Ta strona nie może być wyświetlana w ramkach

Przejdź do strony

Jeśli znajdziesz błąd ortograficzny lub merytoryczny, powiadom mnie, zaznaczając tekst i naciskając Ctrl + Enter.

Centurioni Gajusza Juliusza Cezara

Ten wpis dostępny jest także w języku: angielski (English)

Legion XXII Deiotariana z konsulem Juliuszem Cezarem
Legion XXII Deiotariana z konsulem Juliuszem Cezarem | Rys. Andrej Karaszczuk.

Wojny prowadzone przez Rzymian w czasach późnej Republiki spowodowały, że wiele legionów, a nawet pojedynczych żołnierzy, zyskało niemalże sławę tak wielką, jak prowadzący ich wodzowie. W tamtym okresie armia rzymska była praktycznie armią zawodową.

Obywatelom rzymskim, którym marzył się awans społeczny, lub tym którzy nie mogli znaleźć innego sposobu na życie, wojaczka stała się głównym źródłem dochodu. Obowiązek służby w wojsku minął odkąd konsulowie ruszali na wojny i zmuszeni byli zaciągać poborowych do nowo utworzonych legionów. Imperium Rzymskie, które stale powiększało swoje terytorium, zobowiązane było je utrzymać poprzez umieszczanie garnizonów – co przekładało się na stałą rekrutacje tysięcy świeżych legionistów. Ponadto legiony rzymskie ewoluowały do utrwalonych formacji wraz z przypisanymi na stałe numerami oraz nazwami. Ten proces został zainicjowany przez Marka Antoniusza oraz Oktawiana, którzy zachowując weteranów z legionów Juliusza Cezara dokonali ich przeformowania. Ostateczne zmiany w procesie wprowadził Oktawian, odtwarzając swoją armię po bitwie pod Akcjum.

Niniejszy tekst ma jednak przedstawić centurionów Cezara, o których sam wspomina – ich postawy i zachowania podczas licznych wojen prowadzonych przez jednego z najwybitniejszych wodzów w historii Rzymu.

Galijska rewolta

Zimą na przełomie 54 i 53 roku p.n.e., z powodu słabych zbiorów, Juliusz Cezar zmuszony został do rozproszenia swoich legionów po całej Galii. Odległość jaka dzieliła legiony narażała je na liczne ataki, bowiem niektóre legiony dzieliło od siebie niemal 160 kilometrów.

Wódz Eburonów – Ambioryks – przechytrzył legata Tyturiusza Sabinusa i wywabił XIV legion pod jego rozkazami oraz pięć innych kohort z zimowego obozu w północno-wschodniej Galii, następnie otoczył je i rozgromił. Nielicznym legionistom udało się przebić z powrotem do fortu, ale ci którzy dotarli do fortu zmuszeni byli zamknąć bramy i walczyć do zmroku. Pogrążeni w rozpaczy odebrali sobie życie przed kolejnym szturmem. Ta klęska Rzymian sprowokowała plemię Nerwiów do zaatakowania innego fortu zimowego, ale dowódca legionu Kwintus Tulliusz Cyceron (młodszy brat słynnego mówcy) nie złapał się na przynętę i nie opuścił bezpiecznego fortu. Nerwiowie zatem oblegli obóz Rzymian ich własnym sposobem, ale legioniści a zwłaszcza centurionowie odpierali ataki. W trakcie tego oblężenia, znani wszystkim z serialu telewizyjnego „Rzym”, centurionowie Lucjusz Worenus i Tytus Pullo, zeskoczyli z wałów, aby przekonać się, który z nich położy więcej nacierających wrogów.

