Od wielu lat wiosenne i letnie weekendy są wypełnione licznymi imprezami rekonstrukcyjnymi. Nie tylko dają one możliwość zetknięcia się z historią regionu, ale przede wszystkim stanowią okazję do spotkań miłośników danego okresu historycznego i wspólnej zabawy połączonej z edukacją.
Miłośnicy Antyku mają wiele okazji, by wziąć udział w wydarzeniach na miarę Imperium. W samej stolicy Imperium co roku odbywa się wiele imprez cyklicznych, jak chociażby inscenizacja zabójstwa Cezara 15 marca, czy korowody wokół Koloseum z okazji rocznicy założenia miasta 21 kwietnia. W miastach i miasteczkach na terenie całych Włoch, Francji i Niemiec, wszędzie tam, gdzie historia Republiki Rzymskiej i Imperium najbardziej odcisnęła swoje piętno odbywa się mnóstwo imprez rekonstrukcyjnych.
Miasto Nîmes we Francji od dziewięciu lat organizuje Les Grands Jeux Romains dostarczając rozrywki miłośnikom starożytności w każdym wieku i na każdą kieszeń. W tym roku Wielkie Igrzyska Rzymskie już się, niestety, odbyły.
Motywem przewodnim całej zabawy jest moment w historii, gdy Nîmes, czyli Nemausus odwiedził nie byle kto, bo sam cesarz Hadrian, czyli Imperator Caesar Traianus Hadrianus. Wydarzenie upamiętnia bowiem autentyczną wizytę cesarza Hadriana w roku 122 naszej ery, gdy po drodze z Brytanii do Hiszpanii zatrzymał się w mieście. Tu dowiedział się o śmierci swej protektorki, cesarzowej Plotyny, wdowy po Trajanie, który go usynowił. Na jej cześć postanowił wznieść bazylikę (wówczas było to miejsce handlu, rozstrzygania sporów między kupcami i spotkań) nazwaną jej imieniem. Chwilowo jednak Imperator postanowił uświetnić swój pobyt Igrzyskami dla ludu.
Opiekunem merytorycznym wydarzenia oraz scenarzystą widowiska jest od lat profesor Éric Teyssier, wykładowca na Uniwersytach Montpellier III oraz Nîmes, autor artykułów oraz książek popularnonaukowych, w tym książek dla dzieci, angażujący się chętnie w wydarzenia z zakresu historii żywej oraz archeologii eksperymentalnej.
Impreza odbywa się zwykle na przełomie kwietnia i maja.
Tradycją jest, że podczas tego typu imprez widowiskom batalistycznym towarzyszą prezentacje odzieży, czy broni z epoki. Nie obejdzie się bez warsztatów rzemieślniczych, kramów z rękodziełem i kosztowania lokalnych specjałów przyrządzonych na podstawie starodawnych receptur. Także tym razem pozostałe atrakcje, przemarsze, parady, tańce, wizyty w wioskach gladiatorów, Rzymian czy Gallów, i zajęcia dla dzieci były dostępne dla wszystkich w miarę czasu i sił. Miasto jest duże, a poszczególne stragany, czy wioski rozłożone były w różnych jego częściach.
Chociaż tytułową atrakcją jest widowisko, żadne słowa nie oddają atmosfery panującej na ulicach i wypełnionych po brzegi placach. Dnia pierwszego przed Areną miała miejsce prezentacja wszystkich grup biorących udział w pokazach. Tytułem wyjaśnienia dodać należy, że każda z grup reprezentowała inny legion, plemię „barbarzyńców”, czy kohortę, istniejące w konkretnym momencie historii. Ubiór i uzbrojenie były za każdy razem odmienne i precyzyjnie zrekonstruowane wedle zasad sztuki. Może i nie obyło się bez drobnych wpadek, ale dla militarysty była to gratka.
