Wielkie postacie historyczne, których osiągnięcia w dziedzinach kulturo oraz państwotwórczych są niezaprzeczalne zawsze mnie fascynowały. Jedną z takich postaci jest niezaprzeczalnie, trzeci z Pięciu Dobrych Cesarzy, czyli Hadrian, który wielkim filhellenem był. Jedynym, czego nie mogę mu w pewnym sensie wybaczyć jest rezygnacja ze wschodnich zdobyczy swojego wielkiego poprzednika, czyli Princepsa Optimusa.
Powieść historyczna o nim samym, czyli słynne i powszechnie chwalone „Pamiętniki Hadriana”, jaka została napisana w formie pamiętnika przez francuskojęzyczną pisarkę Marguerite Yourcenar (1903 – 1987) nie wchodziła mi najlepiej. Działo się tak pomimo faktu, że jest ona napisana z wielką dbałością o historyczne detale. Długie paragrafy tej książki, napisane w formie osobistych wynurzeń nieco mnie nudziły, ale ze względu na moje uznanie dla mrówczej pracy autorki przy wertowaniu wielu różnych źródeł skończyłem czytać tę powieść. Dziwi też, moim zdaniem jednostronna ocena wielkiego poprzednika Hadriana na cesarskim tronie, czyli Trajana (zwanego przez zarówno jego współczesnych jak i potomnych Optimus Princeps), jako władcy ogarniętego tylko ideą nowych, rzekomo tylko szkodliwych dla państwa rzymskiego podbojów. Powieść tę, jako lekturę godną uwagi, poleciła mi pewna znajoma z miejsca pracy – sama nosząca żeńską formę imienia tytułowego bohatera książki. Moja sympatia do wielkiej i godnej pamięci postaci cesarza Hadriana niewiele mi tutaj pomagała w trawieniu tego tekstu.
Na koniec należy stwierdzić, że omawiana powieść nie umywa się do analogicznych utworów napisanych chociażby przez Roberta Gravesa (np. „Ja Klaudiusz”), czy Stevena Pressfielda („Aleksander Wielki”).