Jak podają archeolodzy, w Brytanii aż 40% rzymskich obozów wojskowych posiada zachowane ślady po latrynach. Najbardziej znaną toaletą jest ta wykonana z kamienia w Housesteads w Anglii, przy wale Hadriana, która mogła pomieścić dużą liczbę żołnierzy. Tego typu latryny najczęściej stawiano blisko miejsca, gdzie następował spadek terenu (Rzymianie swoje obozy lokalizowali na podwyższeniach), co umożliwiało naturalny odpływ nieczystości, względne zachowanie higieny i usunięcie brzydkich zapachów.
Wiemy także, że występowały mniejsze latryny, przeznaczone dla kadry dowódczej czy pojedynczego oddziału contubernium – liczącego 8 żołnierzy. W przypadku tej drugiej grupy, latryna znajdowała się zapewne w części frontowej namiotu (tzw. arma).
Ciężko jest ocenić, ile potrzeba było latryn, aby obsłużyć rzymski fort. Wszystko zależało od okresu historycznego, diety oraz sposobu życia żołnierzy. Najnowsze badania przychodzą jednak z ciekawymi informacjami. Obliczono, że dziennie żołnierz zjadał około 850 g pszenicy. Jeżeli zboże zostało zmielone to wychodziło, że zjadał 760 g mąki. Przyjmując, że mąka ma około 11 g błonnika na 100 g, a obecnie rekomenduje się, aby dzienne zjadać minimum 30 g błonnika to okazuje się, że rzymski żołnierz miał dietę bardzo zdrową i bogatą w błonnik. Bazując na tej wiedzy, możemy oszacować, że dziennie produkował on 250 g odchodów i 1,24 litrów moczu.
Biorąc więc pod uwagę, że armia liczyła 30 tysięcy żołnierzy, wychodzi nam, że dziennie produkowała ona 7,5 tony kału i 42 600 litrów uryny. Przedstawiając to bardziej wizualnie – w niecały miesiąc, boisko piłkarskie byłoby pokryte w całości 3 cm warstwą kału, a basen olimpijski zapełniony moczem do metra głębokości.
Należy jednak mieć na uwadze, że w armii znajdowali się także niewolnicy, służba, a także zwierzęta (konie, zwierzęta pociągowe). Badacze wskazują, że rzymskie konie, mające 1,42 m wysokości (były mniejsze niż ich współczesne odpowiedniki), dziennie produkowały około 11,7 kg kału i 7,6 litrów uryny. Jeżeli założymy, że pojedyncza stajnia mogła pomieścić 3 konie, to wychodzi nam, że dziennie znajdujące się tam zwierzęta produkowały około 75 kg zanieczyszczeń (uwzględniając ściółkę ze słomy), które tworzyły kilkucentymetrową warstwę na ziemi. Niezbędnym było więc, regularne pozbywanie się materiału.
Badacze podejrzewają, że Rzymianie mogli wykopywać rowy, które służyły jako latryny np. w intervallum (przestrzeń 60 metrów pomiędzy wałami obronnymi, a pierwszymi rzędami namiotów). W celu spłukiwania odchodów ze wzgórza używano kamieni, które wykładano w odpływach. Niekiedy nieczystości trzeba było usuwać ręcznie; w tym celu być może wyznaczano żołnierzy, jeńców lub niewolników do wykonywania takich obowiązków. Niewykluczonym jest także, że korzystano po prostu z rożnego rodzaju naczyń lub pojemników do załatwiania się. Dużym naczyniem, które mogło do tego służyć był ceramiczny pojemnik dolium, który kładziono na ziemi i opierano o ścianę. Pełnił on tym samym rolę nocnika.
Nadmienić należy, że Rzymianie byli niezwykle praktyczni, więc niewykluczone że np. uryna była zbierana i wykorzystywana np. do czyszczenia ubrań, a niekiedy celów higienicznych (np. Celtyiberowie używali ponoć uryny do czyszczenia zębów). Odchody z kolei można było wykorzystać, jako podpałkę do ognia.
Biorąc pod uwagę, jak dużym problemem było oczyszczanie obozu z wszelkich nieczystości, jest praktycznie pewnym, że wielu żołnierzy swoje potrzeby załatwiało „gdzie popadnie”. Poziom smrodu mógł być naprawdę niesamowity. Antyczne źródła wspominają nawet, że zwiad nieprzyjaciela był w stanie wywęszyć wrogi obóz z daleka.