Wyspa Tybrowa to jeden z najbardziej malowniczych zakątków w Rzymie. Brak samochodów, zieleń i szum wody – to miejsce o nieco małomiasteczkowym uroku, gdzie nawet w szczycie sezonu turystycznego można wytchnąć od zgiełku miasta.
W starożytnym Rzymie opowiadano legendę o powstaniu wyspy na Tybrze, która to legenda ściśle wiązała się z historią miasta. Znamy ją dzięki relacji Tytusa Liwiusza zawartej w „Dziejach Rzymu od założenia miasta” spisanej na przełomie I wieku p.n.e. i I wieku n.e.
Wedle Rzymian wyspa była zaskakująco młoda i powstała w okresie, w którym upadła monarchia, a rządy w państwie przyjęły republikańską formę, czyli dopiero w okolicach roku 509 p.n.e. W czasach panowania królów wyspy zatem jeszcze nie było. Gdy wygnano ostatniego króla, Tarkwiniusza Pysznego, Rzymianie musieli w jakiś sposób rozwiązać kwestię majątku pozostawionego przez monarchę – zarówno w postaci kosztowności jak i nieruchomości. Był to czas, w którym młodziutka republika jeszcze nie okrzepła, a wygnany król, który tymczasowo schronił się w etruskim mieście Cerae (ok. 30 km od Rzymu) wciąż miał jeszcze nadzieję na powrót na tron.
Liwiusz opowiada, że właśnie wtedy do Rzymu przybyli z Cerae posłańcy królewscy. Oficjalnie mieli oni jedynie negocjować kwestię wydania Tarkwiniuszowi jego mienia pozostawionego w Rzymie. Jednak w rzeczywistości wyznaczono im tajne zadanie delikatnego wysondowania nastrojów w mieście i przygotowania gruntu pod powrót monarchii.
Tymczasem rzymski senat wysłuchał oficjalnych żądań posłów i się wahał. Odmowa wydania Tarkwiniuszowi jego majątku na pewno stałaby się powodem wybuchu wojny z Cerae. Z drugiej strony spełnienie żądań byłego króla wzmocniłoby go i zwiększyło jego szanse w konflikcie, który i tak wydawał się nieunikniony.
Senat zaczął przychylać się do stanowiska, że majątek należy Tarkwiniuszowi zwrócić. Jednak gdy senatorowie debatowali, posłowie królewscy nie próżnowali i prowadzili z wpływowymi osobistościami poufne rozmowy. Niemal pewni sukcesu swej misji ponownego wprowadzenia króla na tron, byli coraz mniej ostrożni. Kiedy wreszcie senat odkrył ich prawdziwe zamiary, nastroje w Kurii uległy diametralnej zmianie i o jakiejkolwiek ugodzie z eks-królem i o oddaniu mu majątku nie było już mowy. Senatorowie rozeźleni dwulicowością Tarkwiniusza i jego wysłanników zdecydowali, że:
- wielkie połacie dóbr królewskich położone nad Tybrem odtąd staną się własnością publiczną poświęconą bogu Marsowi (stąd „Pole Marsowe”…),
- majątek ruchomy króla wydano na rozszabrowanie ludowi.
Zezwolenie na rozkradzenie mienia królewskiego było sprytnym ruchem senatu. Dlaczego? Bo odtąd winny grabieży lud tak bardzo obawiał się odebrania zdobyczy, gdyby Tarkwiniusz powrócił na tron, że za nic nie dopuściłby do odbudowy monarchii.
Jednak co wspólnego z tą historią ma Wyspa Tybrowa?
Otóż zgodnie z przekazem Liwiusza, na polach odebranych Tarkwiniuszowi Pysznemu rósł w tym czasie orkisz. Liwiusz pisze, że był „już dojrzały do żniwa. Uważano jednak, że grzech spożywać zboże z miejsca poświęconego [Marsowi – przyp. MK]; wysłano więc naraz gromadę, którzy zboże zżęli i wraz ze słomą koszami wrzucili do Tybru, jak to bywa w środku lata, bardzo płytkiego. Kupy zboża zatrzymały się na płyciznach i osiadły na nich uwalane mułem. Na to napływały inne rzeczy niesione przez rzekę przypadkowo i tak powoli utworzyła się wyspa. Dalej Liwiusz pisze, że później wyspę obudowano kamienną podbudową i podniesiono na tyle, by utrzymała świątynie i portyki.
Opowieść Liwiusza niestety nie ma pokrycia w rzeczywistości. Choć w starszych opracowaniach można jeszcze znaleźć przypuszczenie, że może jest ona jakimś nawiązaniem do naturalnego utworzenia się wyspy poprzez akumulację nanosów rzecznych, późniejsze badania geologiczne udowodniły, że Wyspa Tybrowa jest pradawnym naturalnym tworem skalnym i nie mogła powstać w sposób opisany przez Liwiusza.
Kwestią otwartą pozostaje, na ile Rzymianie traktowali opowieść Liwiusza jako mit/legendę, a na ile odzwierciedlała ona ich głębokie przekonanie, że rzeczywiście taka była geneza wyspy. Podejrzewam, że mogli w tę opowieść wierzyć, bowiem dopisek Liwiusza o tym, że wyspę obmurowano i wzmocniono stanowi wyraźną próbę racjonalnego wytłumaczenia, w jaki sposób kupy zboża i mułu osadzone na dnie rzeki mogą utrzymać ciężkie budowle wybudowane później.