Ta strona nie może być wyświetlana w ramkach

Przejdź do strony

Jeśli znajdziesz błąd ortograficzny lub merytoryczny, powiadom mnie, zaznaczając tekst i naciskając Ctrl + Enter.

Zdobycie i splądrowanie Rzymu przez Wandalów w 455 roku n.e.

Ten wpis dostępny jest także w języku: angielski (English)

Obraz autorstwa Karła Pawłowicza Briułłowa pt. Genzeryk zdobywający Rzym
Obraz autorstwa Karla Pawłowicza Briułłowa pt. Genzeryk zdobywający Rzym. W prawej górnej części obrazu widoczna jest menora wynoszona przez Wandalów z pałacu cesarskiego w Rzymie, która z kolei w 70 r. n.e. zrabowana została przez Rzymian ze zniszczonej przez nich Świątyni Jerozolimskiej.

Rzym! Wieczne Miasto! Stolica światowego imperium i jego serce nawet wówczas, gdy Rzym oficjalnie nie pełnił roli siedziby cesarzy rzymskich. Na przestrzeni ponad tysiącletniej historii państwa rzymskiego tj. od 753 r. p.n.e. (legendarny rok założenia miasta przez Romulusa) do 476 r. n.e. (czyli roku uznawanego za upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego) Wieczne Miasto zostało trzy razy zdobyte i splądrowane przez barbarzyńców.

Pierwszy raz w 390 r. p.n.e. podczas najazdu Galów na Italię. Po tym zdarzeniu Rzymianie postanowili wybudować nowe potężniejsze mury obronne miasta, które miały je uchronić przed podobnym wydarzeniem w przyszłości. Mury zaczęto wznosić w 378 p.n.e. (tzw. Mury Serwiańskie) i wkrótce zostały one ukończone. W 275 r. n.e. cesarz Aurelian zarządził wzniesienie nowego muru okalającego miasto. Budowa rozpoczęta za Aureliana, trwała cztery lata i została zakończona za panowania kolejnego cesarza – Probusa. Na cześć inicjatora ich budowy nowe mury nazwano „Murami Aureliana”. Mury te stanowiły prawdziwe osiągnięcie architektury wojskowej. Lata płynęły, a Rzym okolony potężnymi murami obronnymi pozostawał niezdobyty. W 410 r. n.e. zdarzyło się jednak coś niezwykłego. Mimo potężnych Murów Aureliana, barbarzyńskie plemię Wizygotów pod wodzą Alaryka zdobyło Rzym po raz drugi w jego historii. Zdobycie Rzymu przez Alaryka było szokiem dla współczesnych. To po tym wydarzeniu słowa Roma capta („Rzym wzięty”) obiegły całe Imperium powtarzane z ust do ust. I choć zdarzenie to powinno stać się poważnym ostrzeżeniem dla Rzymian, niestety – nie stało się. Wkrótce Rzym został zdobyty przez hordy barbarzyńców po raz trzeci w swej historii. Tym razem w 455 r. n.e. przez Wandalów pod wodzą Gejzeryka. Czy aby jednak potężne mury Rzymu zostały naprawdę zdobyte? A może rzecz nie w słabości murów lecz ludzi, którzy mieli je obsadzić jako obrońcy, czyli w samych Rzymianach. Jakie są fakty?

Kim byli Wandalowie i skąd się wzięli na terytorium Cesarstwa Zachodniorzymskiego?

Wandalowie to grupa plemion wschodniogermańskich, które w III w. p.n.e. zasiedlały obecne ziemie polskie. Przyjmuje się, że byli oni związani z kulturą przeworską, zatem musieli zamieszkiwać tereny: Śląska, Wielkopolski, Mazowsza, Podlasia oraz części Małopolski. W końcu II wieku n.e. część Wandalów (plemię Hasdingów zwane też Asdingami) przemieściła się z zajmowanych do tej pory siedzib na obecnych ziemiach polskich i osiedliła się nad Cisą i Dunajem. Drugi ich odłam, czyli plemię Silingów aż do rozpoczęcia się tzw. wielkiej wędrówki ludów wciąż jednak bytował na Śląsku, a być może również w czeskich Sudetach i na Łużycach. W związku z rozbiciem w 375 r. n.e. przez Hunów zlokalizowanego na stepach czarnomorskich związku plemiennego wschodniego odłamu Gotów, czyli Ostrogotów (które to wydarzenie rozpoczęło wielką wędrówkę ludów) Wandalowie z plemienia Hasdingów zaczęli opuszczać swe siedziby nad Cisą i Dunajem, przesuwając się w kierunku zachodnim wzdłuż granic Cesarstwa Zachodniorzymskiego. W czasie tej wędrówki do Hasdingów dołączyła również większa część ich pobratymców ze Śląska, czyli Silingów1. Gdy na początku VI w. na obecne polskie ziemie zaczną napływać ze wschodu plemiona słowiańskie, być może natkną się jeszcze na pewne grupy Wandali (głównie Silingów). Jednak większość Wandalów po niezwykłej odysei będzie już od 100 lat… w Afryce2. O tym jednak za chwilę.

W pewnym momencie swej wędrówki wzdłuż granic Cesarstwa Zachodniorzymskiego, Wandalowie zwarli pakt z ludem pochodzenia sarmackiego – Alanami, aby w sylwestra 406 roku w okolicach Moguncji i Wormacji wspólnie przekroczyć Ren i runąć na ziemie Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Razem z Wandalami i Alanami rzekę Ren przekroczyły także inne plemiona germańskie tj.: Swebowie oraz Burgundowie. Po przekroczeniu Renu intruzi ci zaczęli łupić rzymską Galię (dzisiejsza Francja) co trwało prawie 3 lata tj. od stycznia 407 r. do października 409 r. W Galii pozostali Burgundowie, część Alanów oraz Frankowie, którzy zajęli północną część kraju. Reszta plemion – Wandalowie, Swebowie (zwani również Swewowie) i większość Alanów – przekroczyła w końcu 409 r. Pireneje i najechała do tej pory spokojny Półwysep Iberyjski. Inwazja z 409 r. na Półwysep Iberyjski zakończyła się sukcesem barbarzyńskich gości. Tu też, czyli na Półwyspie Iberyjskim barbarzyńscy najeźdźcy postanowili się osiedlić. I tutaj też Wandalowie pozostali przez następne 20 lat. Sam Półwysep Iberyjski w roku następnym (410 r.) został podzielony przez barbarzyńskich najeźdźców w ten sposób, że: Wandalowie opanowali północną Gelecję (Hasdingowie) oraz Betykę (Silingowie) która od ich imienia nazywana jest obecnie Andaluzją (wcześniej Wandaluzją), Swebowie zajęli tereny południowej Galecji (tj. dzisiejszej hiszpańskiej południowej Galicji i północnej Portugali), Alanowie osiedlili się w Luzytanii i Carthaginensis (tj. w dzisiejszej południowej części Portugalii oraz hiszpańskiej Kastylii i Murcji)3. Tak podział Półwyspu Iberyjskiego pomiędzy siebie przez Wandalów, Swebów i Alanów relacjonuje biskup Hydacjusz z Galecji znany z prowadzenia kroniki opisującej wydarzenia, których był świadkiem w tych ciężkich czasach dla całego Cesarstwa Zachodniorzymskiego i zamieszkujących go obywateli rzymskich:

Podzielili się całymi prowincjami, by w nich osiąść na stałe: Wandalowie [Hasdingowie – przyp. autora] zawłaszczyli Galecje, a Swebowie tę jej cześć, która nad samym brzegiem oceanu jest położona. Alanom przypadła Luzytania i Carthaginiensis, Silingom zaś Betyka. Hiszpanie, co w miastach i fortecach zamknięci przeżyli, poddali się i poszli na służbę barbarzyńców, którzy wszystkimi prowincjami władali.

Hydacjusz z Galecji, Kronika, 49

Podział Półwyspu Iberyjskiego pomiędzy Wandalów (Hasdingów i Silingów), Swebów i Alanów po inwazji na ten Półwysep z 409 r. n.e.