W legionie tym było dwu bardzo dzielnych centurionów, bliskich awansu do pierwszej rangi, Tytus Pullon i Lucjusz Worenus. Dochodziło do ciągłych między nimi sporów, który z nich jest lepszy, i całymi latami walczyli ze sobą w jak najzawziętszym współzawodnictwie o awans. Gdy przy umocnieniach toczył się niezwykle zacięty bój, Pullon — jeden z nich — zawołał: „Worenusie, dlaczego się wahasz? Jakiejż to wyczekujesz okazji, by wykazać się swoją odwagą? Niechaj dzisiejszy dzień rozstrzygnie nasze spory”. Po tych słowach wyskoczył na umocnienia i rzucił się tam, gdzie dostrzegł największą ciżbę nieprzyjaciół. Worenus też nie zatrzymał się na wale, ale w obawie przed utratą szacunku u wszystkich, ruszył w jego ślady. Pullon z nieznacznej odległości wyrzucił włócznię w kierunku nieprzyjaciół i jednego z nich, gdy się właśnie z tłoku ku przodowi wyrywał, przeszył nią. Nieprzyjaciele osłonili tarczami śmiertelnie ranionego, a Pullona zaczęli wszyscy zasypywać pociskami i nie dawali mu możności ruszenia się z miejsca. Tarcza Pullona została podziurawiona, a jeden z pocisków utkwił mu w pasie. Trafienie to przesunęło pochwę miecza i Pullon nie mógł dosięgnąć jej swoja prawicą; tak unieszkodliwionego okrążyli nieprzyjaciele. Doskoczył do niego jego rywal Worenus i w tym krytycznym momencie przyszedł mu z pomocą. Wówczas cały ten tłum odwrócił się od Pullona ku Worenusowi, gdyż zdawało się, że Pullon został zabity owym pociskiem. Worenus, walcząc mieczem wręcz, jednego z nieprzyjaciół położył trupem, a resztę zmusił do cofnięcia się nieco; gdy coraz zajadlej na nich nacierał, potknął się i upadł. Z kolei został on okrążony, ale Pullon przybiegł mu natychmiast z pomocą i obaj, po zabiciu wielu nieprzyjaciół z jak największą chwałą wycofali się poza umocnienia. W ich wzajemnym współzawodnictwie i sporach los w taki sposób zabawił się z nimi, że jeden i drugi, choć rywale, stali się nawzajem dla siebie pomocą i ocaleniem i nie dało się orzec, który z nich obydwu mógłby pod względem męstwa uchodzić za lepszego.

Gajusz Juliusz Cezar, O wojnie galijskiej, 5.44

Legion, którego numeru Cezar nie podał, utrzymał się do czasu odsieczy Wodza. Atakujący zostali odparci i rozgromieni. Następnie Cezar zemścił się na Eburonach, niszcząc ich tereny w 53 i ponownie w 51 roku p.n.e. Nigdy jednak nie pojmał Ambioryksa, ale mimo wygrania pierwszej rundy, nie spodziewał się że niezadowolenie Galów doprowadzi do ich zjednoczenia pod wodzą charyzmatycznego Wercyngetoryksa.

Oblężenie Gergowii

Gergowia – stolica Arwenów – położna była na płaskowyżu między współczesnym Lyonem a Clermont-Ferrand. Podnóże i szczyt dzieliło ponad trzysta metrów. Wercyngetoryks obrał plan, który miał za zadanie zmęczyć legionistów podchodzących pod to strome zbocze, a następnie wybić ich przy szturmie.

