Balista (ballista lub z greki ballistra) stanowiła rodzaj ciężkiej kuszy, wyrzucającej pociski (strzał, kamienne kule, kamienie, belki okute żelazem), o średniej wadze od 30 do 100 kg, torem płaskim na odległość 200 – 400 metrów (strzały nawet do ponad 1000 metrów).
Balista była stosowana zarówno do niszczenia murów oraz umocnień, jak i na polu bitwy w celu dziesiątkowania oddziałów wroga. Przypominała kształtem potężną kuszę na wozie, który zazwyczaj ciągnęły woły lub muły (carroballista). Wielka kusza była naciągana jelitami zwierząt, co pozwalało jej wyrzucać pociski na bardzo duże odległości. Nakręcana specjalną korbką, działała na zasadzie kuszy. Niekiedy używano jej w celu niszczenia bram miast, zamiast tarana.
Do obsługi balisty potrzeba było 8 ludzi. Żołnierza obsługującego balistę nazywano ballistarius.
Balistę uważa się za największe osiągnięcie starożytnej inżynierii wojennej. Precyzyjne obliczenia matematyczne pozwalały bowiem zbudować wyrzutnię każdego rozmiaru, a żadna inna broń nie dorównywała jej celnością bądź mocą rażenia w tamtych czasach.
Witruwiusz wspomina o zasadach, którymi należy się kierować przy budowie balisty:
Zasady balist są różne i odmienne, jednakże wszystkie zmierzają do jednego celu. Jedne wprawiane są w ruch przez dźwignię i wały, inne przez wielokrążki, inne przez kołowrót, niektóre zaś przez zębate koła, jednakże żadnej balisty nie można zbudować, jeśli się nie uwzględni wielkości kamienia, który ta machina ma wyrzucić. Z tej przyczyny nie wszyscy mogą się tym zajmować, lecz jedynie ci, co znają geometryczne prawa liczb i ich mnożenia. Albowiem wielkość otworów w ramach, przez które napina się liny – najodpowiedniejsze zresztą są skręcone z włosów kobiecych lub ze strun – powinno się ustalać według ciężaru kamienia, jaki ma balista wyrzucić, podobnie jak w katapultach ustala się proporcje na podstawie długości strzały.
– Marek Witruwiusz, O architekturze ksiąg dziesięć, X, 10, 1-2
Dla porównania zapoznajmy się z opisem dostarczonym przez Ammianusa Marcellinusa:
Pomiędzy dwiema małymi osiami znajduje się spojenie z mocnej i szerokiej sztaby żelaznej, wydłużonej niby jakaś długa belka. Z tej okrąglej rynienki (…) wystaje kwadratowy pal z wydrążonym, prosto biegnącym, wąskim rowkiem (…) jest przywiązany liną zrobioną z wielu poskręcanych ścięgien. Do niego dopasowano dwa drewniane kołowroty. Przy jednym z nich stoi mistrz celowniczy i w wydrążone pale starannie wkłada drewniany pocisk zaopatrzony w duży ostry bełt. Po wykonaniu tej czynności dwaj silni młodzi ludzie po obu stronach energicznie obracają kołowrotami. Kiedy napięcie lin osiągnie swój najwyższy punkt, wówczas pocisk, wyrzucony wewnętrzną siłą machiny, leci dalej niż sięga wzrok (…) niekiedy z powodu nadmiernego ciepła sypie iskry.
– Ammianus Marcellinus, Dzieje rzymskie, XXIII, 4, 2