Cesarstwo Zachodniorzymskie przechodziło w tym okresie historii poważny kryzys, w tym przede wszystkim najbardziej wyniszczający i destabilizujący państwo kryzys polityczny. Rzymianie nie mając wystarczającej siły militarnej, aby wyprzeć wszystkie hordy plemion barbarzyńskich, które wdarły się na terytorium swego państwa, postanowili zneutralizować problem nieproszonych barbarzyńskich przybyszy poprzez rozgrywanie różnych plemion przeciwko sobie zgodnie z zasadą „dziel i rządź”. Rola swoistego hegemona wśród barbarzyńskich plemion przypadła najsilniejszym w tym czasie Wizygotom. Pomoc jakiej udzieli oni (pod wodzą niejakiego Ataulfa) ówczesnemu cesarzowi Honoriuszowi w walce z kolejnymi uzurpatorami do władzy (Jowinusem, Sebastianusem i Attalusem) sprawiła, że stosunki między Rzymem, a Wizygotami do tej pory napięte m.in. po złupieniu Rzymu w 410 r. (pod wodzą Alaryka) uległy poprawie i doszło do zawarcia sojuszu. W 413 roku Ataulf poślubił nawet przyrodnią siostrę cesarza – Gallę Placydię, którą poprzedni władca Wizygotów Alaryk uprowadził, gdy zdobyli oni i splądrowali Rzym. Cesarstwo przyznało Wizygotom dwie trzecie rzymskich posiadłości w Galii (galijską Akwitanię) na prawach sprzymierzeńców (foederati). Posiadłości Wizygotów szybko zaczęły obejmować również tereny za stokami Pirenejów, dokąd zresztą wysyłani oni byli przez samych Rzymian, chcących przy ich pomocy przywrócić swoją zwierzchność nad Półwyspem Iberyjskim zajętym w 409 r. przez Wandalów, Swebów i Alanów. W trakcie wojen z Wizygotami mającymi miejsce w latach 416-418 jedno z plemion wandalskich, Silingowie, zostało całkowicie rozbite i zniknęło z annałów historii. Najprawdopodobniej pozostała część tego plemienia przyłączyła się do Hasdingów (drugiego szczepu Wandalów osiadłego w Galecji). Podobny los spotkał Alanów, których król Addaks (Attaces) w 416 r. zginął w bitwie przeciwko Wizygotom. Po jego śmierci Alanowie zwrócili się do ówczesnego władcy Wandalów – Gunderyka, aby został on także ich królem. W ten sposób oba plemiona zawarły pomiędzy sobą unię personalną. Odtąd królowie połączonych plemion będą nosili tytuł rex Vandalorum et Alanorum („król Wandalów i Alanów”)4. Oto jak zrelacjonował te wydarzenia w swej kronice biskup Hydacjusz z Galecji:

Wszystkich Silingów w prowincji Betyce rozgromił król Walia [ówczesny król Wizygotrów – przyp. autora]. Alanowie, panujący nad Wandalami i Swebami, ponieśli z rąk gockich tak ciężkie straty, że po śmierci ich króla Addaksa ci nieliczni, co z życiem uszli, schronili się pod opiekę króla Hasdingów, [Gunderyka – przyp. autora] którzy osiedli w Galecji.

Hydacjusz z Galecji, Kronika, 89

Na przełomie 418 i 419 roku Rzymianie wycofali Wizygotów z Hiszpanii i osiedlili ich w Akwitanii na terenie Galii. Być może obawiano się tego, że Wizygoci zajmą na Półwyspie Iberyjskim miejsce pokonanych przez siebie barbarzyńców, za bardzo urosną w siłę, a wówczas Rzym de facto nic na tym nie zyska. Wówczas z kolei Wandalowie wykorzystali fakt, że Cesarstwo zarzuciło plan odzyskania Hiszpanii rękoma Wizygotów i sami postanowili zająć znaczną część Półwyspu Iberyjskiego. Przesunęli się z zajmowanych dotąd ziem na północnym-zachodzie Półwyspu Iberyjskiego (rozbijając po drodze zagradzających im marsz Swebów w bitwie mającej miejsce – w nieznanych obecnie – górach Narbasyjskich) w kierunku południowo-wschodnim, czyli do Betyki (zajmowanej dotąd przez ich pobitych pobratymców Silingów). W 422 lub 423 r. rozbili w bitwie rzymską armię magistra militium Kastynusa, który próbował przeciwdziałać planom umocnienia się Wandalów w dopiero co odzyskanej przez Rzymian Betyce (po wspomnianym wcześniejszym rozgromieniu Alanów). W wydanej im przez rzymskiego wodza bitwie, armia rzymska (zdradzona przez wizygockie oddziały pomocnicze, które odmówiły walki) poniosła sromotną klęskę. Antyczne źródła podają, że w bitwie poległo nawet 20 tys. Rzymian. Sam Kastynus musiał ratować się ucieczką aż do Tarrgony w dzisiejszej Katalonii. Wkrótce, bo w roku 425 Wandalowie przedsięwzięli dwie ważne i zwycięskie kampanie, w wyniku których zajęli Cartagenę nad Morzem Śródziemnym oraz Sewillę (w 428 r.). Pozwoliło to im po raz pierwszy rozwinąć aktywność na morzu, w wyniku której splądrowali Wyspy Balearskie i wybrzeża Mauretanii w Afryce. W 428 r. w czasie plądrowania Sewilli umiera król Wandalów Gunderyk5. Tym sposobem na scenę historii wchodzi Gejzeryk (zwany też Genzerykiem), kolejny po Gunderyku władca Wandalów (będący zresztą jego przyrodnim bratem). Jest to zdecydowanie najwybitniejsza postać w dziejach Wandalów, która już wkrótce zaciążyła nad losem całego Cesarstwa Zachodniorzymskiego.

Wandalowie w Afryce!

Pośród wszystkich prowincji rzymskich Afryka najbardziej słynęła z urodzajnych gleb i uzyskiwanych dzięki nim obfitych plonów. Miasta afrykańskie nie ustępowały bynajmniej wielkością i zasobnością miastom w Italii, a sama rzymska Kartagina była w tym czasie drugim co do wielkości miastem Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Co więcej, w interesującym nas okresie to właśnie Afryka, była największym dostawcą zboża dla Rzymu pokrywając aż 2/3 zapotrzebowania miasta. I wreszcie co może najistotniejsze, będąc oddzieloną Morzem Śródziemnym od niespokojnej europejskiej części Cesarstwa, była Afryka miejscem trudnym do zdobycia (o ile w ogóle możliwym) dla potencjalnych najeźdźców z północy, jeśli ci nie dysponowaliby wystarczającą flotą, stworzenie zresztą której w wystarczającej ilości nie było wcale takim łatwym przedsięwzięciem. W tym czasie jedynymi zresztą najeźdźcami z północy mogli co najwyżej być wciąż silni i zuchwale poczynający sobie wobec Cesarstwa Zachodniorzymskiego Wizygoci bądź ewentualne korpusy ekspedycyjne samych Rzymian, a i to pod warunkiem, że nie byliby oni zaangażowani w jakiś konflikt w innej części (wciąż bądź co bądź rozległego) państwa, w którym co rusz wybuchały gdzieś niepokoje. Tym samym w razie zajęcia Afryki przez potencjalnego najeźdźcę zyskiwał on (prócz żyznego i urodzajnego obszaru z rozwiniętym rolnictwem, portowymi miastami i ich infrastrukturą) izolowane terytorium, które wody morskie chroniły przed atakiem innych zainteresowanych tym obszarem konkurentów lepiej niż najlepszy nawet mur obronny. Nic dziwnego, że afrykańska część Cesarstwa Zachodniorzymskiego przyciągnęła uwagę króla Wandalów – Gejzeryka, dla którego Półwysep Iberyjski, wobec możliwego powtórzenia się walk z Rzymianami, Swebami bądź Wizygotami, nie stanowił już bezpiecznej przystani dla podległego mu ludu. Chcąc znaleźć dla swoich poddanych spokojne miejsce bytowania, Gejzeryk zdecydował się na opuszczenie Hiszpanii, zostawiając ją Rzymianom, Swebom lub Wizygotom6. Jego wybór padł na afrykańskie wybrzeże Morza Śródziemnego, gdzie od pewnego czasu panował poważny kryzys polityczny, ujemnie wpływający na i tak mocno ograniczone w tym regionie zdolności Rzymian do obrony afrykańskiego terytorium.

