Po tragicznej klęsce Rzymian pod Kannami w 216 roku p.n.e. Rzym był do tego stopnia pozbawiony rekrutów, że werbował do armii nawet niewolników. Określano ich mianem voluntarii lub volones.
W sytuacji kiedy zaczynało brakować Rzymowi wolno urodzonych mężczyzn zdolnych do walki, Rzymianie nie mieli innego wyjścia. Do rzymskich punktów poborowych zgłosiło się ponoć 8000 młodych i zdolnych do walki niewolników, którzy utworzyli osobny oddział. Otrzymali oni uzbrojenie (z pieniędzy państwa), a w zamian za służbę obiecano im wolność.
Konsul w roku 215 p.n.e. – Tyberiusz Grakchus (dziadek słynnych braci Grakchów) – objął dowództwo nad armią niewolników. Grakchus ponoć wykazywał się dużą łagodnością wobec niewolników, którzy próbowali wykorzystać sytuację, aby uciec. Po jednej ze zwycięskich bitew wyzwolił niektórych niewolników w swoim legionie, którzy mimo wszystko pozostali przy nim. Dzięki swojej postawie zaskarbił sobie szacunek żołnierzy.
W 214 roku p.n.e. Grakchus został prokonsulem i nadal dowodził legionem niewolników i regularnej armii. W tym czasie prowadził walki w centralnej i południowej Italii z oddziałami Hannibala.
Finalnie w roku 213 p.n.e. ponownie został konsulem, by w roku 212 p.n.e. zginąć w Lukanii w trakcie kąpieli w termach. Dowódca miał zginąć podstępem, jednak Hannibal zorganizował mu należyty pogrzeb i zwrócił prochy do Rzymu. Nie znamy jednak dalszych losów niewolników w armii rzymskiej.