Prawnik kojarzy się nam z osobą wysoce racjonalną, opierającą się na niezbitych dowodach i faktach, szanującą prawo pisane. Religia, wiara i kult raczej nie idą w parze z tym zawodem, a przynajmniej nie w kwestii wyrokowania, jednak należy mieć świadomość, że prawnicy antycznego Rzymu, znani chociażby z działalności za czasów cesarza Septymiusza Sewera (nota bene wielkiego miłośnika prawa już od czasów swojego dzieciństwa) swoimi korzeniami sięgają funkcji pontyfika, czyli archaicznego kapłana.
Aby sobie to uzmysłowić, należy zwrócić uwagę, że wybitni Rzymianie, tworzący prawo (ius), nie byli tylko jego znawcami, ale i „budowniczymi”. Grupa zawodowa prawników miała w czasach cesarstwa prerogatywa pozwalające jej na tworzenie prawa. Zanim to jednak nastąpiło, „prawnicy” przeszli długą drogę. Obejmowała ona funkcję archaicznego kapłana, następnie republikańskiego arystokraty, potem doradcy i „przyjaciela” princepsa z czasów pomiędzy Augustem i Antoniuszami, wreszcie pierwszoplanowego funkcjonariusza administracji seweriańskiej i późnoantycznej.
Archaiczny kapłan, należący do kolegium pontyfików (najistotniejszej instytucji religijnej archaicznego Rzymu obok flaminów, augurów i westalek), był interpretatorem najważniejszych zasobów wiedzy zbiorowości – kalendarza, a także modlitw i inwokacji do bogów. Był „mędrcem”, którego pytano o radę – jak należy „rozmawiać” z bogami, ale też jak potraktować swojego przyjaciela lub wroga, jak zachować się w danej sytuacji, by nie urazić przodków. Z rad pontyfika tworzyło się coś na wzór niepisanego prawa. Tworzenie ius opierało się na mores, czyli tradycyjnych wzorcach zachowania, znanych nawet w przedpaństwowej fazie rozwoju wspólnoty. Ludność zadawała pontyfikowi pytanie, a on odpowiadał, jak należy się zachować, co powiedzieć, jaki gest uczynić. Był to model responsum, który po licznych przekształceniach stał się jednym z najtrwalszych fundamentów rzymskiej wiedzy prawniczej.
Z czasem jednak obraz „mędrca-kapłana” traci na wyrazistości i znaczeniu, a jego miejsce zajmuje obraz „mędrca-człowieka dobrze urodzonego”. Rodzi się współzależność pomiędzy wiedzą prawniczą a prymatem wielkich rodów, mająca przetrwać co najmniej do końca Republiki. Responsa dały podwaliny pod państwo prawa, z czasem stały się szkieletem panujących w nim relacji. Wciąż jednak nie zajmowano się lex publica, czyli regułami ogólnymi. Pozostawano wciąż przy zasadzie pytanie-odpowiedź, jedynie najważniejsze kwestie spisywano, jak np. Prawo XII Tablic.
Odpowiedzi zasięgnięte od dobrze urodzonych wciąż istniały w sferze mos maiorum. Powoływano się na precedensy i dawne sytuacje. Mimo że pole przyciągania otaczające prawo i jego język przemieściło się od religii ku polityce, nie pociągnęło to za sobą zmian w sposobie myślenia. Podejście do ludzi oczekujących odpowiedzi nie zmieniło się radykalnie u nowego „arystokratycznego eksperta” w stosunku do kapłańskiego poprzednika. Zwracano bardziej uwagę na szczegóły spraw, nagromadziły się dodatkowe doświadczenia, ale nie nastąpiły zmiany jakościowe. Jeszcze w III wieku p.n.e mamy do czynienia z tradycją głównie ustną, mądrością złożoną ze słów i znaków społeczności. Forma pisemna w rzadkich przypadkach pojawiania się przed połową II w. p.n.e. odnosi się wyłącznie do problemów walki politycznej.
Z czasem prawo się „krystalizowało” – stało się bardziej wysublimowane, dojrzalsze, korzystało ze złożonej moralności opartej na perswazji i prawdzie, a nie tylko obyczajach przodków. Poddano też w wątpliwość dawny prymat pontyfików, o czym mówił Mucjusz Scewola w opowiadaniu Cycerona. „Nieraz słyszałem od mego ojca, że nie można być dobrym pontyfikiem, jeśli się nie ma dobrej znajomości prawa cywilnego.” (O prawach, 2, 19, 47). Widoczna jest w tym cytacie zmiana mentalności – bycie pontyfikiem nie oznacza znajomości prawa, lecz to znajomość prawa pozwala na bycie pontyfikiem. Utrwalało się prawo racjonalne i formalne, pomyślane w abstrakcyjnych formach. Z czasem kryzys polityczny pogrzebał związek między wiedzą prawniczą a „władzą” w państwie. Prawnicy zaczęli się wyodrębniać jako elitarna i profesjonalna grupa, która po upadku republiki wspierała cesarza. Począwszy od czasów Augusta, prawnicy pogłębiają autonomię swojej doktryny i przez blisko dwa stulecia rozwijają logikę swoich sądów. Princepsi zawierali niepisane sojusze z tą nową grupą. Godzili się na pewne ustępstwa, tzn. nie tworzyli nowego, własnego prawa, lecz konsultowali swoje decyzje ze wspomnianymi prawnikami. Z czasem stało się to naturalne, a związki między prawnikami a cesarzami były silne i jawne, jak np. za czasów Hadriana, kiedy to jego doradca, wybitny prawnik Julian, inspirował wiele decyzji cesarza i służył mu cenną pomocą, np. przy konstrukcji Edictum Salvianum.
Pod koniec II wieku n.e. wykształca się w Imperium Rzymskim model rządów coraz bardziej biurokratyczny i scentralizowany, o coraz rozleglejszych funkcjach kierowniczych i kontrolnych. Dzieje się to za czasów Sewerów, kiedy to znosi się autonomię prawników znaną z poprzednich lat, w zamian za ich wysokie pozycje w cesarskiej administracji. Seweriańscy ministrowie-prawnicy nadawali kształt i kierunek aparatowi o niebywałej złożoności. Tu z kolei świetnym przykładem może być Ulpian, „prawnik-wysoki urzędnik” czasów Aleksandra Sewera. Nie przemawiał przez niego zbiorowy głos prawniczej grupy, najważniejsze było słowo ustawodawcy w osobie cesarza, które prawnik potwierdzał, korzystając z ogromnego dorobku lat poprzednich (wyciągając to, co potwierdzało, a pomijając to, co zaprzeczało nowym prawom) i tym samym sankcjonował coraz śmielsze zapędy kolejnych władców, krystalizując ius.