W tym samym mniej więcej czasie kiedy u Gejzeryka dojrzewała myśl o przeprawieniu się na ziemie rzymskiej Afryki, jej komes, niejaki Bonifacy, zastanawiał się jak wybrnąć z trudnej sytuacji politycznej w jakiej się znalazł. Oto bowiem w Rawennie (ówczesnej siedzibie cesarzy rzymskich) ambitny i zdolny wódz rzymski Aecjusz Flawiusz (pretendujący do stanowiska głównodowodzącego obu rodzajów wojsk na Zachodzie, łac. comes et magister utriusque militiae) i rywalizujący o palmę pierwszeństwa z równie zdolnym wodzem jakim był Bonifacy, uknuł przeciw niemu intrygę. Podważał on mianowicie lojalność Bonifacego wobec cesarzowej Galli Placydii, rządzącej Cesarstwem Zachodniorzymskim w imieniu swego małoletniego syna, Walentyniana III. Jednocześnie Aecjusz Flawiusz przestrzegł listownie komesa Bonifacego przed cesarzową, która według niego miała zamiar złożyć go z urzędu w Afryce i następnie zgładzić. Kiedy zatem w 427 r. pod wpływem tych knowań cesarzowa wezwała Bonifacego na dwór w Rawennie, ten obawiając się o własne życie oczywiście odmówił stawienia się. Spowodowało to wypowiedzenie mu wojny przez Cesarstwo Zachodniorzymskie i ogłoszenie go wrogiem publicznym oraz co za tym następuje wysłanie przeciw niemu w 428 r. wojsk rzymskich pod wodzą nowo mianowanego w miejsce Bonifacego – komesa Sigiswulta. W tej sytuacji Bonifacy miał jakoby wezwać Wandali do pomocy w walce z wysłaną przeciwko niemu ekspedycją karną, która miała doprowadzić do jego faktycznego złożenia z urzędu i uwięzienia. Gdy knowania Aecjusza Flawiusza wyszły na jaw w Rawennie, cesarzowa zrozumiała swój błąd i zaniechała dalszych zbrojnych działań przeciwko Bonifacemu. Wówczas ten miał z kolei powiadomić Gejzeryka, że jego pomoc zbrojna nie będzie już konieczna. Było już jakoby za późno – całe plemię, liczące około 80 tys. ludzi, zaokrętowało się bowiem na statki i pożeglowało do Afryki w 429 r. Inna wersja dotycząca przyczyn opuszczenia Półwyspu Iberyjskiego przez Wandalów mówi, że po prostu podczas licznych wypraw pirackich sami oni ustalili, że afrykańskie prowincje są żyzne i bogate, a wskutek słabości floty Imperium Romanum bez problemu będą mogli je zaatakować i zdobyć. Gejzeryk był zapewne dobrze zorientowany w militarnych możliwościach Rzymian na terenie Afryki, już choćby z uwagi na fakt, że od zajęcia Balearów w 425 r. jego okręty żeglujące u brzegów Afryki przekazywały meldunki o stanie, rozlokowaniu i liczebności armii rzymskiej na tym terytorium. Co więcej, podjęcie przez Gejzeryka decyzji o przeprawie do Afryki z pewnością ułatwiła, tocząca się właśnie w tym czasie w afrykańskiej części Cesarstwa Rzymskiego wojna domowa, która (niezależnie od rzeczywistych powodów jej wybuchu) faktycznie miała na celu zmienienie Bonifacego na zajmowanym przez niego stanowisku komesa Afryki. Jakkolwiek by było, w roku 429 – Wandalowie w śmiałej i do dziś zadziwiającej swą sprawnością akcji przeprawili się przez Cieśninę Gibraltarską i całym plemieniem liczącym 80 tys. ludzi znaleźli się w słonecznej rzymskiej Afryce7.

Kierunek migracji Wandalów (w podziale na szczep Hasdingów i Silingów) z obecnych ziem polskich (które zasiedlili w III w. p.n.e.) poprzez Galię, Półwysep Iberyjski aż do Afryki, gdzie na terenie dzisiejszej Tunezji i wschodniej Algierii założyli swoje państwo. Kolorem żółtym zaznaczono szczep Hasdingów, a kolorem czerwonym szczep Silingów, który zniszczony został na Półwyspie Iberyjskim przez Wizygotów w latach 416-418 n.e. (z poduszczenia Rzymian).

Po wylądowaniu w Afryce, Wandalowie szybko przemieścili się w kierunku wschodnim przez terytoria dzisiejszego Maroka i północnej Algierii. W swoim pochodzie łupiąc i mordując (atakom oparła się Cyrta) dotarli i następnie oblegli miasto Hippo Regius, które zdobyli aż po 14 miesięcach oblężenia (biskupem Hippo Regius był święty Augustyn – zmarł on w 3 miesiącu oblężenia). Po przybyciu na początku 432 r. w sukurs zaatakowanym w Afryce Rzymianom wojsk Cesarstwa Wschodniorzymskiego pod wodzą niejakiego Aspara, na teatrze działań wojennych zapanowało swoiste status quo. Rzymianom wciąż bowiem brakowało wystarczającej ilości wojska, aby odbić Hippo Regius i wyprzeć Wandalów z Afryki, a wyczerpanym oblężeniem Wandalom brakowało chęci do dalszego kontynuowania walki, tym bardziej, że dobrze ufortyfikowana i wzmocniona posiłkami Cesarstwa Wschodniorzymskiego Kartagina była już w tym momencie poza zasięgiem ich możliwości militarnych. Rozpoczęto zatem negocjacje. Jednak oficjalne zawarcie pokoju nastąpiło dopiero w 435 r. W jego wyniku Wandalowie zostali sprzymierzeńcami Cesarstwa Zachodniorzymskiego (tzw. foederati). Mieli zatrzymać Numidię i Mauretanię oraz wycofać się z reszty zdobytych ziem. Mieli też płacić trybut Cesarstwu Zachodniorzymskiemu (chodziło tu o formalne utrzymanie dostaw zboża do Rzymu, które na skutek wojny odczuwalnie zmalały w 430 i 431 r.) a w razie potrzeby wspomagać Rzym swoimi wojskami. Zawarty pokój, miało gwarantować wydanie przez Gejzeryka cesarzowi swojego syna Huneryka jako zakładnika (którego zresztą cesarz wkrótce łaskawie zwolnił na znak „wielkiej przyjaźni”). Cztery lata później, bo w 439 r., wykorzystując zaangażowanie Cesarstwa w wojnę przeciw Wizygotom (toczoną w Galii) Gejzeryk ponownie zaatakował Rzymian w Afryce i znienacka zdobył rzymską Kartaginę, w której porcie znajdowała się większa część floty Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Trzeba nadmienić, że zdobycie Kartaginy przez Wandalów było dla Rzymian wydarzeniem wyjątkowo szokującym i wyjątkowo niekorzystnym. Oznaczało ono bowiem pozbawienie Cesarstwa Zachodniorzymskiego jednej z najbogatszych prowincji odpowiedzialnej za aprowizację Rzymu i spowodowało, że po blisko 600 latach od zakończenia wojen punickich na północnych brzegach Morza Śródziemnego powstało barbarzyńskie państwo nie będące bynajmniej, wbrew oficjalnym deklaracjom, socius et amicus populi Romani (tj. „sprzymierzeńcem i przyjacielem ludu rzymskiego”). Wreszcie zajęcie Kartaginy pozwoliło Wandalom na znaczne zwiększenie liczebności własnych sił morskich czyniąc ich w tym dziejowym momencie władcami Morza Śródziemnego od Gibraltaru aż po Grecję. Okoliczność ta poważnie utrudniła z kolei kontakty między obiema częściami Cesarstwa, stając się swoistym preludium do kolejnych brzemiennych w skutki wydarzeń dla Wiecznego Miasta8. Wraz z zajęciem Kartaginy przez Wandali dla Cesarstwa Zachodniorzymskiego rozpoczął się bowiem dramat, którego finał za parę lat rozegra się już w samym Rzymie.

Gejzeryk u bram Rzymu – czyli tło wydarzeń, które do tego doprowadziły

Po zajęciu Kartaginy – Gejzeryk przeniósł do niej swoją rezydencję czyniąc z niej stolicę tworzonego przez siebie państwa Wandali. W pierwszej kolejności represje zwycięskich Wandalów objęły rzymskich nobilów, którzy postawieni zostali przed wyborem: emigracja i co oczywiste konfiskata opuszczonych dóbr albo pozostanie i status kolonów we własnych dobrach (czyli status zniewolonych chłopów przypisanych do ziemi, którą mieli uprawiać na rzecz nowych wandalskich panów). Wandalowie choć byli chrześcijanami, to jednak według doktryny ariańskiej, która została potępiona na soborze nicejskim w 325 r. Stąd też natychmiast wypędzeni przez nich zostali duchowni katoliccy, których z rozkazu Gejzeryka umieszczono na starych zużytych i w wiekszości niesprawnych łodziach i spławiono na morze. Dzięki pomyślnym wiatrom i dobrej pogodzie udało im się bezpiecznie dopłynąć do Italii – co uznano za cud. Oczywiście katolickie kościoły zostały przekazane w ręce arian. W 440 r. Gejzeryk postanowił zaatakować Sycylię. Na Sycylii Rzymianie stawili jednak opór. Fakt ten oraz wieść, że Cesarstwo Wschodniorzymskie wysłało na pomoc pobratymcom z Zachodu dużą flotę, na pokładzie której płynęła ku Sycylii większa ilość wojska spowodował, że w 441 r. Wandalowie wycofali się z Sycylii zanim wschodniorzymska pomoc zdążyła dotrzeć. Obawiając się działań połączonych sił rzymskich przeciw sobie Gejzeryk zaproponował Rzymowi zawarcie pokoju. Cesarstwo Zachodniorzymskie traciło w tym czasie zwierzchność nad coraz większą ilością terytoriów. Nie mogąc walczyć z barbarzyńcami we wszystkich częściach państwa równocześnie, Rzym przyjął propozycję króla Wandalów. W 442 r. zawarto więc pokój, w wyniku którego król Wandalów poszerzył stan swojego posiadania w stosunku do pokoju z 435 r. Otrzymywał bowiem całą Byzycenę, Afrykę Prokonsularną (z Kartaginą jako stolicą) a także część Numidii (z Hippo Regius) i część Mauretani Tingitańskiej (identyfikowaną jako tzw. Abaritania, choć tu historycy nie są zgodni) w celu kontrolowania Cieśniny Gibraltarskiej. Utworzone państwo obejmowało więc tereny dzisiejszej Tunezji oraz wschodniej Algierii. Postanowienia pokoju zobowiązywały również Wandalów do corocznego dostarczania zboża Rzymowi9.

