Jak Rzymianie radzili sobie z chorobami i czy w ogóle zdawali sobie z sprawę z ich etiologii? Odpowiedzią na to jest “Rzecz o rolnictwie” Terencjusza Warrona. Może to nas zaskakiwać, ale sto lat przed naszą erą zdawano sobie sprawę z obecności mikroorganizmów i ich chorobotwórczego wpływu na człowieka!
Terencjusz pisze:
Szczególna uwaga należy się wyborze miejsca zamieszkania, aby usadowić je u podnóża lesistego wzgórza, przy szerokich pastwiskach i wystawić je na najzdrowsze wiatry w tej okolicy. (…) Jeśli musisz budować nad rzeką, uważaj, by nie wystawiać budynku na wprost od rzeki. Będzie tam bardzo zimno zimą i niezdrowo latem. Należy przedsięwziąć środki w gdy zamieszkuje się w sąsiedztwie bagien. Z powodu obu podanych przyczyn i dlatego, że lęgną się tam pewne maleńkie istoty, niewidoczne gołym okiem, które fruwają w powietrzu, przedostają się do ciała przez usta i nos i tam wywołują poważne choroby.
Nie wiemy, skąd Warron o tym wiedział, skoro sam dodaje, że istoty te nie są widoczne. Z pewnością jednak miał dostęp do osiągnięć nauki, które jednak zatraciły się w mrokach dziejów. Nie mamy też pojęcia, jak to się stało, że wiedza i cywilizacja upadła tak nisko, że trzeba było prawie dwóch tysięcy lat, by do podobnych wniosków doszedł po wielu trudach Ludwik Pasteur i Lister, czy jeszcze później Fleming.
Na przykład Egipcjanie 4,5 tysiąca lat temu znali wpływ penicyliny, chociaż zapewne nazywali ją inaczej. W kilku źródłach znajdziemy informacje, że choroby płuc i rany leczono spleśniałym chlebem. Manuskrypty znajdowane na papirusach (Papirus Ebersa) po dziś dzień wprawiają naukowców w osłupienie, którzy zgodnie twierdzą, ża wiedza tam zawarta przekraczała wiedzę np. Hipokrtesa oraz Galena.