Rozdziały
Bitwa pod Tricamerum (533 n.e.) była kolejnym zwycięstwem Belizariusza – wodza Bizancjum nad wojskami Wandalów. Przy stracie około 50 ludzi, trupem położono ponad 800. Wzięto wielu jeńców i ogromne łupy i w istocie przesądzono o losach kampanii.
Tło wydarzeń
Po klęsce pod Ad Decimum, Gelimer z resztkami swoich żołnierzy omijając Kartaginę wycofał się na zachód na równinę Boulla, gdzie zamierzał skonsolidować swoje oddziały. Zaczął od kupienia lojalności miejscowych rolników, rozprowadzając wśród nich znaczne sumy pieniędzy. Przegrupował osłabione oddziały, do których sukcesywnie dołączali uciekinierzy z pola niedawnej bitwy. Ponadto król zawezwał z Sardynii swojego brata Tzazona, które do tego czasu stłumił powstanie na Sardynii.
Gelimer bardzo liczył na Maurów, od niedawna związanych z Wandalami sojuszem. Jednak klęska jego wojsk pod Ad Decimum wpłynęła na tych ludzi pustyni deprymująco – część od razu zerwała układ, wysyłając nawet Belizariuszowi zakładników i otrzymując od niego zwyczajowe dary, w które zawczasu wyposażył wodza Justynian I, część natomiast zachowała neutralność i czekała na rozwój wypadków, planując przyłączyć się do tej strony, na którą przechyli się szala zwycięstwa. Prawdopodobnie niewielu Maurów przyłączyła się do Gelimera.
Wandalowie utracili bardzo ważne z gospodarczego punktu widzenia obszary kraju, stąd nie mogli podjąć z Rzymianami wojny na wyczerpanie (jak twierdzi Ian Hughes nie byli też dobrzy w wojnie podjazdowej). Mając to na uwadze, po przybyciu Tzazona i jego wojsk z Sardynii, król zdecydował się ruszyć na Belizariusza i szybko pokonać go w walnej bitwie. Podszedł zatem pod Kartaginę, przerwał jeden z akweduktów doprowadzających wodę do miasta i rozbił obóz niedaleko – pod Tricamerum, jednak ani nie przerwał całkowicie dostaw wody do Kartaginy, ani nie zdecydował się na jej oblężenie.
Rzymianie w Kartaginie
Po wkroczeniu do Kartaginy Belizariusz rozpoczął formowanie nowej rzymskiej administracji w Afryce oraz nakazał renowację miejskich fortyfikacji – mury w wielu miejscach leżały bowiem praktycznie w ruinie. Mieszkańców miasta za wynagrodzeniem zatrudniono do naprawy murów. Ostrożnemu wodzowi niespieszno było do ryzykowanej, walnej bitwy.
W międzyczasie u Belizariusza zameldował się Cyryl dowodzący oddziałem złożonym z 300 żołnierzy, który miał wesprzeć antywandalskie powstanie na Sardynii, które jednak upadło. Generał przyjął to wsparcie z zadowoleniem.
Rzymianie spędzili za murami Kartaginy około 3 miesięcy, po czym Belizariusz stwierdził, że jest już gotów wyruszyć w pole.
Przed bitwą
Belizariusz przodem wysłał pod Tricamerum Jana z Armenii na czele całej jazdy i bucellari wraz ze sztandarem, pozostawiając do swojej dyspozycji jedynie 500 bucellari oraz całą piechotę. Zadaniem Jana było – jeżeli nadarzy się okazja – wciągnąć Wandalów w potyczkę. Jan rozbił obóz naprzeciwko obozu Gelimera.
Belizariusz z resztą wojsk wyruszył następnego dnia, jednak nie maszerował z piechotą, lecz pognał przodem by jak najszybciej dołączyć do Jana.
Bitwa
Gelimer musiał wiedzieć, że w zwyczaju armii wschodniorzymskiej jest jedzenie śniadania około południa, postanowił więc zmusić Rzymian by stanęli do walki głodni. Co więcej Gelimer chciał rozegrać bitwę, zanim na pole walki dotrze rzymska piechota.
Plan Gelimera przynajmniej częściowo się powiódł – Rzymianie musieli zajmować pozycje w pośpiechu. Armię ustawiał Jan z Armenii, on też dowodził w bitwie, jedynie radząc się Belizariusza, któremu udało się dotrzeć przed samym rozpoczęciem walki. Na lewym skrzydle rzymskiego szyku stanęli konni łucznicy, osłaniani przez foederati. Lewoskrzydłowymi oddziałami dowodzili oficerowie: Martinus, Walerian, Jan, Cyprian, Altius i Marcellus, a pod wodzą mieli według Iana Hughesa między 3.5, a 4 tys. żołnierzy. W centrum stanęli Jan i Belizariusz, wraz z comitatus i sztandarem armii. Prawe skrzydło zajmowała jazda do walki bezpośredniej. Na jej czele stali m.in. Pappas, Barbatus i Aigan, a ich oddziały miały liczyć ok. 4 tys. ludzi. Chwiejący się Hunowie stanęli obok głównych sił, dało im to możność przyłączyć się do tej strony, która zyska przewagę. Łącznie Rzymianie mieli do dyspozycji ok. 8 tys. konnych. Piechota nie zdążył dotrzeć na pole bitwy.