Po zawarciu pokoju z Rzymem jeszcze w tym samym roku (442) doszło do zbliżenia Wandalów z Wizygotami. Oba germańskie państwa siłą ulokowały się na ziemiach Cesarstwa Zachodniorzymskiego jako tzw. feoderati, zatem oba mogły obawiać się w pewnym momencie rzymskiej interwencji mającej na celu przywrócić stan rzeczy sprzed ich przybycia. Nic dziwnego, że w obu barbarzyńskich królestwach narodziła się myśl o zawarciu sojuszu wymierzonego przeciw Rzymianom, aby tym sposobem wspólnie przeciwdziałać ewentualnym planom odzyskania zwierzchności przez Rzym na zajmowanych przez oba państwa terytoriach. Zawarty sojusz przypieczętowało małżeństwo Huneryka (syna króla Wandalów) z nieznaną z imienia córką króla Wizygotów – Teodoryka I. Dążąc do rozbicia zawartego sojuszu cesarz zachodniorzymski zaproponował z kolei Gejzerykowi zacieśnienie sojuszu z Cesarstwem poprzez zawarcie małżeństwa przez królewskiego syna Huneryka ze swoją córką – Eudocją (zwaną również Eudokią). Propozycja cesarska przypadła Gejzerykowi do gustu już choćby ze względu na fakt swoistej nobilitacji jaką byłoby skoligacenie się królewskiego rodu Gejzeryka z rodem cesarskim i tym samym podniesienie roli barbarzyńskiego państwa Wandalów w Afryce, które wówczas jeszcze bardziej mogłoby wpływać na politykę Cesarstwa. Być może nawet w przyszłości pozwoliłoby to ubiegać się o cesarską purpurę potomkom ze związku syna Gejzeryka i cesarskiej księżniczki. Zawarcie nowego sojuszu przypieczętowano zatem zaręczynami dzieci władców obu państw, czyli wandalskiego księcia Huneryka i cesarzówny Eudocji. Zaręczyny odbyły się w 445 r. Narzeczona mogła mieć najwyżej 7 lat. Ponieważ Huneryk był już dorosłym mężczyzną z zawarciem małżeństwa trzeba było czekać zgodnie z prawem do uzyskania pełnoletności przez przyszłą pannę młodą. Sprawa musiała więc zostać odłożona na przyszłość. Do rozwiązania pozostawał jeszcze jeden problem – Huneryk miał już żonę, córkę wodza Wizygotów, Teoderyka I. Genzeryk rozwiązał ten problem w typowy dla siebie sposób, czyli oskarżył ją o to, że próbowała go otruć, po czym kazał obciąć jej nos i uszy i odesłał ją Teodorykowi I10.

Po zaręczynach wandalskiego księcia Huneryka i cesarzówny Eudocji, na morzu zapanował spokój. Prowadzone nieustannie korsarskie wyprawy floty Gejzeryka omijać zaczęły wybrzeża podległe Cesarstwu Zachodniorzymskiemu, a niemiłosiernie łupić zaczęły kontrolowane już w tym czasie przez Wizygotów wybrzeże Półwyspu Iberyjskiego. Dwa najsilniejsze państwa barbarzyńskie pogrążyły się we wrogości ku uciesze Rzymu. Co więcej, stosunki między Wandalami, a Cesarstwem układały się na tyle pomyślnie, że w 454 r. król Wandalów zgodził się na obsadzenie opuszczonego od 15 lat biskupstwa katolickiego w Kartaginie. Rzymska polityka „dziel i rządź” po raz kolejny przyniosła Cesarstwu pozytywny skutek. Jednak tym razem miało to być już po raz ostatni w historii Cesarstwa. Osiągnięty sukces dyplomatyczny nie tylko okazał się krótkotrwały, ale ostatecznie – jak miała pokazać przyszłość – obrócił się z winy samych Rzymian przeciwko Cesarstwu ze zdwojoną siłą. W 455 r. ginie „ostatni Rzymianin”, czyli wspomniany wcześniej głównodowodzący obu rodzajów wojsk na Zachodzie i dotychczasowy obrońca Rzymu – Aecjusz Flawiusz. Został on osobiście zabity we wrześniu 454 r. (podczas udzielonej mu audiencji) przez cesarza Walentyniana III. Cesarz od jakiegoś już czasu zazdrościł Aecjuszowi odnoszonych sukcesów na polu militarnym i dyplomatycznym oraz obawiał się jego wpływu na dworze. Te obawy cesarza wzmocnione jeszcze zostały przez knowania nieprzychylnej Aecjuszowi cesarskiej kamaryli oskarżającej wodza o rzekomą chęć sięgnięcia po cesarską purpurę. To bowiem nie kto inny jak Aecjusz zwyciężył trzy lata wcześniej (451 r.) na Polach Katalaunijskich – Attylę wodza Hunów i jego hordy, które najechały Cesarstwo Zachodniorzymskie. To z Aecjuszem i jego zdaniem liczyli się barbarzyńcy. I jeśli w ogóle jeszcze w tym czasie był po stronie Cesarstwa Zachodniorzymskiego ktokolwiek, kto mógł wzbudzać jakikolwiek respekt pośród atakujących Cesarstwo barbarzyńców, to tą postacią mógł być tylko Aecjusz Flawiusz. Na paradoks historii zakrawa więc, że ten obrońca Rzymu, któremu nie dał rady sam Bicz Boży (Attyla) i jego hordy właśnie zostaje zgładzony przez samego rzymskiego cesarza! Dodatkowe i jak się okazało skuteczne wzmocnienie obaw cesarza przez otaczającą go kamarylę o rzekome plany dynastyczne tego wielkiego rzymskiego wodza, przyczyniło się do zbrodni, która okazała się kamykiem wywołującym lawinę zdarzeń, nad którymi nikt już nie mógł zapanować. Wkrótce, bo 16 marca 455 r. w odwecie za śmierć Aecjusza wierni mu żołnierze zabijają cesarza Walentyniana III na Polu Marsowym w Rzymie w trakcie prowadzonego przez niego przeglądu wojska. Władzę po zabitym cesarzu już w następnym dniu po jego śmierci obejmuje Petroniusz Maksymus, który chcąc umocnić swoją pozycję, poprzez skoligacenie się z cesarską rodziną, zaczyna przymuszać wdowę po cesarzu Licynię Eudoksję do małżeństwa ze sobą. Z kolei jej córkę Eudocję, narzeczoną Huneryka, nowy cesarz wydaje za swojego syna, Palladiusza. Wdowa po cesarzu Walentynianie III – Licynia Eudoksja (zwana również Eudokcją) nie godząc się na taki obrót sprawy wzywa potajemnie na pomoc króla Wandalów – Gejzeryka. Czy rzeczywiście takie wezwanie miało miejsce, nie jest do końca pewne. Godna podziwu szybkość z jaką król zebrał i zaokrętował swą armię lądując z nią na wybrzeżu Italii wskazuje, że nawet jeśli wezwanie o pomoc owdowiałej cesarzowej miało faktycznie miejsce, to jej wysłannicy musieli zjawić się na dworze w Kartaginie już w trakcie przygotowywania przez króla wyprawy odwetowej przeciw nowemu cesarzowi. Gejzeryk bez specjalnego zaproszenia, sam musiał zdawać sobie sprawę jak szkodliwym dla niego było zabójstwo cesarza Walentyniana III. Doprowadziło ono przecież do złamania praw narzeczeńskich jego syna Huneryka, a tym samym całkowicie zniweczyło jego dynastyczne plany. Nie tylko nie mógł darować uczynionego mu przez nowego cesarza afrontu i poniesionych szkód wizerunkowych, ale również trudno było o lepszy pretekst do powetowania sobie utraty spodziewanych zysków ze skoligacenia się jego rodu z rodem cesarskim i planowanego zmajoryzowania Cesarstwa. Dlatego też król postanowił działać szybko tj. zanim minie zamieszanie wywołane zabójstwem cesarza i zanim sytuacja w Cesarstwie uspokoi się i okrzepnie. Od strony formalnej sprawę ułatwił mu sam nowy cesarz. Skoro bowiem sygnatariuszem zawartego pokoju i sojuszu z 442 r. był nieżyjący już Walentynian III, i skoro dodatkowym wzmocnieniem zawartego pokoju miało być przyszłe małżeństwo latorośli obu władców, to Gejzeryk uznał, że decyzja nowego cesarza Maksymusa o wydaniu narzeczonej wandalskiego księcia Huneryka za swego cesarskiego syna, Palladiusza, niweczy zawarty sojusz i czyni niewiążącymi go wszystkie postanowienia pokoju z 442 r.11

Pod koniec maja 455 r. (a zatem już dwa miesiące po zabójstwie cesarza Walntyniana III) Gejzeryk wraz ze swoją armią składającą się w Wandalów, Alanów i zaciągniętych na służbę Maurów ląduje na wybrzeżu Półwyspu Apenińskiego w Portus u ujścia Tybru i wzdłuż via Portuensis przez nikogo niepokojony zmierza ku Rzymowi. Wkrótce rozbija obóz u bram Wiecznego Miasta. Rozpoczyna się ostatni akt dramatu.

