Jedno z dzieł Lukiana z Samosat, O tańcu, poświęcone jest w całości właśnie tej rozrywce. Nic bardziej radosnego, a jednak nie przez wszystkich dobrze postrzegany. Już na wstępie wysunięto oskarżenie przeciw tańcom i samemu kunsztowi tanecznemu1.
Podnoszone argumenty za tańcem wskazywały na ich starożytność i docenianie w oczach bóstw. Wiele narodów łączyło taniec z kultem, czy udziałem w działaniach wojennych (Indowie, Etipowie). U Hezjoda widzimy tańczące muzy. Filozof Sokrates wyrażał chęć nauki tańca2. Taniec został w końcu dodany do konkursów publicznych3. Autor wymienia dwie formy układu tanecznego: kleszczowy i żurawi.
Od tancerzy oczekiwano wykształcenia, a więc minimum znajomości mitów oraz umiejętności gry na całym spektrum instrumentów. Tancerzy mimicznych określano filozofami (χειρίσοφος, mądrorękimi).
Rzymianie nie byli jednak zbyt tolerancyjni dla tańca. Cyceron wyraził dość ostrą opinię: Taniec to wyuzdany towarzysz wczesnych uczt, przybytków uciechy i wielu rozkoszy4. Także Horacy widział taniec u tych, którzy dobrze zaprawili się winem5. Jedynym tańcem, który uznawano, była militarna pyrriche. Reszta, niestety, była moralnie naganna, zwłaszcza z uwagi na ich powiązania z teatrem i obscenicznymi występami. Stąd tancerzy i tancerki traktowano jak prostytutki6.