Na nieszczęście Cezara wzgórze okazało się zbyt rozległe, by otoczyć je w całości liniami oblężniczymi, więc Rzymianie założyli obóz po jego południowo-wschodniej stronie, a Cezar postanowił poprowadzić szturm mniej stromym zboczem od strony południowej i zdobywać płaskowyż metr po metrze, kawałek po kawałku. Legioniści na rozkaz swojego wodza przekopali otoczonymi wałami podwójny rów, prowadzący z głównego obozu do mniejszego obozowiska, znajdującego się na wzgórzu, centralnie naprzeciwko miejsca ataku. Wysokość wałów spowodowała, że obrońcy nie mogli dostrzec ruchów atakujących, dzięki czemu rzymskie oddziały zostały przemieszczone do obozu na wzgórzu. Wciąż wierna Cezarowi jazda Eduów przeprowadziła pozorowany atak i odwróciła uwagę broniących się Galów, powodując rozpoczęcie właściwego ataku przez Rzymian. Celem tego ataku nie była sama Gergowia, ale obóz przed miastem założony przez oddziały galijskie. Idąc za ciosem, przekonani że jak zwykle odniosą zwycięstwo, zaczęli szturmować mury stolicy Arwenów. Nastąpiła katastrofa. Ci legioniści, którym udało się wspiąć na mury, zostali otoczeni i wycięci w pień, reszta wpadła w panikę. Na miejscu zjawiła się jazda Eduów, a żołnierze Cezara wzięli ich za atakujących rebeliantów i rzucili się do ucieczki w dół zbocza. Galowie ruszyli za Rzymianami zabijając blisko siedmiuset z nich. Największą stratą dla legionów była śmierć 46 centurionów, którzy wytrwali do końca na swoich pozycjach, osłaniając paniczny odwrót legionistów. Juliusz Cezar w swoim dziele „O wojnie galijskiej” opisuje dramatyczną śmierć jednego z centurionów VIII legionu.

W tym samym czasie centurion Lucjusz Fabiusz, oraz ci, którzy razem z nim wstąpili na mur, zostali okrążeni i pozabijani pospadali z muru. Gdy Marek Petroniusz, centurion z tego samego legionu, próbował wyrąbać bramy, osaczony przez tłum wrogów i nie mając nadziei na ocalenie z powodu licznych już ran, zawołał do żołnierzy ze swojego manipułu, którzy poszli za nim: „Ponieważ nie mogę uratować się razem z wami, przynajmniej zatroszczę się o życie was których – zwabiony żądzą sławy – wciągnąłem w niebezpieczeństwo. Dzięki danej wam sposobności pomyślcie o sobie samych”. Równocześnie wpadł w sam środek wrogów i zabiwszy dwóch resztę odegnał nieco od bramy. Gdy swoi próbowali mu przyjść z pomocą, zawołał: „Na próżno usiłujecie ratować życie mnie, któremu brakuje już krwi i sił. A zatem odejdźcie, gdy jeszcze można i wycofajcie się do legionu”. Wśród takich okoliczności wkrótce potem padł z bronią w ręku i rzeczywiście ocalił swoich.

Juliusz Cezar, O wojnie galijskiej, 7.50

Niezwykłe męstwo centurionów okupione zostało ich własną krwią, gdyż w takim pogromie dali przykład reszcie legionistów swojej odwagi i zawziętości, ale także chęci zdobycia, jak największych łupów.

Bitwa pod Dyrrachium

Na początku 48 roku p.n.e., podczas trwającej już wojny domowej pomiędzy zwolennikami Cezara a tzw. Pompejańczykami, Cezar zdołał zgromadzić dostatecznie dużo statków transportowych, by przeprawić sporą część armii się przez Adriatyk. Statków w ostatecznym rozrachunku było za mało by przewieźć wszystkie legiony za jednym podejściem, więc część z nich musiało się wracać po resztę czekającą w Italii. W tym samym czasie Marek Antoniusz został na jakiś czas zablokowany w Brundyzjum (dziś Brindisi), a Pompejusz pomaszerował z Grecji na tereny dzisiejszej Albanii, by zatrzymać pochód armii Cezara. Nie chciał jednak stawać do bezpośredniego starcia z weteranami swojego przeciwnika, a za swoją taktykę obrał czekanie do momentu, aż legionistom Cezara skończą się zapasy żywności i morale armii upadnie. Plany Pompejusza legły w gruzach i musiał przejść do defensywy na wieść, że Marek Antoniusz zdołał się prześlizgnąć przez jego blokadę i dołączył do wojsk Juliusza Cezara. Armia Pompejusza wycofała się na silne pozycje znajdujące się na nadmorskich wzgórzach Dyrrachium (dziś Durres w Albanii). Mimo znacznie mniejszej ilości legionistów Cezar kazał budować umocnienia obronne, na co Pompejusz odpowiedział tym samym, budując je dokładnie naprzeciwko pozycji cezariańskich. Wojskom Cezara zaczęło brakować żywności, a na dodatek jego linie rozciągały się aż na 27 kilometrów, przez co były niezwykle trudne do obsadzenia. Pompejusz wywierał ogromny nacisk i stale przeprowadzał ataki na pozycje nieprzyjaciela. Po drugiej stronie mimo braku żywności legioniści trzymali się twardo, ale wszystko to zależało właśnie od  hartu ducha centurionów. Jeden z fortów był szczególnie zaciekle atakowany przez Pompejańczyków.

