Antyczni Rzymianie mieli nieraz problem z określeniem po raz pierwszy widzianego stworzenia, które zostało przywiezione z kolejnego podboju. Dowodem na to są szczegółowe opisy, nastręczające autorom ewidentnie sporo trudności. Za przykład służyć może niezwykle obrazowy opis zwierzęcia sprowadzonego po raz pierwszy przez Cezara na potrzeby swego czterodniowego triumfu we wrześniu roku 46 p.n.e.
Kasjusz Dion przytacza opis stwora:
Podam opis tak zwanego wielbłąda-pantery (camelopardalus), ponieważ po raz pierwszy został przywieziony do Rzymu przez Cezara i wszystkim pokazany. Zwierzę to we wszystkim przypomina wielbłąda, poza nogami. Nie mają one tej samej długości, przy czym tylne nogi są krótsze. Poczynając od kłębu, wyrasta ono wysoko, co daje wrażenie, że sięga piętra zmierzając aż pod dachy. Podtrzymuje resztę swego ciała na przednich nogach i wznosi szyję nadnaturalnej długości. Jego skóra jest cętkowana, jak skóra pantery i z tego powodu jego nazwa odnosi się do obu zwierząt.
Tego samego określenia używa żyjący wcześniej Pliniusz, ale ten korzysta jeszcze z zapożyczenia – nabus (NH 8.37.69). Czyżby nazwa miała związek z Królestwem Nabatei? Nie jesteśmy pewni, czy 2 tysiące lat temu na terenie dzisiejszej Jordanii żyły żyrafy, ale nie jest wykluczone, że sprowadzano je drogą morską ze środkowej Afryki, a portem były okolice obecnego kanału Sueskiego. Zamiana nabus na camelopardus to także dobry przykład wulgaryzacji języka łacińskiego.