Podziwiać można było legionistów konkretnych legionów uzbrojonych stosownie do danej epoki, auxiliares – kohort pomocniczych, kohortę pretorianów – cesarskich ochroniarzy, hordy barbarzyńców, branek, tancerek, niewolników oraz plebsu uszczęśliwionego wizytą Imperatora rozchodzących się od Areny w różne strony miasta. A miasto pękało w szwach. Co parę godzin rozpoczynała się bowiem inna atrakcja. Sprzedawcy tunik, lampek oliwnych i fibuli, tak jak dwa tysiące lat temu, zapraszali do swych kramów. Hetery wdzięczyły się kusząc nagimi ramionami, a weterani w słusznym wieku zaopatrywali się w biżuterię, zapewne dla swych wybranek. Pamiętajmy, że legionistom rzymskim nie wolno było się żenić, a ci w związkach małżeńskich przed wojaczką musieli się rozwieść. Rekruci ewidentnie dozbrajali się na straganach wyszukując najbardziej odpowiednie elementy uzbrojenia. Nieuwaga groziła zaplątaniem się w togę senatora sprawdzającego wprawnym okiem jakość towaru.
Takie eksperymenty zapewne nie do końca zaaranżowane przez organizatorów, jak najbardziej wpisywały się charakter imprezy. Obserwując dziś efekt białych tóg obramowanych czerwienią na tle szaro-burego plebsu dociera do nas, jakie wrażenie musiały one wywierać dwa tysiące lat temu.
Tymczasem ulice błyszczały od mieczy i kolczug, a lorica hamata i segmentata, chociaż pochodzące z różnych epok, prężyły się dzielnie obok siebie wraz z ich właścicielami do zdjęć z wdzięcznymi plebejuszkami. Z twarzy zadowolonych senatorów nie schodził uśmiech, co nieodmiennie przywodziło na myśl bardziej współczesne słowa „Rząd się wyżywi”. Oczekiwane kilkadziesiąt tysięcy turystów ze swymi sestercami, pardon, euro, szczelnie wypełniały ulice, knajpki, a co za tym idzie, w jakiejś części również i miejski skarbiec. Jeżeli przemarsze, targowisko, inspekcja urządzeń budowlanych, czy okrętów oraz okrzyki dzieci uwieszonych konia trojańskiego sprawiły, że peregrini opadli z sił już pierwszego popołudnia, ciszą i chłodem kusiły ogrody przy fontannach nieopodal świątyni Diany. Jak wszystkie zabytki Nimes, ta również zachowała się w doskonałym stanie.
Tak jak niegdyś, w Nemausus przedstawienie w amfiteatrze było głównym punktem programu. Widowisko odbywa się na prawdziwej antycznej arenie zachowanej, jak wszystko inne w Nîmes, w doskonałym stanie do naszych czasów i dostosowanej do wymagań współczesnych imprez masowych. Obecnie Arena mieści 12 tysięcy widzów, niegdyś walki podziwiało dwa razy więcej osób. Remont trwa i co roku miejsc przybywa. Warto nadmienić, że przedstawienia odbywają się w godzinach popołudniowych, zatem widzowie bez żadnej straty uczestniczyć mogą we wszystkich atrakcjach. Niegdyś wstęp na igrzyska był wolny dla każdego. Jednak areny miały swoją pojemność, dlatego wstęp bywał reglamentowany. W 69 roku p.n.e trybun ludu Lucjusz Rosciusz Otho doprowadził do uchwalenia ustawy Lex Roscia theatralis, która gwarantowała ekwitom miejsca w teatrze w 14 rzędach ponad miejscami dla senatorów, i wyrzucała kobiety do rzędów wyższych. Ekwici byli stanem wyższym od plebejuszy, ale przypuszcza się, że przepis dotyczył wyłącznie wąskiej grupy szczęśliwców, którzy posiadali prawo do konia utrzymywanego na koszt państwa.