[…] na forcie nie było w ogóle żołnierza, który by nie odniósł rany, a w jednej kohorcie czterech centurionów straciło wzrok. I chcąc dać dowód swojej wytrzymałości oraz niebezpieczeństwa, donieśli Cezarowi, że na fort padło około 30 000 strzał, a w tarczy centuriona Scewy, która przedstawiono wodzowi, było sto dwadzieścia dziur. Za zasługi wobec siebie i wobec rzeczypospolitej dał mu Cezar w nagrodę 200 000 sesterców i z ósmego stopnia przeniósł go na pierwszy; było bowiem wiadome, że utrzymanie fortu było w wielkiej mierze jego dziełem. Następnie kohorcie kazał wypłacić podwójny żołd i rozdać żołnierzom hojne nagrody w zbożu, pieniądzach i odznaczeniach.

Juliusz Cezar, O wojnie domowej, 3.53

Centurion Marek Kasjusz Scewa samodzielnie bronił wejścia do obozu, podczas gdy wielu żołnierzy, z niewymienionego z nazwy legionu, uciekło w obliczu natarcia legionistów Pompejusza. Początkowo sam walczył w bramie, ale z czasem wycofał się na wał obronny. Twarz miał zalaną krwią, gdyż jedna ze strzał ugodziła go w oko. Rzymskie źródła informują, że hełm centuriona Marka Kasjusza Scewy został roztrzaskany w walce i w pewnym momencie użył on kamienia by roztrzaskać czaszkę pompejańskiego legionisty. Groty włóczni poraniły mu wszystkie kończyny. Mimo to niezłomnie atakował wrogów siekając ich i dźgając aż jego miecz się stępił. Przeciwnicy cofnęli się i czekali aż się wykrwawi. Gdy padł na kolana, cichym głosem wołał wroga, który go otoczył, aby go podnieść z ziemi. Dwaj żołnierze wystąpili do tego zadania, ale centurion niespodziewanie dźgnął jednego w gardło, a drugiemu, którego sparaliżował strach odrąbał ramię. Legioniści, którzy uciekali zatrzymali się by oglądać zawziętą obronę swojego centuriona. Część z nich ruszyła mu na pomoc, a pompejańczycy nie zaatakowali ich, tylko osłupieni stali z przerażenia, pozwalając znieść z pola bitwy rannego centuriona. Po czym brama fortu została zamknięta. Zapewne został jednym z ulubieńców Cezara, a Cyceron opisywał go jako bardzo niebezpiecznego człowieka. Po śmierci Cezara służył jego następcy – Oktawianowi Augustowi, podczas oblężenia Peruzji w 41 roku p.n.e.

