem tak, że stykając się z wyidealizowaną legendą sprzed lat można zaliczyć twarde lądowanie poznawcze. Jak było w tym przypadku?
Swoją przygodę z Age of Empires II: Definite Edition rozpocząłem tak samo jak dwie dekady temu: od kampanii. Chciałem w ten sposób na spokojnie odświeżyć sobie mechanikę gry oraz przyjrzeć się nowościom wprowadzonym przez zespół Forgotten Empires. Pierwsze co przykuwa uwagę to gruntownie odświeżona grafika. Dokładnie tak zapamiętałem tę grę jako dziecko. Oznacza to, że twórcy gry poświęcili odpowiednio dużo uwagi warstwie wizualnej, skoro przy obecnym postępie technologicznym wciąż cieszy ona oko. Pozytywnie zaskakuje szczegółowość modeli elementów otoczenia, budynków oraz, co najważniejsze, jednostek. Całość okraszona jest ładnymi animacjami, co sprawia, że obserwowanie starć pomiędzy armiami należy do przyjemności. Miłym dodatkiem względem oryginału, ułatwiającym jednocześnie rozgrywkę, jest możliwość przybliżania oraz oddalania kamery. Tak, pod koniec lat 90-tych taka funkcjonalność w rts-ach wcale nie była czymś oczywistym… Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli chodzi o grafikę „twardego lądowania” nie uświadczyłem – wręcz przeciwnie – jak najbardziej przystaje ona do współczesnych standardów, przy jednoczesnym zachowaniu dawnego klimatu. W szkolnej skali za ten aspekt należy się uczciwa piątka.
Bardziej mieszane uczucia rodzi we mnie oprawa muzyczna. Niewątpliwie należy docenić dodanie przez twórców zupełnie nowej ścieżki dźwiękowej, jednak w moim odczuciu jest ona dosyć mdła i brakuje w niej charakterystycznych, zachodzących w pamięć fragmentów (tak jak to miało miejsce chociażby w przypadku pierwszej części serii). Natomiast raczej u nikogo nie zajdzie potrzeba całkowitego jej wyciszenia w ustawieniach. Można stwierdzić, że muzyka jest. Po prostu. Natomiast bardzo trafnym posunięciem było zachowanie oryginalnych kwestii wypowiadanych przez jednostki. Gracze pamiętający oryginalną odsłonę z pewnością docenią ten miły smaczek.
Czas poruszyć zatem najważniejszą kwestię, czyli mechanikę odświeżonej wersji. Czy pozwala ona czerpać podobną satysfakcję z gry co oryginał przed laty? Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Z pewnością należy podkreślić, że pod względem zasadniczych mechanizmów rozgrywki to wciąż ten sam „stary i dobry” Age of Empires II. Moim zdaniem bardzo słusznym założeniem przyjętym przez Forgotten Empires było powstrzymanie od rewolucji w tym zakresie. Mamy tu raczej do czynienia z kosmetycznymi usprawnieniami oraz dostosowaniem interfejsu do współczesnych standardów. Dzięki temu osoby który grały w oryginalną edycję kilkanaście lat temu błyskawicznie poczują się jak ryba w wodzie w Definitive Edition. Z moich obserwacji wynika, że większym modyfikacjom poddana została natomiast sztuczna inteligencja, co jest zdecydowanie zmianą na plus. Przy odpowiednio wysoko ustawionym poziomie trudności przeciwnik komputerowy może stanowić spore wyzwanie nawet dla wytrawnego fana gier strategicznych. To niewątpliwie pozytywnie wpływa na żywotność tytułu.
Jednocześnie należy stwierdzić, że rozgrywka w Age of Empires zestarzała się w specyficzny sposób. Przede wszystkim zauważalne jest to, że w porównaniu chociażby do obecnego króla rts-ów, czyli Starcrafta II, wszystko dzieje się tutaj wolniej. Możemy raczej zapomnieć o stosowaniu taktyk obliczonych na „zrushowanie” przeciwnika w ciągu 10 minut. W przypadku Age of Empires dużo lepiej sprawdza się wyważone podejście, obliczone na dbanie o stały postęp technologiczny, ulepszanie jednostek oraz sukcesywne powiększanie liczebności wojska na drodze do ostatecznego zwycięstwa. Takie podejście u niektórych osób z pewnością może wymagać przyzwyczajenia. W porównaniu do bardziej współczesnych tytułów zauważalnie bardziej problematyczna jest również kontrola ogólnej sytuacji w przypadku większych potyczek. Mikrozarządzanie jednostkami w gorących momentach bitew stanowiło dla mnie niejednokrotnie wyzwanie i czułem jak brakowało mi rozwiązań znanych chociażby ze wspomnianego Starcrafta II czy serii Dawn of War. Jednak po wewnętrznym przestawieniu się na bardziej „oldskulowy” model rozgrywki mogę stwierdzić, że wciąż może ona dostarczyć sporo frajdy i stanowi wyzwanie dla szarych komórek mózgowych.
Jak zatem ostatecznie ocenić Age of Empires II: Definitive Edition? W mojej ocenie pozytywnie. Przystosowanie gry do współczesnych realiów, przy jednoczesnym zachowaniu dawnego klimatu, wymagało odpowiedniego wyczucia ze strony twórców i z tego zadania wywiązali się należycie. Stwierdzenie, że mamy do czynienia z powrotem legendy może być w tym przypadku nieco na wyrost, jednak chcę wierzyć, ze odświeżona edycja tego klasycznego rts-a przyciągnie przed monitory nowe pokolenie graczy. Ja z pewnością będę do niej powracał regularnie i w skali szkolnej wystawiam jej mocną czwórkę z plusem.