Rzymianie byli bardzo przywiązani do swojej religii. Składanie ofiar panteonowi bogów miało nie tylko znaczenie religijne, ale było również oznaką przynależności do danej grupy społecznej. Wiara ta chociaż bardzo formalistyczna, kształtowała się przez wieki początkowo przejmując wierzenia Etrusków i Greków by w końcu oprzeć swoje wartości na głoszeniu kultu cesarza i przenieść do Rzymu kulturę wschodnią.
Hellenizacja wiary wystąpiła dzięki silnym wpływom kolonii greckich w Italii oraz w Etrurii. Rzymianie szybko zaczęli utożsamiać swoich bogów z greckimi, oraz przyjmować niektórych z nich wraz z ich kultami i świętami. Oczywiście władza wielokrotnie sprzeciwiała się niektórym adoracjom, na przykład uczestniczeniu w bachanaliach, wypędzano astrologów czy zwolenników egipskiego kultu Izydy. Wszyscy rzymscy bogowie byli opiekunami cesarstwa, a co za tym idzie, władza po prostu narzucała tą religię.
W Rzymie to władca był najwyższym kapłanem (pontifex maximus), a godność ta znana była już w czasach Rzymu królewskiego. Tytuł ten w 12 r. p.n.e. przejął Oktawian August i od tego czasu związany był on na stałe z osobą cesarza. Zajmowanie się kultem państwowym przez cesarza miało nie tylko ukazać jego autorytet, ale także zjednoczyć obywateli. Zadanie to było utrudnione, ponieważ mieszkańcy imperium posługiwali się różnymi językami, które zresztą były częścią odrębnych kultur z najróżniejszych zakątków świata. Władcy pragnęli zapisać się na kartach historii, jako budowniczowie świetności imperium, do czego było potrzebne utrzymanie dyscypliny, umocnienie władzy w rękach jednostki, oraz kształtowanie cnót obywatelskich – kultywowanie tradycji rzymskich i podążanie drogą wyznaczoną przez rodzime wartości.
Warto przyjrzeć się podstawowym cechom religii Rzymian. Przede wszystkim była ona wyznacznikiem cyklu życia ludności, to ludzie wybierali dni świąteczne jak również miejsca w których ustawione będą miejsca kultu. Nawet kapłani byli równocześnie urzędnikami i politykami którzy organizowali święta, czy przestrzegali wypełnienia rytuałów. Dużą rolę w sposobie zmiany spostrzegania życia odegrało tutaj przejęcie wpływów orientalnych. Już więc w II wieku przed Chrystusem zaczęto się zastanawiać nad ludzkim przeznaczeniem i życiem po śmierci.
Jak już wspomniałam, kult cesarski miał swój początek w I wieku za panowania linii julijsko-klaudyjskiej, kiedy to władcom oddawano cześć nie tylko w stolicy, ale w szczególności na Wschodzie, oraz w prowincjach afrykańskich. Z czasem cesarzy zaliczanych w poczet bogów zaczęło przybywać i nie zaprzestano tylko na kulcie Augusta i Romy. W następnych latach za panowania Flawiuszów i Antoninów następuje kult divi. Gdy Septymiusz Sewer wygrał wojnę domową z Pescenniuszem Nigrem i Klodiuszem Albinem, dodał do tytulatury swojej, oraz swoich potomków człon dominus noster. W III wieku nastąpił okres przejściowy pomiędzy ubóstwianiem zmarłych cesarzy a tych żyjących, całkowicie zanika za to czczenie bogini Romy. Cesarze zaczynają być upodabniani do bóstw na portretach czy monetach, dodane są im boskie atrybuty. Dopiero w latach siedemdziesiątych III wieku cesarz Aurelian ustanowił oficjalny kult Deus Sol Invictus stając się reprezentantem boga słońca na Ziemi.
