Antyczni Rzymianie często wspominali w swoich dziełach o tajemniczych wyspach, które znajdowały się daleko na Oceanie i samym końcu świata. Pojawiają się takie nazwy jak Fortunatae (Wyspy Kanaryjskie), Taprobane (Cejlon) czy Hibernia (Irlandia).
Wyspy te są wspominane bardziej w charakterze utopijnym/bajecznym lub jako miejsce odrodzenia wartości, jakie Rzymianie zatracili w trakcie podbojów. W utworach pisarzy okresu rządów Oktawiana Augusta (27 p.n.e. – 14 n.e.) – np. Wergiliusza czy Owidiusza – pojawiają się liczne nawiązania do krańców świata, które mają stać otworem dla Rzymian.
Wojny domowe, ekspansja i liczne łupy spowodowały, że Rzymianie zatracili podstawowe wartości moralne. Najważniejszą cechą była virtus (cnota). Oznaczała ona zachowanie godne prawdziwego mężczyzny (vir), według reguł prawa i honoru, umiejętność odróżnienia tego co jest dobre, od tego co jest złe. To również „wyznaczanie granic i umiaru swoim pragnieniom”, jak pisał Lucyliusz – przyjaciel Scypiona Emilianusa. Drugą wartością była pietas, która oznaczała szacunek dla ojczyzny i rodziny. Fides z kolei była synonimem wzajemnego zaufania, lojalności i dotrzymywania danego słowa. Właśnie te rzymskie wartości moralne stanowiły spoiwo łączące lud, dumny ze swej wielkości i wolności.
Nawiązywanie do dalekich krain, dawało perspektywę szukania odrodzenia, podobnie jak Eneasz (potomek Trojan) odtworzył ojczyznę w Italii, dając mityczne początki Rzymowi.
Na końcu wspomnieć należy tajemniczą wyspę Thulę, która według greckich źródeł miała zostać odkryta w IV wieku p.n.e. przez Piteasza z Massalii. Strabon1 twierdzi, że Piteasz płynął na czele ekspedycji 6 dni na północ od Brytanii i finalnie dotarł do miejsca, gdzie noc w trakcie lata trwała tylko 2-3 godziny. Zdaniem badaczy, odpowiada to południowi Islandii lub środkowej Norwegii.