Zawsze fascynuje mnie możliwość „dotknięcia” elementów rzeczywistości, które 2000 lat temu towarzyszyły bohaterom moich powieści. Rzymski historyk Swetoniusz pisze o Oktawianie Auguście: „Miał ponadto na pięterku oddzielny pokoik, który nazywał „Syrakuzami”, a z grecka swą „pracownią naukową”, jeśli chciał wykonać coś na osobności lub bez przeszkody”1.
Tak się składa, że w ruinach pałacu Augusta w Rzymie na Palatynie („Domus Augustea”) rzeczywiście odnaleziono na piętrze niewielki pokoik o wyjątkowo eleganckim wykończeniu. Zniszczone przez wieki wysokiej jakości freski na ścianach i sztukaterie dekorujące sklepienie zostały pieczołowicie odtworzone przez archeologów niczym olbrzymie puzzle.
Wyobraźnia podpowiada, że mógł to być właśnie ten osławiony cesarski gabinecik „Syrakuzy”. Czy to rzeczywiście tam August podejmował decyzje dotyczące Imperium? Czy tam rozmawiał ze swą żoną Liwią o przyszłości cesarskiej rodziny? Czy tam dyktował listy cytowane przez Swetoniusza? Nigdy się tego nie dowiemy. Ale sam fakt, że właśnie patrzymy na miejsce, gdzie być może decydowały się losy Europy i całego basenu Morza Śródziemnego, sprawia, że serce mocniej bije.
Oktawian i Liwia to oczywiście bohaterowie mojej ostatniej powieści „Liwia. Matka bogów” (możliwość kupna poprzez kontakt mailowy z autorem). Ale zacząłem już prace nad kolejną książką, więc tę parę również w niej odnajdziecie.