Afrodyzja – antyczne miasto na terenach obecnej Turcji, było znane już w epoce hellenistycznej za sprawą znajdujących się tam licznych złóż marmuru i prężnie działających warsztatów rzeźbiarskich. Poza tym ściągały do tego miasta rzesze wiernych a to ze względu na znajdującą się tam świątynię poświęconą bogini Afrodycie.
Swój największy rozkwit i bogactwo Afrodyzja przeżyła w epoce rzymskiej, zwłaszcza w latach 20-60 n.e. Wtedy też wybudowano tam Sebastejon – miejsce kultu cesarzy rzymskich dynastii julijsko-klaudyjskiej, która wg. tradycji wywodziła się właśnie od Afrodyty. Prace rozpoczęły się za rządów cesarza Tyberiusza i trwały przez wiele dziesięcioleci.
Kompleks świątynny składał się z alei procesyjnej długiej na prawie 90 metrów i szerokiej na 14 m, po obu jej stronach znajdowały się trzykondygnacyjne portyki z bogato rzeźbionymi panelami przedstawiającymi sceny mitologiczne, herosów, bogów w otoczeniu poszczególnych cesarzy (August, Tyberiusz, Klaudiusz, Neron) ich małżonek, dzieci i personifikacji podbitych ludów. Każda kondygnacja była wykonana w innym porządku architektonicznym (patrząc od dołu: doryckim, jońskim i korynckim). Powstanie Sebastejonu miało na celu uczczenie bliskich związków Afrodyzji z cesarzami rzymskimi z dynastii julijsko-klaudyjskiej.
W 1979 rozpoczęły się prace wykopaliskowe i rekonstrukcyjne. Do naszych czasów zachowała się tylko połowa płaskorzeźb, w dodatku praktycznie większość w kawałkach. W latach 1999-2007 fragmenty płaskorzeźb ponownie rozłożono, usunięto stare klamry mocujące i zastąpiono je kołkami ze stali nierdzewnej. Poza tym reliefy oczyszczono i w niektórych przypadkach uzupełniono brakujące elementy z zaprawy wapiennej. Oryginalne reliefy prezentowane są w pobliskim muzeum, natomiast na rekonstruowanym budynku Sebastejonu znajdują się repliki.
Pod względem ikonograficznym, najciekawszy wydaje się niemal zachowany, potężny relief (172 cm wysokości i 142, 5 cm szerokości) przedstawiający ubraną w chiton Agrypinę Młodszą trzymającą w jednym ręku róg obfitości, a drugą ręką nakładającą swojemu synowi Neronowi (ubranemu w strój wojskowy) wieniec laurowy. Mogło by się wydawać że nie ma w tym przedstawieniu nic wyróżniającego się – ot, przedstawienie matki upozowanej na boginię Demeter z rogiem obfitości, która nakłada laur na skronie swojego syna, upozowanego na niezwyciężonego wodza w zbroi. Nic bardziej mylnego. Ta scena niesie w sobie potężny ładunek ikonograficzny. Bowiem drogi czytelniku, jest to jedno z pierwszych znanych przedstawień gdzie jeden członek rodziny koronuje drugiego, co lepsze – to kobieta/matka koronuje syna. Do tej pory w przedstawieniach ukazujących koronację to bóg bądź personifikacja nakładała laur. W tym przypadku Agrypina przywłaszcza rolę mistrza ceremonii. Nie jest już posłuszną małżonką (co możemy zaobserwować na innym reliefie również znajdującym się w Sebastejonie, gdzie trzyma za rękę cesarza Klaudiusza – gest ten wg. kanonów rzymskich miał symbolizować zgodę małżeńską i polityczną – aczkolwiek chichot historii, biorąc pod uwagę fakt, że to Agrypina za pomocą potrawy z grzybów otruła Klaudiusza). Siła przekazu reliefu Agrypiny i Nerona jest ogromna. Pozycja Agrypiny w tym momencie staje się niemalże równa pozycji mężczyzny. Dodajmy że takie przedstawienie jasno informuje komu Neron zawdzięcza wstąpienie na cesarski tron.