Występy dzikich zwierząt na rzymskich arenach z pewnością wzbudzały ekscytację w widzach. Politycy lub cesarze dla zapewnienia sobie poparcia tłumu byli w stanie ściągać ogromne ilości egzotycznych zwierząt, które następnie oferowały rozrywkę gawiedzi. Znamy wiele historii i sposobów na stworzenie widowiska. Niektóre z nich był naprawdę nieludzkie.
Według rzymskiego mówcy i filozofa Cycerona, pewien lew na arenie zabił blisko 200 przeciwników, zanim został ostatecznie ubity. Znamy z kolei inną historię mówiącą jakoby grupa 18 słoni w trakcie ucieczki stratowała tłum ludzi. W założeniu ze zwierzętami walczyć mieli łowcy (bestiarii), uzbrojeni w łuki i w oszczepy. Nieoczekiwanie jednak słonie sforsowały ogrodzenie oddzielające arenę od widzów. Aby uniknąć podobnych wydarzeń w przyszłości zdecydowano się umocnić bariery ochronne.
Przechodząc na temat wojowników walczących z dzikimi zwierzętami, warto wspomnieć o najsłynniejszym pogromcy bestii, który występował dobrowolnie na arenie (tzw. venatores). Był to tzw. Carpophorus, który jednego dnia zabił podobno 20 zwierząt, a niektóre z nich udusił własnymi rękoma. Poza zabijaniem Carpophorus trudnił się także szkoleniem zwierząt. Podobno starał się zachęcić samca żyrafy do zgwałcenia kobiety. W tym celu pobierał od samic w fazie przedrujowej feromony, którymi następnie pokrapiał niewolnice lub bezdomne kobiety. Według przekazów, Carpophorus przed widowiskiem, wykorzystał do wytrenowania żyrafy kilka kobiet.
Inny pomysł na uatrakcyjnienie widowiska znamy dzięki Marcjalisowi. W swojej „Księdze widowisk” (Liber spectaculorum) wspomina, iż otwarcie Koloseum uświetniono serią krwawych scen mitologicznych. W jednej z nich unieruchomiona w drewnianej krowie kobieta została zmuszona do kopulacji z bykiem. Wcieliła się tym samym w rolę królowej Pazyfae, która powiła monstrualnego Minotaura.
Innym sposobem na podgrzanie emocji na trybunach było odtworzenie popularnego mitu. Takim właśnie był mit o Orfeuszu, muzyku który miał tak wielkie umiejętności że jego muzyka potrafiła uśmierzać huczące fale morza i sprawiała, że ku śpiewakowi pochylały się drzewa, a dzikie bestie szły za nim łagodne jak baranki. Rzymianie uwielbiali tę legendę i starali się ją odtwarzać wielokrotnie. W tym celu chociażby przebierali skazańca za Orfeusza, uposażali go w lirę, a następnie wypuszczali na arenę pełną wściekłych niedźwiedzi, które wcześniej były głodzone i bite.
Co jednak warto podkreślić nie zawsze bestie ściągane z całego znanego ówczesnego świata musiały kończyć swój żywot na arenach amfiteatrów. Jak się okazuje Rzymianie nie żądali wcale śmierci pięknych, acz niebezpiecznych zwierząt. Zdecydowanie bardziej woleli podziwiać je za życia. W tym celu na przykład wypuszczano krokodyle, które w przygotowanych rowach wody odpoczywały i wywoływały podziw widzów. Innym razem publiczność z radością oglądała grupę lampartów biegających w linii. Słonie z kolei były tak wyćwiczone, że wykonywały różnego rodzaju sztuczki i tańczyły na arenie.
Na koniec warto wspomnieć, że masowe ściąganie z całego znanego ówczesnego świata zwierząt spowodowało, że niektóre z gatunków zwierząt zostały istotnie wytrzebione lub zniknęły z danych obszarów. Najbardziej ucierpiała północna Afryka i obszar śródziemnomorski. Na przykład po igrzyskach, w których śmierć poniosło blisko 9000 zwierząt, hipopotamy zniknęły znad Nilu. Z kolei tzw. słoń afrykański leśny, wykorzystywany chociażby w armii Kartaginy, zniknął całkowicie z Afryki północnej i obecnie znajduje się jedynie w środkowej Afryce.