Jak dowiadujemy się z badań, łaźnie publiczne, latryny, kanały ściekowe, fontanny i czysta woda pitna nie chroniły wcale antycznych Rzymian przed pasożytami.
Opublikowana praca w magazynie „Parasitology” dowodzi, że cywilizacja rzymska uważana za bardzo higieniczną nie odbiegała mocno od epoki żelaza, jeżeli chodzi o stopień przenoszenia się pasożytów. Autor pracy Piers Mitchell swoje badania prowadził w oparciu o pozostałości w ściekach kanalizacyjnych, szambach, dołach wypełnionych śmieciami czy grobach. Ku jego zaskoczeniu okazało się, że cywilizacyjne udogodnienia Rzymian jedynie zwiększyły stopień przenoszenia się pasożytów i bakterii.
Według niego najpowszechniej występującymi pasożytami czasów rzymskich były włosogłówka (Trichuris trichiura) i nicienie (Ascaris lumbricoides), które przenosiły się w wyniku skażenia żywności kałem. Według badacza taki stopień zarażenia wynikał z faktu, że Rzymianie przygotowali pożywienie bez uprzedniego mycia rąk lub poprzez stosowanie ludzkich odchodów jako nawozu.
Często występowały także pierwotniaki typu Entamoeba histolytica, które powodowały czerwonkę z krwawą biegunką, bólami brzucha i gorączką. Tutaj duże znaczenie miało zakażenie wody pitnej ludzkim kałem. W antycznym Rzymie występowały także wszy czy pchły i to na poziomie podobnym jak w czasach średniowiecza i Wikingów.
Warto także wspomnieć o tym, że w czasach rzymskich (w porównaniu do epoki żelaza i brązu) zwiększył się zasięg występowania jajeczek bruzdogłowca szerokiego. Badacz sądzi, że wynika to z tego, że Rzymianie uwielbiali sos garum, wytwarzany ze sfermentowanych wnętrzności ryb. Płyn nie był gotowany, a jedynie wystawiany na słońce.
Podkreślić należy, że rzymscy lekarze byli świadomi występowania pasożytów. Galen (130-210 n.e.) będący nadwornym lekarzem Marka Aureliusza, Kommodusa czy Septymiusza Sewera uważał, że pasożyty powstają spontaniczne pod wpływem ciepła. Rzymski lekarz zalecał modyfikację diety, upuszczanie krwi oraz stosowanie leków, które mogły mieć chłodzący i suszący efekt. W przypadku wesz i pcheł na miejsca owłosione naklejano plastry, które następnie zrywano. Odwszawianie mogło być codziennością dla większości mieszkańców Imperium Rzymskiego.
Odkrycia Mitchella są o tyle zaskakujące, że dotychczas uważano antycznych Rzymian za w pełni przestrzegających higieny i zdrowszych niż inne ludy. Dowodem na to były publiczne latryny, systemy ściekowe, akwedukty z wodą pitną, toalety wyposażone były w gąbki do mycia miejsc intymnych. Naturalnie udogodnienia Rzymian nie były bezsensowne. Dzięki wspomnianym przybytkom ludzie byli czystsi i pachnęli lepiej. Jak się jednak okazuje inaczej przedstawia się kwesta zdrowia.