Historię upadku Konstantynopola z nieco większym naciskiem na militarne aspekty tego zdarzenia postanowił swoim czytelnikom opowiedzieć pan Roger Crowley w swojej książce zatytułowanej ”1453: Upadek Konstantynopola”. Autor poświęca sporo miejsca opisowi systemu obronnego Konstantynopola, jak i pobieżnie opisuje niektóre większe oblężenia, jakie ten system przeszedł (nie zawsze szczęśliwie) przez długie wieki funkcjonowania. Jest to pewnego rodzaju uzupełnienie w stosunku do wybitnej książki Stevena Runcimana o tym samym zagadnieniu.
Zawsze zadziwiał mnie upór wobec unii kościołów wschodniego i zachodniego, jaki nawet w ostatnich chwilach swojego ginącego już państwa przejawiała większość upartych Bizantyjczyków. Ten godny największego maniaka upór ze strony sporej części Bizantyjczyków był i w dalszym ciągu jest na różne sposoby tłumaczony. Prawdą jest, że religijnych, historycznych, jak i demograficznych (przeważająca większość ludności greckiej była już wówczas poddanymi sułtana) przesłanek ciągłego odmawiania zgody na unię z łacinnikami nie brakowało. Niemniej jednak uporczywe trwanie na swoim antyłacińskim stanowisku nie było w żadnej mierze racjonalnym zachowaniem. Nie zmienia to jednak faktu, że sama unia została podpisana przez dość pragmatycznego ostatniego cesarza bizantyjskiego zdecydowanie za późno, aby wystarczająca pomoc mogła z zachodnich państw do Konstantynopola dotrzeć na czas. Moim zdaniem niestrudzony Konstantyn XI Paleolog (1405 – 1453), który pasowałby bardziej do czasów wojowniczej dynastii macedońskiej, zasługuje na pewne uznanie i dobrą pamięć. Wzorowo wytrwał on na swoim posterunku do samego końca, pomimo faktu, że zajmowana przez niego pozycja ani przez chwilę nie była do pozazdroszczenia. Chociaż z drugiej strony faktem jest, że jego ciała nigdy nie odnaleziono/zidentyfikowano, co musiało nieco rozczarować jego, także godnego uwagi i uznania oponenta, Mehmeda II Zdobywcę (1432 – 1481). Samo oblężenie i w końcu ostateczny upadek konstantynowego grodu jest jednym z najciekawszych epizodów historii wojskowości epoki europejskiego średniowiecza. Podczas tego pamiętnego wydarzenia walczące strony nie szczędziły swoim przeciwnikom zarówno podstępów, jak i nowinek technicznych, w zastosowaniu których ze względu na nieporównywalnie większe możliwości przodowała strona osmańska. Warto jest czasem przeczytać sobie kolejną książkę, przedstawiającą to ciekawe wydarzenie z nieco innej perspektywy, niż ma to miejsce w dziele autorstwa wielkiego historyka-bizantynisty Stevena Runcimana. Kiedyś spotkałem się z opinią, że pan Crowley zajmuje w swojej książce ”wybitnie protureckie” stanowisko. Po przeczytaniu tej książki nie mogę zgodzić się z przytoczoną opinią, ponieważ przyznanie wyższości osmańskiej sztuce wojowania w tamtych czasach (zwłaszcza artylerii), czy uznanie zalet przywódczych i organizacyjnych samego Mehmeda nie ujmuje niczego prawdzie historycznej. Zajmowane stanowisko nie przeszkadza autorowi trzeźwo ocenić opisywane zdarzenie oraz jego uczestników.