W antycznym świecie grecko-rzymskim zarówno wytwarzaniem, jak i praniem tkanin zajmowali się folusznicy. Podczas wykopalisk w Pompejach zniszczonych przez erupcję Wezuwiusza w 79 roku n.e. odkrytych zostało kilka wielkich warsztatów foluszniczych, a najlepiej zachowany i znajdujący się przy tzw. ulicy Obfitości należał do niejakiego Stefanusa.
Folusznicy wybielali i czyścili materiały w specjalnych basenach, do których wlewali mocz mieszany z najpewniej z sodą i piaskiem. Przed zakładami foluszniczymi wystawiane był często wielkie amfory z prośbą, by przechodnie oddawali tam urynę.
Po kilku dniach w rozkładającym się moczu pojawiał się amoniak użyteczny przy wybielaniu i czyszczeniu tekstyliów. Tkaniny moczono najpierw w urynowym płynie, a następnie folusznicy (w okropnym smrodzie) stopami ugniatali płachty materiału, próbując wyciągnąć z nich brud. Wyprane tekstylia układano na płaskich dachach i suszono na słońcu.