Zdobycie Rzymu przez Wandali – czyli oblężenie, którego nie było

Gdy wieści o hordach barbarzyńców maszerujących w stronę Rzymu z królem Wandalów na czele docierają do Rzymu, w mieście natychmiast wybucha panika. Mieszkańcy i władze zamiast myśleć o przygotowaniu obrony rozpoczynają masową ucieczkę. Co najbardziej szokujące to fakt, że do ucieczki rzuca się również sam cesarz Petroniusz Maksymus. Rozpoznany ginie jednak z rąk rozwścieczonego tłumu, który obwinia go o sprowokowanie barbarzyńskiego najazdu. A przecież wspomniane „Mury Aureliana” były prawdziwym cudem architektury obronnej. Miasto dysponowało również niezbędną do obrony ilością broni, a liczba potencjalnych obrońców może nawet przewyższała liczebnie barbarzyńską armię. Nikt jednak nawet przez moment nie pomyślał o podjęciu zbrojnego oporu. Nikomu nie przyszło do głowy by stanąć oko w oko z najeźdźcami i dać im odpór. No, może prawie nikomu. Jedynym odważnym Rzymianinem okazał się być… papież Leon I. Miał na tyle odwagi, aby wyjść naprzeciw wandalskiemu królowi i jego hordom oraz prosić go, aby ten nie zniszczył miasta i nie wymordował jego mieszkańców. Cóż więcej w takiej sytuacji mógł bowiem uczynić? Czy wzbudził tym podziw barbarzyńskiego króla, czy też barbarzyńcy czuli po prostu pewien szacunek do wielowiekowego, niegdyś dumnego miasta, trudno dziś jednoznacznie powiedzieć bowiem historia milczy na ten temat. Pewnym natomiast jest, że Gejzeryk przystał na prośbę tego uświęconego męża opatrznościowego Rzymu. Wówczas Wieczne Miasto otwarło swoje podwoje przed najeźdźcami, którzy najzwyczajniej w świecie weszli w jego obręb i rozpoczęli metodyczny rabunek zgromadzonych w nim bogactw. Na plądrowaniu Rzymu Wandalowie spędzili równe dwa tygodnie12. Oddajmy jednak głos w tej sprawie antycznym historykom i spójrzmy przez chwilę ich oczyma na przebieg wypadków jakie rozegrały się w ówczesnym Rzymie. Tak wydarzenia z przełomu maja i czerwca 455 r. opisał w swej kronice biskup Tunnuny (północnoafrykańskie miasto) niejaki Wiktor – znany jako Wiktor z Tunnuny:

(W r. 455) cesarz Walentynjan został podstępnie zgładzony na polu Marsowem w Rzymie przez patrycjusza Maksymusa, poczem tenże Maksymus objął władzę cesarską, ale tylko na 77 dni. Wdowę po Walentynjanie (Eudoksję) pojął za żonę, nie pozwalając jej nawet na żałobę pa mężu. Obawiając się przybycia Geiseryka, króla Wandalów, pozwolił każdemu, co zechce, opuścić miasto, zanim jednak sam zdołał ujść z Rzymu, jak to zamyślał, zastał zabity, członki jego pocięto i wrzucono do Tybru. W 3 dni po zabiciu Maksymusa, Geiseryk, król Wandalów, wkroczył da Rzymu, w przeciągu dni 14 ogołocił miasto ze wszelkich skarbów i uprowadził ze sobą żonę i córki Walentynjana, jakoteż wiele tysięcy jeńców. Dzięki wstawiennictwu papieża Leona powstrzymał się jednak od podpaleń, znęcań i mordów.

Wiktor z Tunnuny, Kronika, „Monumenta Germaniae Historica, Auctores Antiquissimi”, XI, 186

A tak przebieg wypadków przedstawił nam Prokopiusz z Cezarei – największy z bizantyjskich historyków utrwalających późnoantyczne dzieje Cesarstwa Rzymskiego:

Gejzeryk wyprawił się z wielką flotą do Italii tylko dlatego, że spodziewał się zdobyć wielkie łupy. Po wkroczeniu do Rzymu, ponieważ nie natrafił na żaden opór, opanował pałac cesarski. Maksymusa Rzymianie ukamienowali w czasie ucieczki, odcięli mu głowę, a także pozostałe członki i rozdzielili między siebie. Gejzeryk wziął do niewoli Eudoksję razem z Eudokią i Placydią, córkami jej i Walentyniana. Ponadto załadował na statki i wywiózł do Kartaginy wielką ilość złota oraz pozostałego mienia cesarskiego. Nie cofnął się przed zabraniem z pałacu nawet przedmiotów zrobionych z brązu, czy z jakiegoś innego metalu. Splądrował także świątynie Jowisza Kapitolińskiego i zdarł z niej połowę dachu. Dach ten był z najlepszej jakości brązu, a ze względu na grubą warstwę złota, którym był pokryty, wyglądał nadzwyczaj wspaniale i godny był wielkiego podziwu. Powiadają, że jeden z wiozących posągi statków Gejzeryka zatonął, z wszystkimi pozostałymi Wandalowie dotarli do portu w Kartaginie. Eudokie Gejzeryk wydał za mąż za Huneryka, starszego ze swych synów. Placydie, drugą z córek, która była żoną Olybriusza, najznakomitszego spośród senatorów rzymskich, razem z matką Eudoksją odesłał do Bizancjum na żądanie cesarza.

Prokopjusz z Cezarei, Historia wojen, III, 9, 1-5

Wreszcie tak grabież Rzymu opisał Paweł Diakon pochodzący z barbarzyńskiego plemienia Longobardów poeta, kronikarz i mnich benedyktyński z klasztoru na Monte Cassino:

Po śmierci Walentyniana do władzy nad państwem w Rzymie doszedł Maksymus, ale niecałe dwa miesiące później został przez Rzymian zamordowany. Niezwłocznie przybył na okrętach z Afryki Gejzeryk na czele potężnego wojska swego szczepu i posiłków mauretańskich. Papieżem w Kościele rzymskim w tym czasie był św. Leon. Rzymianie, zarówno ci znakomici obywatele, jak i zwyczajni, wstrząśnięci straszną wiadomością, uciekli z miasta. Gejzeryk zajął całkiem bezbronne miasto. Przed bramę wyszedł mu naprzeciw jedynie wspomniany biskup, św. Leon, którego pokorna prośba z Bożą pomocą do tego stopnia zmiękczyła wroga, że mając wszytko w swojej mocy wstrzymał się od ognia, mordów i katusz. Bezpieczne i swobodne plądrowanie, trwające czternaście dni ogołociło Rzym z całego bogactwa, wiele też tysięcy jeńców zależnie od tego, jak kto się podobał ze względu na wiek i umiejętności, wysłano do Kartaginy, wśród nich królową Eudoksję z dwiema córkami, która zaprosiła Gejzeryka do tego niecnego dzieła. W taki więc sposób Gejzeryk, jako drugi wódz, zdobył Rzym, do którego pierwszy raz wkroczył Alaryk przed czterdziestoma czterema laty [sic!], a licząc od jego założenia po upływie tysiąca dwustu ośmiu lat.

Pawel Diakon, Historia rzymska, XIV, 16-17

Trzeba przyznać, że Gejzeryk dotrzymał słowa. Wandalowie ograniczyli się wyłącznie do grabieży, której nie towarzyszyły żadne drastyczne obrazy, co w relacjach nawet wprost potwierdzili wyżej przywołani: biskup tunnuński Wiktor i Paweł Diakon (Prokopiusz z Cezarei przyznał to w swej relacji milcząco, gdyby bowiem było inaczej z pewnością nie omieszkałby o tym napomnieć). Było to chyba jedyne zwycięstwo Rzymian, o ile w ogóle w okazaniu litości i niewymordowaniu mieszkańców Wiecznego Miasta przez barbarzyńskiego króla można dopatrywać się jakiegokolwiek zwycięstwa.