Chrześcijanie, którzy pojawili się w I wieku byli źle odbierani przez pogan. Dzięki rozrostowi granic imperium docierali oni z Azji Mniejszej, Syrii, Egiptu czy Palestyny. Nie czcili bogów, nie oddawali czci cesarzowi, nie brali udziału w życiu codziennym czy to politycznym, czy towarzyskim. A ponieważ nie chodzili do świątyń i wierzyli, że mesjaszem jest mało, komu znany Żyd, to łatwo było ich obwiniać za wszelkie niepowodzenia, jak na przykład klęska żywiołowa czy urodzenie zdeformowanego dziecka. Zawsze posądzano masy – nie istniało wtedy pojęcie osobistej odpowiedzialności, za przewinienie przeciw bogom odpowiadała cała społeczność.
Rzymianie mieli jedną charakterystyczną cechę – byli ludźmi bardzo tolerancyjnymi religijnie, jednak tylko dla religii podobnych do swojej własnej. Uznawano bogów krajów podbitych, wcielonych czy sprzymierzonych, ale nadrzędną rolę spełniał kult Jowisza kapitolińskiego. Istniał tutaj stosunek interesów – Rzymianie składali ofiary bogom w zamian za spełnianie ich próśb. Gdy na przykład żołnierze przybywali za granicą czcili bogów miejscowych, barbarzyńskich. W przypadku chrześcijan ich Bóg nie jest bogiem narodu. Dla pogan chrześcijanie byli ateistami, którzy winni byli uczynków, za które karę przewidywało już prawo XII tablic – deportację a nawet śmierć. Na dodatek – o czym nie można zapomnieć – według prawa rzymskiego Jezus był przestępcą skazanym na ukrzyżowanie. Pogrążały go pogłoski o cudach, uzdrowieniach chorych, czy egzorcyzmach. Z tych powodów posądzano chrześcijan o praktykowanie magii i czarnoksięstwo.
Chrześcijanie w przeciwieństwie do Żydów nie byli zwolnieni z odprawiania modłów. Gdy początkowo uważano ich za sektę żydowską przez wiele lat panował spokój, ponieważ prawo rzymskie chroniło Żydów. Oprócz tego że nie musieli oni składać ofiar, mieli wolne soboty oraz byli zwolnieni ze służby w armii. Byli oni grupą uprzywilejowaną, ponieważ ich religia była stara, pełna tradycji. Głównym powodem, dla którego początkowo uznawano chrześcijan za Żydów było to, iż pierwsze misje szerzone były przez gminy żydowskie, a obie grupy mówiły o mesjaszu, oraz tych samych księgach. Sytuacja ta nie mogła trwać długo, ponieważ do chrześcijan dołączały, coraz to większe grupy pogan, w tym także tych zamożnych. Odłączając się od judaizmu stanowili ugrupowanie, które nie było niczym chronione. By uniknąć szykan wyznawcy Jezusa spotykali się pod pretekstem bractw pogrzebowych, tzw. collegia funeratica, collegia tenuiorum. Dodatkowo chrześcijanie byli napiętnowani nawet przez samych Żydów szczególnie, dlatego, że po wydarzeniach w roku 68 opuścili Jerozolimę, co Żydzi traktowali, jako zdradę.
W tym czasie wyznawcy Jezusa oczekiwali na Nową Jerozolimę i Sąd Ostateczny, który miał być ratunkiem od ucisku. Zdawali się oni tolerować państwo jedynie, dlatego że i tak miało ulec zagładzie. Stąd opinia, że chrześcijanie nienawidzili ludzkości i pragną jej zagłady (odium humani generis). Koniec ten nie nadchodził, więc niektórzy z nich szukali pojednania z poganami. Ludzie ci pochodzili głównie z warstwy zamożnych i starali się o stanowiska urzędnicze, gdzie składanie ofiar bogom również wchodziło do ich obowiązków. Nawet, jeśli taki chrześcijanin został pojmany to dzięki swojej wysokiej pozycji mógł liczyć na najłagodniejsze potraktowanie (np. śmierć przez ścięcie zamiast powolnych tortur), lub mógł przekupić strażników.