Gelimer miał pod Tricamerum pod swoją komendą prawdopodobnie ok. 15 tys. wojowników. W centrum ustawił Tzazona dowodzącego weteranami zaprawionymi w bojach na Sardynii, za nimi stali mauryjscy sojusznicy Gelimera, w bliżej nieokreślonej liczbie – podobnie jak Hunowie nie chcieli angażować się w walkę, dopóki nie wyłoni się jej zwycięzca. Ian Hughes zakłada, że wandalskie skrzydła były mnie więcej równej wielkości. Wydaje się, że Gelimer nie brał udziału w walce, ale najprawdopodobniej wygłosił przed walką mowę do swoich ludzi. Wojska oddzielał strumień.
Pierwsi ruszyli do akcji Rzymianie – Jan wysłał oddział konnych łuczników, żeby nękając Wandalów ostrzałem zmusić ich do przekroczenia strumienia, co nieuchronnie wywołałoby wśród nich zamieszanie, które chcieli wykorzystać nagłym atakiem Rzymianie. Jednak Tzazon utrzymał wśród swoich ludzi dyscyplinę i od razu wyprowadził szarżę, która zmusiła łuczników do wycofania się, wszakże nie przekroczyła strumienia. Gdy ta próba nie przyniosła oczekiwanego efektu, Jan na czele bucellari sam próbował wciągnąć barbarzyńców do walki, jednak też musiał się wycofać.
Próby Rzymian uwikłania Wandalów w walkę na niekorzystnych warunkach nie powiodły się, jednak pozwoliły rzymskiemu dowództwu na ciekawe obserwacje. Z jakichś powodów mianowicie, w sytuacji zagrożenia wandalskiego centrum podjazdowymi atakami jazdy, skrzydła kompletnie nie reagowały sztywnie utrzymując pozycję. Jan postanowił do wykorzystać – porwał sztandar armii i wszystkich comitatus i runął wprost na centrum ugrupowania wroga. Wojownicy nie wytrzymali nacisku i zaczęli się cofać, a sam Tzazon zginął. Zgodnie z przewidywaniami Rzymian skrzydła nie przyszły z pomocą zagrożonemu centrum, zatem Belizariusz (najprawdopodobniej, gdyż Jan walczył w pierwszej linii) wydał rozkaz szarży reszty konnicy na zdezorientowanych Wandalów. Wtedy załamało się centrum, a uciekający wojownicy zarazili paniką tych zajmujących pozycje na flankach. Armia Wandalów poszła w rozsypkę, zaś Rzymianie ruszyli w pościg, do którego w końcu przyłączyli się Hunowie. Rozbici Wandalowie szybko schronili się w obozie, ale Rzymianie nie mogli podjąć się szturmu, gdyż ciągle nie nadeszła piechota.
Gdy po południu na polu walki zjawiła się piechota, Belizariusz poprowadził szturm na obóz, który jednak okazał się opuszczony – Gelimer i inni dowódcy korzystając z zamieszania uciekli, a porzuceni wojownicy poszli ich śladem, zostawiając nawet na pastwę wroga swoje kobiety i dzieci. W obozie zdobyto ogromne bogactwa, których znaczna część została zrabowana jeszcze w poprzednim wieku na Rzymianach. Wtedy w szeregi rzymskie wdał się chaos – żołnierze rzucili się do rabowania wrogiego obozu, wyrzynania uciekinierów oraz chwytania w niewolę kobiet i dzieci. Armia okazała się zupełnie niezdyscyplinowana i niepodatna na rozkazy oficerów. Belizariusz był przerażony, bowiem obawiał się, że Wandalowie uporządkują szeregi i uderzą na kompletnie zdezorganizowanych Rzymian rozbijając ich. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Plądrowanie obozu Wandalów trwało całą noc. Dopiero o świcie dowódcom udało się zapanować nad oddziałami. Belizariusz wysłał Jana z 200 konnymi w pościg za Gelimerem, zaś jeńców skierował do Kartaginy.
Podsumowanie
Bitwa okazała się totalnym zwycięstwem – przy stracie około 50 ludzi, trupem położono ponad 800. Wzięto wielu jeńców i ogromne łupy i w istocie przesądzono o losach kampanii. Wandalom nie udało się już ponownie zebrać i stawić oporu.
Belizariusz mógł natomiast ruszyć dalej na Hippo Regius.