Kolejnym przykładem świetnie ilustrującym niezłomność i oddanie centurionów Juliuszowi Cezarowi, jest dzieło nieznanego z imienia autora „Wojny afrykańskiej”. Anonimowy autor z dumą wspomina o męczeństwie lojalnego, aż do śmierci centuriona legionu XIV, którego to okręt został przechwycony przez statki Pompejusza w latach 47-46 p.n.e. Kwintus Cecyliusz Metellus Pius Kornelian Scypion Nazyka, podły dowódca żołnierzy pompejańskich, którzy przechwycili ów statek, poprosił centuriona o przejście na ich stronę. Niepokorny centurion odpowiedział mu:

Za twoje tak bardzo wielkie dobrodziejstwo Scypionie – imperatorem bowiem ciebie nie zatytułuje – składam ci podziękowanie, ponieważ mnie, wziętemu zgodnie z prawem wojny do niewoli, obiecujesz życie i nietykalności i być może skorzystałbym z tego dobrodziejstwa, gdyby nie łączyła się z nimi największa spośród zbrodni. Czyż ja miałbym stanąć z bronią przeciw mojemu wodzowi Cezarowi, u którego dowodziłem centurią, a także przeciw jego wojsku, o którego cześć i wojenne zwycięstwa walczyłem przeszło trzydzieści sześć lat? Ja tego nie zrobię i ciebie bardzo zachęcam, abyś odstąpił od swego zamiaru. Teraz masz możność poznać, […] z czyim ty wojskiem walczysz. Wybierz jedną ze swoich kohort, którą uważasz za najmężniejszą i postaw przeciw mnie; ja natomiast spośród moich współtowarzyszy broni, których masz teraz w swojej mocy, wybiorę nie więcej niż dziesięciu. Wówczas na podstawie naszej dzielności pojmiesz, czego winieneś się spodziewać po twoim wojsku.

Anonim, Wojna afrykańska 45

Marek Kasjusz Scewa oraz wcześniej wymienieni centurioni, tworzą uosobienie cech, dzięki którym Rzymianie wygrywali wojny: bezlitośni, brutalni, niepokorni oraz nigdy nie odpuszczający niezależnie od sytuacji. Cezar polegał na takiej właśnie brawurze i bardzo sowicie ją nagradzał. Dowodem tego jest na przykład awans Scewy z ósmej kohorty do pierwszej (centurioni pierwszej kohorty, wyżsi byli stopniem niż ci z kohort od II do X). Cezar, Marek Antoniusz i Oktawian, widzieli w centurionach czynnik, który decyduje o losach bitew. Stanowili oni nieskazitelny przykład męstwa i hartu ducha który ożywiał działanie legionistów.

Autor: Monika Foryś
Źródła wykorzystane
  • Ross Cowan, Ku chwale Rzymu. Wojownicy Imperium
  • Gajusz Juliusz Cezar, O wojnie galijskiej

IMPERIUM ROMANUM potrzebuje Twojego wsparcia!

Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na kanałach społecznościowych, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie. Nawet najmniejsze kwoty pozwolą mi opłacić dalsze poprawki, ulepszenia na stronie oraz serwer.

Wesprzyj IMPERIUM ROMANUM!

Wesprzyj IMPERIUM ROMANUM

Dowiedz się więcej!

Wylosuj ciekawostkę i dowiedz się czegoś nowego o antycznym świecie Rzymian. Wchodząc w poniższy link zostaniesz przekierowany do losowego wpisu.

Losowa ciekawostka

Losowa ciekawostka

Odkrywaj tajemnice antycznego Rzymu!

Jeżeli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami na portalu oraz odkryciami ze świata antycznego Rzymu, zapisz się do newslettera, który jest wysyłany w każdą sobotę.

Zapisz się do newslettera!

Zapisz się do newslettera

Księgarnia rzymska

Zapraszam do kupowania ciekawych książek poświęconych historii antycznego Rzymu i starożytności. Czytelnikom przysługuje rabat na wszelkie zakupy (hasło do rabatu: imperiumromanum).

Zajrzyj do księgarni

Księgarnia rzymska

Raport o błędzie

Poniższy tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów