Insygnia monarsze kojarzą się nam przede wszystkim z królami średniowiecznej i nowożytnej Europy. Czy jednak zastanawialiście się, jak mogły wyglądać insygnia władzy cesarskiej w Rzymie?
Rzymscy cesarze nie nosili korony. Lecz na wielu płaskorzeźbach i na gemmach zachowały się wizerunki cesarzy z berłem. Kilkanaście lat temu podczas wykopalisk u stóp rzymskiego Palatynu (od strony Koloseum) odkryto niezwykły skarb – ukryte w ruinach sanktuarium Curiae Veteres berła i ceremonialne włócznie. Odkrycie było fascynujące z dwóch powodów:
Po pierwsze wcześniej wygląd takich obiektów znany był tylko z ikonografii. Teraz nareszcie archeologowie mieli okazję zobaczyć takie przedmioty na własne oczy. Ich charakter, szlachetne materiały, z których je wykonano, oraz precyzja rzemieślnicza nie pozostawiały wątpliwości, że jest to symbol władzy: cywilnej i wojskowej. Natychmiast skojarzono więc te przedmioty z tymi towarzyszącymi władcom na starożytnych gemmach. Oto odnaleziono symbole cesarskiej władzy!
Lecz drugą rzeczą, która natychmiast przykuła uwagę badaczy, były okoliczności, które pozwoliły odnalezionym zabytkom przetrwać tyle wieków. Szczegóły odkrycia sugerowały bowiem, że insygnia cesarskie nie znalazły się w tym miejscu przypadkowo. Przeciwnie – wynikało z nich, że ktoś celowo opakował cenne przedmioty i starannie je ukrył w niedostępnym miejscu w starym sanktuarium , a o skrytce najwyraźniej szybko zapomniano. Badania warstw archeologicznych wykazały, że musiało to nastąpić najwcześniej pod koniec III wieku n.e., a najpóźniej na początku IV wieku n.e.
To naprowadziło archeologów i historyków na fascynujący trop, że być może są to insygnia cesarza Maksencjusza. Przypomnijmy, że początek IV wieku to burzliwy okres w historii Rzymu, a panowanie Maksencjusza przerwała przegrana wojna domowa z Konstantynem, który ostatecznie został nowym cesarzem. Nim to jednak nastąpiło, wojska władającego stolicą Maksencjusza starły się z armią Konstantyna nieopodal Rzymu (tzw. Bitwa przy moście Mulwijskim). W wyniku bitwy Maksencjusz zginął w wodach Tybru, a Konstantyn objął władzę.
Choć nie ma na to bezpośrednich twardych dowodów, możliwe, że któryś z oficerów Maksencjusza, widząc śmierć swego dowódcy, pognał na koniu do Rzymu, unosząc ze sobą cenne insygnia władzy, by nie wpadły w ręce zwycięskiego Konstantyna. Wyobraźnia podsuwa wizję, jak pod osłoną nocy ukrywa je w tajnej skrytce nieopodal Koloseum. Jakie były dalsze losy? Nikt nie wie. Konstantyn najwyraźniej nie odnalazł skarbu, który spokojnie przeleżał w skrytce nietknięty do naszych czasów. Może ten, kto ukrył cesarskie insygnia, zginął w zamieszaniu politycznym towarzyszącym zmianie władzy? Jedno jest pewne – ktokolwiek to zrobił, tajemnicę swą zabrał do grobu na siedemnaście wieków.
Przyjrzyjmy się chwilę skarbowi: składa się on z trzech bereł zakończonych kulami wykonanymi ze szkła lub ze skrytokrystalicznej odmiany kwarcu – chalcedonu, oraz z ośmiu starannie wykonanych włóczni i lanc, do których były zamocowane proporce. Oczywiście elementy drewniane oraz tkaniny nie przetrwały do naszych czasów, doskonale zachowały się za to elementy metalowe, szklane oraz kamienne. Całość znaleziska obejrzeć można w muzeum Palazzo Massimo Alle Terme w Rzymie, na poziomie minus jeden, gdzie urządzono dla niego osobną salę. Zachęcam: każdy pasjonat starożytnego Rzymu powinien je zobaczyć!