Tym niemniej choć obyło się bez mordów, niszczenia i palenia, to jednak razem z cesarzową Eudoksją i jej córkami do Kartaginy przymusowo popłynęło wielu ważnych rzymskich oficjelów zabranych z myślą o uczynieniu z nich zakładników do wykupienia. Dodatkowo uprowadzono wielu bardzo pożądanych przez króla rzemieślników biegłych w różnych dziedzinach wytwórczości. W ogóle z przebiegu plądrowania Rzymu wynika, że Gejzeryk nie tyle był zainteresowany mordami i bezmyślnym niszczeniem, co przejęciem wielowiekowego dorobku Rzymian. Dorobku, który król z jednej strony chciał wykorzystać w uświetnieniu swojego państwa (złoto, srebro, klejnoty, ozdobne naczynia w tym liturgiczne z obrabowanych kościołów, posągi, obrazy, rzeźby, piękne posadzki) ale również, a może nawet przede wszystkim w jego umocnieniu (wszelkiego rodzaju rzemieślnicy i wytwórcy oraz grabież wszystkich tych rzeczy, które miały praktyczne zastosowanie)13.

Gejzeryk i skarb Świątyni króla Salomona, czyli co jeszcze zrabowano w Rzymie

Warto w tym miejscu zatrzymać się na chwilę i przypomnieć pewne zdarzenie, które miało miejsce prawie 400 lat wcześniej, czyli w dniach największej chwały Rzymu i jego oręża. Oto w 66 roku, za panowania cesarza Nerona, przeciwko władzy rzymskiej w Judei wybuchło powstanie żydowskie, którego kulminacyjnym punktem było oblężenie Jerozolimy w 70 roku n.e. przez legiony pod wodzą konsula Tytusa Flawiusza (późniejszego cesarza). Oblężona Jerozolima padła w 70 r. n.e. Według Tacyta – w walkach i rzezi po zdobyciu miasta zginęło nawet 600 tys. ludzi. Samo miasto zostało zburzone, a Świątynia Jerozolimska została spalona i ograbiona przez Rzymian. Józef Flawiusz, rzymski historyk pochodzenia żydowskiego, w następujący sposób opisał łupy niesione podczas tryumfu uświetniającego stłumienie powstania żydowskiego przez Tytusa:

Łupy niesiono w ogóle bez żadnego porządku, ale spomiędzy wszystkich rzucały się w oczy te, które zabrano ze Świątyni Jerozolimskiej: złoty stół o wadze wielu talentów i świecznik tak samo sporządzony ze złota, lecz wykonany według innego wzoru, niż jesteśmy przyzwyczajeni oglądać go w codziennym życiu. Ze środka podstawy wyrastał trzon, z którego odchodziły delikatne ramiona tworzące rodzaj trójzębu; każde zaś miało na końcu lampę wykutą z brązu. Było ich siedem, co podkreślało wielkie poszanowanie siódemki u Żydów. Na końcu łupów niesiono z kolei księgi prawa żydowskiego, wszystkie sporządzone z kości słoniowej i złota.

Józef Flawiusz, Wojna żydowska, VII, 5, 5

Relief z Łuku Tytusa w Rzymie przedstawiający uroczysty pochód z trofeami zdobytymi przez Rzymian w Jerozolimie. W centralnej części pochodu widoczna menora ze zniszczonej i obrabowanej przez rzymskich legionistów Świątyni Jerozolimskiej.

Ów świecznik to najprawdopodobniej słynna menora tj. wykuty ze złota siedmioramienny świecznik ustawiony w Pierwszym Przybytku, czyli przenośnej niewielkiej drewnianej świątyni okrytej namiotem, w której przetrzymywana była również Arka Przymierza. Według żydowskich wierzeń menora symbolizuje krzew gorejący, który zobaczył Mojżesz na górze Synaj. Z kolei Pierwszy Przybytek zbudowany został na półwyspie Synaj z polecenia Mojżesza podczas wędrówki Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Po wybudowaniu przez króla Salomona – Świątyni Jerozolimskiej (tzw. Pierwsza Świątynia albo Świątynia Salomona) Arka Przymierza i menora zostały w niej złożone i tam znajdowały się aż do zburzenia tej Świątyni przez wojska babilońskiego króla Nabuchodonozora II. Po powrocie Żydów z babilońskiej niewoli Świątynia Jerozolimska została odbudowana, a następnie w późniejszym okresie rozbudowana i upiększona przez króla Judei – Heroda Wielkiego (tzw. Druga Świątynia albo Świątynia Heroda). W Drugiej Świątyni nie było już Arki Przymierza, którą od najazdu Babilończyków uznaje się za zaginioną. Wciąż jednak przechowywana w niej była złota menora, która znajdowała się w Świątyni aż do jej zniszczenia przez rzymskie legiony pod wodzą Tytusa (późniejszego cesarza)14. Dziejopis Józef Flawiusz nie bez przyczyny zwrócił uwagę na wymienione przedmioty. Jako Żyd doskonale bowiem zdawał sobie sprawę, że stół ofiarny, świecznik i księgi, które widział niesione przez rzymskich żołnierzy i które następnie opisał w swej relacji, były największymi żydowskimi świętościami. Wydarzenie to utrwalone zostało również na płaskorzeźbie znajdującej się do dzisiaj na rzymskim Łuku Tytusa. Relief na tym Łuku przedstawia pochód z trofeami zdobytymi przez Tytusa w Jerozolimie, w tym pochodzącymi ze Świątyni Jerozolimskiej siedmioramiennym świecznikiem (najprawdopodobniej menorą) oraz srebrnymi trąbami. Sama menora została dość dobrze uwidoczniona wśród niesionych przedmiotów w centralnej części procesji. Świecznik zobrazowany na płaskorzeźbie ma charakterystyczną oktagonalną udekorowaną podstawę. Łupy ze Świątyni Jerozolimskiej cesarz Wespazjan polecił wystawić w pałacu cesarskim oraz w zbudowanej w Rzymie – Świątyni Pokoju (Templum Pacis), gdzie znajdowały się aż do… no właśnie do kiedy – oto jest pytanie. Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie należy z kolei przenieść się o 80 lat do przodu licząc do roku splądrowania Rzymu przez Gejzeryka i zapoznać się z pewnym ciekawym zdarzeniem, które odnotował przywołany powyżej bizantyjski historyk Prokopiusz z Cezarei:

Po przybyciu Belizariusza z Gelimerem [ówczesny król Wandalów – przyp. autora] do Bizancjum uznano go godnym takich oznak czci, jakie w dawnych czasach przyznawano wodzom rzymskim, którzy odnieśli wielkie i godne uwagi zwycięstwa. Minęło już około 600 lat, odkąd nikogo nie uhonorowano w taki sposób, z wyjątkiem Tytusa, Trajana i wszystkich innych cesarzy, którzy odnosili zwycięstwa prowadząc wojska przeciw jakimś ludom barbarzyńskim. Prezentując łupy i jeńców wojennych, Belizariusz prowadził przez środek miasta uroczysty pochód, który Rzymianie nazywają triumfem (…). Do łupów należały wszelkie przedmioty zarezerwowane do służenia królowi:(…). Było też srebro, ważące wiele tysięcy talentów i cały skarb królewski o wielkiej wartości, ponieważ Gejzeryk złupił pałac w Rzymie, (…), w tym skarby Żydów, które Tytus, syn Wespazjana, wraz z innymi łupami przywiózł do Rzymu po zdobyciu Jerozolimy. Na ten widok jeden z Żydów podszedł do któregoś z dostojników cesarskich i powiedział: „Nie uważam za stosowne sprowadzania tych skarbów do pałacu w Bizancjum. Nie mogą bowiem być w innym miejscu poza tym, gdzie niegdyś złożył je Salomon, król Żydów. Ze względu na nie Gejzeryk zdobył pałac cesarski Rzymian, a teraz wojsko rzymskie – pałac królewski Wandalów”. Kiedy doniesiono o tym cesarzowi, ten przestraszył się i szybko wysłał wszystko do sanktuariów chrześcijańskich w Jerozolimie.

Prokopjusz z Cezarei, Historia wojen, III, 9, 1-5

Zdjęcie przedstawia replikę menory ze zniszczonej i obrabowanej przez rzymskich legionistów Świątyni Jerozolimskiej. Replika wykonana jest z 45 kg 24 karatowego złota. Warta wiele milionów dolarów replika menory umieszczona została za kuloodporną szybą. Można ją zobaczyć w dzielnicy żydowskiej na starym mieście w Jerozolimie.

Prokopiusz na własne oczy widział opisane przez siebie zdarzenie, gdyż jako wieloletni doradca prawny i sekretarz słynnego bizantyjskiego wodza Belizariusza, a w 533 r. dodatkowo jako członek sztabu tego wodza, osobiście brał udział w dowodzonej przez niego wyprawie przeciwko Wandalom. Ekspedycja ta wysłana została przez Justyniana I – ówczesnego cesarza Bizancjum – w celu ostatecznego poskromienia stworzonego przez nich państwa w Afryce. Nie ma zatem powodu by nie wierzyć w jego relacje. Z relacji tej wynikają natomiast dwa istotne ustalenia. Pierwsze to takie, że jeszcze w 455 r. skarby Świątyni Jerozolimskiej znajdowały się wciąż w Rzymie. Natomiast drugi fakt jest taki, że w tym samym roku skarby te zostały przejęte przez plądrującego Rzym wandalskiego króla Gejzeryka, który wywiózł precjoza do Kartaginy, będącej stolicą założonego przez niego państwa w Afryce. Tam też przez blisko 80 lat skarb ze Świątyni króla Salomona uświetniał pałac Gejzeryka i jego następców oraz cieszył ich oczy15. Jest coś paradoksalnego w tym, że zdobyta prawie 400 lat wcześniej przez Rzymian jako łup – po ciężkim i krwawym boju – złota menora (będąca przedmiotem sięgającym czasów biblijnego Mojżesza i Arki Przymierza) trafiła bez najmniejszego wysiłku w ręce germańskiego wodza, który razem ze swoim barbarzyńskim plemieniem raptem ćwierć wieku wcześniej nie miał nawet własnego stałego miejsca bytowania, o posiadaniu własnego państwa nawet nie wspominając. Czyż można wyobrazić sobie jeszcze coś bardziej upokarzającego dla Rzymian!?

