Pompejański fresk przedstawiający Tezeusza po zabiciu Minotaura. Fresk nie jest duży. W przeszłości stanowił centralny panel większego malowidła. Był jak obraz zawieszony na środku ściany i to na nim miała skupiać się uwaga osoby wchodzącej do pomieszczenia.
Tezeusz jest tutaj główną postacią. Konwencjonalna „heroiczna nagość” pozwala nam przyjrzeć się modelunkowi jego ciała. Zwróćcie uwagę – Tezeusz nie wygląda jak nasi współcześni „pakerzy” z siłowni. Jest szczupły, ale jego muskulatura nie jest nadmiernie rozbudowana. Wzorem Greków, Rzymianie w swej sztuce bardziej cenili proporcjonalność budowy niż samą siłę. Wspaniała gra światła i cienia doskonale oddaje detale umięśnienia. Skóra zdaje się być naoliwiona i lśnić w słońcu.
Prawie wszystkie widoczne na obrazie dzieci skupione są na wyrażaniu wdzięczności bohaterowi, tymczasem u dorosłych po prawej widać przede wszystkim lęk i niedowierzanie (starzec marszczy brwi i wyciąga dłoń, jakby chciał dotknąć Minotaura i upewnić się, że rzeczywiście jest już martwy, zaś przestraszona kobieta obejmuje mężczyznę – ona chyba także nie wierzy, że nie stwarza już zagrożenia).
Sam Tezeusz nie wygląda, jakby się cieszył ze swego zwycięstwa. Może jego nieobecny wzrok wyraża smutek z powodu śmierci ojca (przypomnijmy: wracając z misji zabicia Minotaura, Tezeusz w razie zwycięstwa miał zmienić żagle, by w ten sposób przekazać rodzicielowi radosną nowinę. Niestety Tezeusz zapomniał zmienić ożaglowanie, a jego ojciec przekonany o śmierci syna, popełnił samobójstwo).
Jednak mnie zastanawia inny detal – zwróćcie uwagę na chłopca po prawej, który przykłada palec do ust w geście symbolizującym zastanowienie. Jako jedyne z dzieci nie lgnie do Tezeusza, tylko wpatruje się w martwego Minotaura. O czym myśli? Może jest zdziwiony, że pokonany potwór wcale nie wygląda tak strasznie? Gdy skierujemy wzrok w lewy dolny róg obrazu, ujrzymy Minotaura leżącego bez ducha. Pomijając byczą głowę, jego ciało wygląda bardzo zwyczajnie. Jego ramiona nie są wcale potężniejsze od ramion Tezeusza (któremu przecież daleko do wizerunku osiłka), a spoczywająca na torsie dłoń sprawia wręcz wrażenie… delikatnej! To nie są dłonie potwora…
Grecka mitologia, którą ilustruje omawiany fresk, pełna jest dramatycznych losów kobiet i mężczyzn. Jest wyrazem fatalizmu i cierpienia, na które człowiek nie ma wpływu. Grecki tragizm ukazuje człowieka jako przedmiot rozgrywek bogów. Nie inaczej jest w przypadku Minotaura: to przecież owoc stosunku płciowego królowej Pazyfae ze świętym bykiem wysłanym przez Posejdona. Pazyfae nie współżyła z bykiem z powodu własnych zboczeń, ale wskutek szaleństwa i klątwy zesłanych na nią przez boga mórz. Gdy przyjrzymy się pompejańskiemu freskowi, widzimy na nim właśnie ten charakterystyczny dla starożytnej mitologii fatalizm. Minotaur powstał z woli bogów, był potworem z woli bogów, z ich powodu musiał żyć zamknięty w mrocznym Labiryncie i miał umrzeć, ponieważ oni tak zadecydowali. A chłopiec widoczny po prawej jako jedyny widzi, że ten, kto z powodu swego wyglądu kryje się przed ludzkim wzrokiem, wcale nie musi być groźny.
Jakże uniwersalne przesłanie…