Pojawiały się również pogłoski o rytualnych mordach, czy kanibalach spożywających małe niemowlęcia ( nawiązanie do doktryny eucharystycznej ciała i krwi). Słyszano też o kazirodczych orgiach (zwracanie się do siebie siostro, bracie), czy bliskich kontaktach chociażby przez pocałunki (pocałunek pokoju na niedzielnej mszy). Spirale nienawiści nakręcali często sami przedstawiciele Kościoła mówiąc, że Rzym zamieszkują złoczyńcy i rozbójnicy. Zdarzało się też że przekonywali żołnierzy do porzucenia służby wojskowej, co budziło niezadowolenie władzy. Niektórzy poganie podziwiali chrześcijan za ich pomoc dla innych ludzi – datki, jedzenie dla biednych, osieroconych, niewolników niezdolnych do pracy, pracowników kopalń czy marynarzy, którzy stracili swoje statki.
Najtrudniejszą kwestią jest ocenienie liczby ofiar prześladowań. Kiedy jedni autorzy uważają że jakaś osoba jako naoczny świadek wydarzeń nie może się mylić, drudzy polemizują z tymi teoriami. Jednak trudno nie zgodzić się z wątpliwościami badaczy. Sam Euzebiusz mówi że opowiada wszystko co może przemawiać za chwałą religii, a zataja to co mogłoby jej zaszkodzić. Często historie męczenników są sfałszowane albo dopisywane po kilkunastu, kilkudziesięciu latach. Osoby, które zginęły za przeciwstawianie się władzy mogły być również zaliczone do osób które zginęły za wiarę. Kult męczenników opierał się na nauce Kościoła o Chrystusie Pośredniku, oraz potrzebie wspierania. Dla pogan śmierć męczeńska stanowiła przejaw prawdy chrześcijańskiej, natomiast Kościół uważał, że męczeństwo stanowi dowód na obecność Ducha Świętego. By upamiętnić śmierć wpisywano imię męczennika do martyrologium. Cześć oddawało się męczennikom w dniu ich śmierci (natalitia – odrodzenie) zbierając się wokół ich grobów, śpiewając psalmy i sprawując Eucharystie. Od IV wieku nad grobami męczenników pojawiają się bazyliki i kościoły, potrzeba jednak ponad 100 lat by ich imiona pojawiły się w kanonie rzymskim. Męczennicy (martyres – świadkowie) stali się kimś na kształt bóstw, idealnych chrześcijan, którzy zastąpili tych znanych z dawnych religii. Nie trzeba było być cesarzem by zostać wielbionym – męczennikiem mógł zostać każdy. Chrześcijanie mogli być również pełni nadziei, że odpokutują grzechy całego życia pobytem w więzieniu. Kościół zmierzał do tego by stać się instytucją nieskalaną, zapominając, że składa się on z większości z nawróconych grzeszników i pogan. Wykorzystywał do tego legendy, które znajdowały posłuch wśród osób kierujących się autorytetem kleru.
Po zakończeniu prześladowań powstał problem tzw. upadłych chrześcijan. Niektórzy biskupi uważali, że złożenie ofiary było grzechem niewybaczalnym, tym bardziej, kiedy przyjęty został chrzest. Inni utrzymywali, że należy wybaczać i po odbyciu odpowiedniej pokuty upadli wracali na łono Kościoła. Takich chrześcijan z pewnością było wielu, naturalny strach przed torturami i śmiercią był podsycany wizjami degradacji społecznej. Obawa przed konfiskatą majątku był najczęściej zarzucaną przyczyną w takich przypadkach. Jednak nie można zapominać, że chrześcijanie byli świadkami dramatu, który wstrząsnął światem antycznym. Później wielokrotnie próbowali różnymi – czasami wręcz niegodziwymi – środkami powrócić do wspólnoty. Zgromadzenia te przeżywały często poważne kryzysy. Znaleźli się fanatycy, którzy doprowadzali do sporów w kwestii wiary. Nawet ludzie zesłani do kopalń czy przebywający w areszcie nadal wykrzykiwali swoje racje. Dochodziło na ulicach do bójek i krwawych starć. Chrześcijanie traktowali siebie nawzajem surowiej niż wcześniej byli traktowani przez pogan. Chrześcijaństwo jednak okazało się zbyt silne i nawet najbardziej zagorzali poganie obawiali się nowych wojen domowych i rozlewu krwi. Z nienawiścią wygrała perspektywa lepszego życia pozagrobowego, która sprawiała że dla wielu codzienność wydawała się mniej przytłaczająca.