Dopiero po zajęciu Kartaginy w 533 roku przez wojska bizantyjskie pod wodzą Belizariusza (który zresztą rok później zlikwidował państwo Wandalów w Afryce przyłączając je do Cesarstwa Wschodniorzymskiego) menora i pozostałe skarby Świątyni Jerozolimskiej znalazły się w Konstantynopolu, gdzie uświetniły tryumfalny pochód zwycięskiego wodza. Z Konstantynopola decyzją cesarza Justyniana I menora ponownie miała trafić do Jerozolimy, choć w tym razem do bliżej niesprecyzowanej świątyni chrześcijańskiej.

Skutki sacco di Roma

Historycy są zgodni, że zdobycie i dwutygodniowa grabież Rzymu dokonana przez Gejzeryka, w przeciwieństwie do wydarzeń z lat 408-410 r. zakończonych zdobyciem miasta przez Wizygotów pod wodzą Alaryka, była dla państwowości rzymskiej katastrofalna w skutkach. Podkreśla się tu dwa zasadnicze aspekty szczególnie brzemienne w skutki tak dla Wiecznego Miasta, jak i państwa rzymskiego na Zachodzie. Pierwszy tragiczny skutek splądrowania Rzymu to straty ludzkie, czyli uprowadzenie ogromnej (idącej w tysiące) liczby jeńców na czele z cesarzową i jej dwoma córkami: Eudocją i Placydią. Utrata przez Wieczne Miasto sporej ilości populacji, a zwłaszcza wszelkiego rodzaju rzemieślników z doświadczeniem w swoim fachu, była stratą nie powetowaną w krótkim, ani nawet w średnim horyzoncie czasowym i cofała Rzym na tym polu o całe lata. Co prawda dyplomacja wschodniorzymska, przez wiele lat wywierająca nacisk na króla Wandalów w sprawie uwolnienia uprowadzonych przez niego jeńców, doprowadziła w końcu do ich wypuszczenia, lecz Gejzeryk uwolnił tylko tych jeńców, którzy stanowili własność królewską. Zwolniona wówczas została m.in. dwukrotnie owdowiała cesarzowa Licynia Eudoksja wraz z młodszą córką Placydią. Starsza z córek cesarzowej – Eudocja pozostała natomiast w Kartaginie i została przez Gejzeryka (zgodnie z postanowieniami z 445 r., których złamanie stanowiło pretekst do najazdu) wydana za mąż za wandalskiego królewicza Huneryka. Dopiero w 472 roku Eudocja opuściła męża (najprawdopodobniej za jego cichym przyzwoleniem) i osiadła w Jerozolimie jako mniszka, pod opieką cesarza wschodniorzymskiego16. Damy domu cesarskiego choć zostały uwolnione, to jednak nigdy nie zobaczyły już Rzymu. Jeńcy, którzy stanowili własność (w wyniku dokonanego podziału łupów) królewskich wojowników pozostali jednak dalej w niewoli. Oni również nigdy już nie powrócili do swoich domów. Król nie chciał i po prostu nie mógł pozwolić sobie na wejście w konflikt z arystokracją wandalską i zwykłymi wojownikami w sprawie uwolnienia należących do nich jeńców, gdyż działanie takie mogłoby zakończyć się buntem jego poddanych, obaleniem go i zapewne w takim przypadku również jego śmiercią. Zatem los pozostałych jeńców, często tragiczny, był z pewnością nie do pozazdroszczenia.

Drugi skutek sacco di Roma (wł. „złupienie Rzymu”) z 455 r. to straty finansowo-materialne. Ograbienie Rzymu z metali szlachetnych, dzieł sztuki i wszelkich innych wartościowych przedmiotów, połączone z utratą wpływów podatkowych z prowincji afrykańskich zadało państwu rzymskiemu straty finansowe i materialne, których już nie odrobiło. Przykładem niech będzie fakt, że gdy wybrany w Galii nowy cesarz Awitus przybył we wrześniu do Rzymu na czele wizygockich posiłków, zastał miasto borykające się z głodem. Gdy zatem ze względu na trudności aprowizacyjne miasta, cesarz postanowił odesłać posiłkujące go oddziały wizygockie do Galii, te nie chciały odejść bez uprzedniego zapłacenia im zaległego żołdu. Rzym i skarbiec cesarski świecił jednak takimi pustkami, że aby opłacić i oddalić z Rzymu oddziały wizygockie trzeba było na walutę przetopić pozostałe jeszcze w Wiecznym Mieście te brązowe posągi, których nie dał już rady załadować na okręty Gejzeryk. Do końca swojego istnienia Cesarstwo Zachodniorzymskie było już w zasadzie subsydiowane przez swych pobratymców ze Wschodu17.

Z punktu widzenia wpływu skutków grabieży na przyszłość Cesarstwa Zachodniorzymskiego oba zdarzenia, czyli zdobycie i splądrowanie Rzymu przez Wizygotów z 410 r. i Wandalów z 455 r., uznać można za nieprzystające do siebie. Zdobywając Rzym w 410 r. Alaryk był wodzem plamienia Wizygotów szukającym sobie miejsca na terytorium Cesarstwa i w jego w strukturach politycznych (tzw. feoderati). Wkraczając do niego chciał przymusić ociągające się i słabnące – choć wciąż jeszcze groźne – Cesarstwo do podjęcia decyzji akceptujących ten stan rzeczy. Gejzeryk w 455 r. najechał Rzym jako władca silnego królestwa, które od pewnego już czasu realizowało swoją niezależną politykę wobec Cesarstwa i jego kosztem. Natomiast dzięki przeprowadzeniu zorganizowanej grabieży Wiecznego Miasta i przejęciu jego zasobów nie tylko nie musiał już się więcej liczyć z jego zachodnią częścią, ale wręcz utorował sobie drogę do prawnego uznania swej pozycji jako władcy niezależnego państwa18. Po wielu latach toczącego się konfliktu zawarł bowiem pokój z Cesarstwem Wschodniorzymskim (które reprezentowało w tamtym momencie historii obie połowy Imperium Romanum) formalnie sankcjonujący jego zdobycze terytorialne i pełną niezależność.

W ogóle, metodyczne postępowanie Wandalów w trakcie prowadzonego rabunku jest dla potomnych może nawet bardziej wstrząsające, niż gdyby po prostu spalili oni Rzym, a ludność wymordowali. Gdyby najazd Wandalów ograniczył się wyłącznie do mordów, palenia, niszczenia i rabunku kosztowności zabitych mieszkańców, to nie uwidoczniłby w tak jaskrawy sposób kondycji moralnej ówczesnego społeczeństwa rzymskiego. Ot po prostu, przeszedłby wówczas do historii jako jedno z serii wielu nieszczęsnych zdarzeń, które spadły na późnoantyczny Rzym oraz jako jeden z wielu mordów, które w tamtych czasach zawsze towarzyszyły wojnie i zdobyciu miasta przez najeźdźców. W tym natomiast wypadku potomni skonfrontowani zostali, z jednej strony z barbarzyńcami, którzy planowo rabując dorobek intelektualny Rzymu z godną podziwu zapobiegliwością propaństwowców (używając dzisiejszej terminologii) myślą o zapewnieniu w ten sposób lepszej przyszłości sobie i stworzonemu państwu. Natomiast z drugiej strony z obywatelami Rzymu, czyli miasta wciąż będącego sercem wielkiej cywilizacji, którzy spodziewając się pod jego murami jakiś barbarzyńców mających za moment dobijać się do miejskich bram, jedyne o czym myślą, to aby uciec jak najdalej od zagrożenia, które za chwilę może zburzyć ich spokój i dobre samopoczucie. Z jednej strony odważne, zdyscyplinowane i świadome celu swego przybycia hufce barbarzyńców, z drugiej watahy obywateli rzymskich, którzy uciekając w popłochu nawet przez moment nie zastanowili się nad skutkami spodziewanej utraty dorobku całych pokoleń przodków i wpływu tej straty na przyszłość swojego państwa. Trudno zatem o lepsze świadectwo degrengolady w jakiej pogrążone było społeczeństwo rzymskie, a przede wszystkim elity późnoantycznego Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Jeśli za miarę bycia zaliczonym do społeczeństwa barbarzyńskiego lub cywilizowanego przyjąć takie cechy danego narodu jak: jego obowiązkowość, gotowość do poświęceń, stosunek do dorobku intelektualnego i kulturalnego przeszłych pokoleń czy stosunek do przyszłości własnego państwa (narodu, plemienia) to tym co chyba najbardziej szokuje w najeździe Wandalów z 455 r. na stolicę Cesarstwa Zachodniorzymskiego jest świadomość zamienienia się przez Wandalów i Rzymian wyliczonymi powyżej przymiotami, które do tej pory decydowały o przypisywaniu każdego z tych narodów do jednego z ww. typów społeczeństw. Natomiast obserwowaną zamianę wspomnianych przymiotów u obu narodów, najazd na Rzym nie tyle spowodował, co tylko pomógł wydobyć w pełnej krasie na światło dzienne.