Tematyka przedstawienia jest co roku inna, poświęcona znanej postaci lub wydarzeniu. Na arenie triumfował już między innymi Cezar, Kleopatra, Hannibal i brytyjska Budikka. W tym roku bohaterem był Spartakus. Organizatorom przyświecała myśl, by stworzyć widowisko jak najbardziej przypominające autentyczne igrzyska, które odbywały się w czasach Imperium. Być może dlatego postać Spartakusa ukazana została z całkowicie rzymskiego punktu widzenia. Tym razem nie był on romantycznym bojownikiem o wolność i równość, ale dezerterem, podżegaczem i bandytą (sic!) obracającym w perzynę rzymskie miasta.
W przedstawienie losów Spartakusa zaangażowane były wszystkie obecne grupy rekonstrukcyjne. Widzieliśmy zatem targ niewolników, pierwsze bunty, ucieczkę z familii, plądrowanie i grabieże miasta. Ukazano kolejne klęski Rzymian, aż na scenę wkroczył desygnowany przez Senat Marek Krassus. Spartakus tymczasem został oszukany przez piratów, za których pomoc słono zapłacił. Statek piracki ze złotem odpłynął w siną dal. Buntownicy ukrzyżowali więc kilku Rzymian, ale wkrótce zostali ostatecznie pokonani przez Krassusa, który ukrzyżował pozostałych przy życiu.
Zgodnie z przekazem historycznym, Spartakus nosił strój rzymskiego dowódcy, (systematycznie rabował zapasy i uzbrojenie Rzymian) co dla widzów oznaczało krwisto czerwony płaszcz i hełm ozdobiony takimże „pióropuszem” oraz paradował na koniu, którego według Plutarcha miał odebrać pretorowi Variniusowi. W roli Spartakusa wystąpił były model, obecnie animator, Gilles Sindt, który aparycją nieodmiennie przypominał nieobecnego już Andy Whitfielda, wcielającego się w Spartakusa w popularnym serialu. W roli jego żony wieszczki wystąpiła Jeanne Delajungle, która w roku ubiegłym była Budikką.
Życie nocne.
Gdy korytarze amfiteatru opustoszały, impreza przeniosła się znów na place i ulice. Na scenie przy Placyku du Chapitre odbywał się pokaz tańca antycznego w wykonaniu artystek grupy „Nenuphar” przy dźwiękach muzyki stylizowanej na antyczną oraz muzyki znanej miłośnikom filmów o starożytnej tematyce. Wprawne ucho rozpoznać też mogło utwór znany, jako „Hymn Hurrian nr 6” zrekonstruowany na podstawie zapisu odnalezionego na glinianych tabliczkach w roku 1950 w Ugarit, których wiek określono na rok 1400 p.n.e., a odczytane znaki uznano za najwcześniejszy zapis melodii na świecie.
W sobotnią noc, jak tylko zamilkły dźwięki cytr i fletów, a tancerki zeskoczyły ze sceny, o godzinie 21-ej legiony zgromadziły się ponownie przed La Maison Carrée. Przy dźwięku trąb oraz w świetle pochodni tłum uczestników, legionistów i tancerek przedefilował w kierunku Areny. Tym razem było magicznie i niesamowicie. Chociaż dzieci i fotografowie wbiegali dosłownie pod stopy żołnierzy, ci, jakby zupełnie ich nie dostrzegając maszerowali swoją drogą. Prawie można było uwierzyć, że oto publiczność urządziła sobie wyprawę w przeszłość i jest zupełnie nie na swoim miejscu. Można wyobrazić sobie, jakie wrażenie na rolniczych ludach robiła taka falanga w błyszczących hełmach, a później także w słynnych pancerzach z blaszek zalewająca, jak morze, nieucywilizowane ziemie.
Licząc na kolejne igrzyska w Nemausus, na wszelki wypadek możemy kliknąć w http://www.jesoutiensnimes.fr/en/ żywiąc nadzieję, że wreszcie zyska ono należne sobie miejsce wśród klejnotów Światowego Dziedzictwa Ludzkości.