Co jeszcze zwraca uwagę w splądrowaniu Rzymu z 455 r., to skromność opisów tego zdarzenia u annalistów19. Kiedy w 410 r. barbarzyńscy Wizygoci pod wodzą Alaryka po wcześniejszym dwukrotnie przerywanym oblężeniu Wiecznego Miasta, wreszcie je (podstępem zresztą) zdobyli i trzy dni plądrowali, św. Hieronim w jednym ze swych listów rozpaczał pytając: „Cóż ocaleje, skoro ginie Rzym?”. A św. Augustyn z Hippony wygłaszał kazania mające uspokoić strwożonych wiernych w Afryce, którzy dowiedziawszy się o tym wydarzeniu, dostrzegli w nim znak zbliżania się końca świata. W 455 r. po otworzeniu bram miasta przed Wandalami przez samych Rzymian i 14 dniach zorganizowanego rabunku Miasta Wilczycy nikt się już nie odezwał, nie zdziwił, nie zatrwożył, nie lamentował jak niegdyś. Nie padły ponownie słowa Roma capta („Rzym wzięty”). Jakby zdarzenie tej miary spowszedniało w świadomości Rzymian i nie robiło na nich większego wrażenia i jakby sami Rzymianie przyzwyczaili się już do kolejnych poniżających porażek20. Czy zatem „Mury Aureliana”, choćby nawet największe, były w stanie obronić Rzymian skoro synom wilczycy wypadły zęby?

Historia ta smutnie się kończy, bo inaczej nie może. Po splądrowaniu przez Wandalów, Rzym podupadł i w porównaniu do dawnej świetności zmienił się w cień samego siebie, stając się wkrótce niemal prowincjonalnym miastem. Po rozszarpanym przez tłum Maksymusie, purpurę przywdziało jeszcze ośmiu cesarzy, jednak była to już tylko agonia dumnego i budzącego niegdyś powszechny respekt narodu i państwa. W 476 r., czyli dwadzieścia jeden lat po zdobyciu i splądrowaniu Rzymu przez Wandalów – Cesarstwo Zachodniorzymskie przestało istnieć.

Autor: Adrian Woźniak
Przypisy
  1. Zob. Marek Wilczyński, Zagraniczna i wewnętrzna polityka afrykańskiego państwa Wandalów, Prace Monograficzne Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie, nr 176, Kraków 1994, s. 8-13, w: http://rep.up.krakow.pl/xmlui/discover, [dostęp: 28 maja 2019 r.].
  2. Zob. Marcin Szymiak, Rzym na pastwie Wandalów. Czy wiesz, że możesz być z nimi spokrewniony?, "Focus Historia" 4, 2016, w: https://www.focus.pl/artykul/rzym-na-pastwie-wandalw-czy-wiesz-e-moesz-by-z-nimi-spokrewniony, [dostęp: 4 czerwca 2019 r.].
  3. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 14-21.
  4. Ibidiem, s. 22-26.
  5. Ibidiem.
  6. Ibidiem, s. 28-31.
  7. Zob. Jerzy Strzelczyk, Wandalowie i ich afrykańskie państwo, Warszawa 1992, s. 121-126; Marek Wilczyński, op. cit., s. 28-31.
  8. Zob. Jerzy Strzelczyk, op. cit., s. 126-132; Marek Wilczyński, op. cit., s. 28-31.
  9. Zob. Jerzy Strzelczyk, op. cit., s. 126-132; Marek Wilczyński, op. cit., s. 28-31.
  10. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 54-56.
  11. Zob. Jerzy Strzelczyk, op. cit., s. 136-140; Marek Wilczyński, op. cit., s. 55-61.
  12. Zob. Jerzy Strzelczyk, op. cit., s. 140-141; Marek Wilczyński, op. cit., s. 61-62.
  13. Zob. Jerzy Strzelczyk, op. cit., s. 140-141; Marek Wilczyński, op. cit., s. 61-64.
  14. Zob. Tomasz Horak, Menora, Portal ludzi otwartych - wiara.pl, w: https://religie.wiara.pl/doc/1530537.Menora, [dostęp: 4 czerwca 2019 r.].
  15. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 62.
  16. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 78-81; idem, Roma capta! – Uwagi na temat relacji o zdobyciu Rzymu w 410 i 455 r. w dziełach wybranych autorów późnoantyczych, "Vox Patrum" XXXVIII, 2018, t. 70, s. 335, w: https://czasopisma.kul.pl/vp/article/view/3212/3164, [dostęp: 28 maja 2019 r.].
  17. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 78-81; Marek Wilczyński, Roma capta ! – Uwagi..., op. cit., s. 335.
  18. Zob. Marek Wilczyński, op. cit., s. 78-81; Marek Wilczyński, Roma capta ! – Uwagi..., op. cit., s. 335.
  19. Zob. Aleksander Krawczuk, Poczet cesarzy rzymskich, Warszawa 2004, s. 870-871.
  20. Ibidiem, s. 871.
Źródła wykorzystane
  • Horak T., Menora, Portal ludzi otwartych - wiara.pl, w: https://religie.wiara.pl/doc/1530537.Menora, [dostęp: 4 czerwca 2019 r.]
  • Józef Flawiusz, Wojna żydowska, tłum., wstęp i kom. Jan Radożycki, wyd. 2, Warszawa 1991
  • Krawczuk A., Poczet cesarzy rzymskich, Warszawa 2004
  • Paweł Diakon, Historia rzymska, Historia Longobardów, tłum., wstęp i kom. Ignacy Lewandowski, Warszawa 1995
  • Prokopiusz z Cezarei, Historia wojen, t. 1, tłum., wstęp, kom. Dariusz Brodka, Kraków 2013
  • Strzelczyk J., Wandalowie i ich afrykańskie państwo, Warszawa 1992
  • Szymiak M., Rzym na pastwie Wandalów. Czy wiesz, że możesz być z nimi spokrewniony?, "Focus Historia" 4, 2016, w: https://www.focus.pl/artykul/rzym-na-pastwie-wandalw-czy-wiesz-e-moesz-by-z-nimi-spokrewniony, [dostęp: 4 czerwca 2019 r.]
  • Wilczyński M., Zagraniczna i wewnętrzna polityka afrykańskiego państwa Wandalów, Prace Monograficzne Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie, nr 176, Kraków 1994, w: http://rep.up.krakow.pl/xmlui/discover, [dostęp: 28 maja 2019 r.]
  • Wilczyński M., Roma capta ! – Uwagi na temat relacji o zdobyciu Rzymu w 410 i 455 r. w dziełach wybranych autorów późnoantyczych, "Vox Patrum" XXXVIII, 2018, t. 70, s. 311-338, w: https://czasopisma.kul.pl/vp/article/view/3212/3164, [dostęp: 28 maja 2019 r.]
  • Wikipedia

IMPERIUM ROMANUM potrzebuje Twojego wsparcia!

Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na kanałach społecznościowych, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie. Nawet najmniejsze kwoty pozwolą mi opłacić dalsze poprawki, ulepszenia na stronie oraz serwer.

Wesprzyj IMPERIUM ROMANUM!

Wesprzyj IMPERIUM ROMANUM

Dowiedz się więcej!

Wylosuj ciekawostkę i dowiedz się czegoś nowego o antycznym świecie Rzymian. Wchodząc w poniższy link zostaniesz przekierowany do losowego wpisu.

Losowa ciekawostka

Losowa ciekawostka

Odkrywaj tajemnice antycznego Rzymu!

Jeżeli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami na portalu oraz odkryciami ze świata antycznego Rzymu, zapisz się do newslettera, który jest wysyłany w każdą sobotę.

Zapisz się do newslettera!

Zapisz się do newslettera

Księgarnia rzymska

Zapraszam do kupowania ciekawych książek poświęconych historii antycznego Rzymu i starożytności. Czytelnikom przysługuje rabat na wszelkie zakupy (hasło do rabatu: imperiumromanum).

Zajrzyj do księgarni

Księgarnia rzymska

Raport o błędzie

Poniższy tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów