Dzisiaj opowiem o pewnym ukrytym przed oczami turystów zabytku, który jest rzeźbiarską ilustracją mitu o założeniu Rzymu. Mowa o froncie sarkofagu, który dzisiaj wmurowany jest w ścianę klatki schodowej Palazzo Mattei w Rzymie. Na niewielkiej przestrzeni wynikającej z wymiarów sarkofagu, rzeźbiarzowi udało się umieścić wszystkie istotne elementy opowieści o założeniu miasta.
Przyjrzyjmy się zatem po kolei:
Centralnymi postaciami na płaskorzeźbie są oczywiście bóg Mars i Rea Sylwia. Na sarkofagu widzimy więc Reę Sylwię leżącą w dolnej części płaskorzeźby, nieco po prawej. Kobieta przedstawiona jest w pozycji oznaczającej sen. Po jej lewej stronie widzimy wspaniałego boga. Zwróćcie uwagę na jego nagość symbolizującą heroizm. Jedynymi elementami ubioru Marsa są wojskowe atrybuty: hełm, płaszcz i broń. Mars jest przedstawiony wyżej niż Rea Sylwia i robi wrażenie lekko zawieszonego w powietrzu, jakby zstępował ku niej z chmur. Urocze jest przedstawienie jego lewej ręki – Mars oddaje włócznię Amorowi znajdującemu się po jego prawej stronie. Bóg zmierza ku kobiecie i planuje zażyć z nią rozkoszy – broń nie będzie mu więc potrzebna.
W lewym górnym rogu widać z kolei rydwan zaprzęgnięty w cztery konie. Postać nosząca promienistą koronę (corona radiata) wskazuje, że chodzi o rydwan słońca. Konie się wznoszą, więc jest to symboliczne wyrażenie świtu. Być może w ten sposób rzeźbiarz chciał zasygnalizować, że miłosne zespolenie Marsa i Rei Sylwii miało miejsce o brzasku?
Na prawo od rydwanu widzimy prawie nagiego młodzieńca o długich włosach, trzymającego pochodnię. To zapewne Hymen – bóg małżeństwa, ceremonii weselnych i nocy poślubnej. Skojarzenie z dzisiejszym słowem „hymen” będącym synonimem błony dziewiczej, nie jest przypadkowe. Obecność Hymena na płaskorzeźbie wskazuje bez owijania w bawełnę, co Mars zamierza zrobić Rei Sylwii.
Na płaskorzeźbie jest wiele innych detali nawiązujących do mitu: na dole po lewej widzimy na przykład leżącego półnagiego boga na falach – może to być personifikacja Oceanu lub (co wydaje mi się bardziej prawdopodobne) Tybru odgrywającego w micie bardzo istotną rolę. Po prawej zaś widzimy drzewo – to figowiec: symboliczne przedstawienie miejsca, w którym Tyber wyrzucił na brzeg kołyskę z bliźniętami.
Na dole po prawej widzimy natomiast leżącą boginię z tzw. „rogiem obfitości” – to wyobrażenie bogini Tellus: patronki płodności i obfitych zbiorów, uważanej za matkę rodzaju ludzkiego. Widać w tym aluzję do przyszłego wzrastania Rzymu, jego potęgi i bogactwa.
Niektóre elementy rzeźbiarskie sarkofagu są dyskusyjne i wywołują spory: kim jest majestatyczna postać kobieca w pozycji siedzącej, umieszczona w prawym górnym rogu? Są różne teorie: że to bogini Junona (mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Wedle bowiem niektórych wersji mitu Rea Sylwia nie była kapłanką Westy, jak się zazwyczaj uważa, ale właśnie Junony). Postać ta może być interpretowana jako Westa. Niektórzy widzą w niej Wenus – boginię, od której miał się wywodzić ród Eneasza i tym samym patronkę miasta. Słabością tej interpretacji jest to, że Wenus zazwyczaj jest przedstawiana w bardziej zalotnej pozie, a nie tak monumentalnej i dostojnej. Mnie najbardziej przekonuje teoria, że to personifikacja Rzymu – bogini Roma.
Równie kontrowersyjna jest świątynia w prawym górnym rogu. Jeżeli przyjąć, że bogini obok to Roma, świątynia byłaby w takim przypadku poświęcona jej (podium podwójnej świątyni Wenus i Romy znajduje się dzisiaj między Forum Romanum i Koloseum w Rzymie). Inni uważają sanktuarium za symbol świętego gaju Marsa, w którym boski gwałt miał mieć miejsce, a jeszcze inni – za świątynię Westy (mnie się teoria z sanktuarium Westy nie podoba, ponieważ rzeźbiarz na pewno przedstawiłby je jako rotundę).
Gdybym miał na tej płaskorzeźbie szukać bogini Wenus – byłbym skłonny uznać, że jest nią postać w lewym dolnym rogu – półnaga kobieta wsparta na jednym biodrze, spoglądająca w stronę Marsa. Przypomnijmy, że zgodnie z mitologią Mars był kochankiem Wenus, ta zaś była żoną kulawego boga Wulkana. Wulkan też jest obecny na sarkofagu (postać w pozycji siedzącej, na lewo od świątyni). Tym samym rzeźbiarz przedstawił nam tutaj prawdziwy miłosny czworokąt: zdradzany mąż (Wulkan), wiarołomna żona (Wenus), zdradzająca męża z Marsem, który z kolei ujrzawszy ponętną Reę Sylwię w świętym gaju daje się ponieść męskim żądzom i porzuca dla niej swą stałą kochankę (Wenus). Miłosny galimatias podkreśla tutaj nawet układ postaci: zwróćcie uwagę, że Mars znajduje się dokładnie pomiędzy boskimi małżonkami: Wulkanem i domniemaną Wenus. Rozdziela ich, ale sam kieruje się do innej… Uniesiona ręka Wenus wygląda, jakby bogini daremnie przywoływała Marsa, który ulega urokom Rei Sylwii.
Nie jestem pewien, kim jest męska postać na samym środku – brodaty mężczyzna w tunice i w płaszczu, wyciągający rękę w stronę Rei Sylwii. Czy to jej ojciec (a tym samym dziadek Romulusa i Remusa)? A może Faustulus, który wychował bliźnięta? A może czarny charakter tej historii, czyli zły i podstępny Amuliusz? Naprawdę nie wiem.
Na koniec zwróćcie uwagę na jeden detal. Ekspresyjna i pełna symboli płaskorzeźba nawiązująca do mitu o założeniu Rzymu nie może nam przesłaniać najważniejszej rzeczy: mamy do czynienia z sarkofagiem, a więc miejscem spoczynku jakiegoś Rzymianina. I tu przechodzimy do sedna: wszystkie postacie obecne na płaskorzeźbie mają dosyć regularne rysy bez szczególnie indywidualnych cech, ale są dwa wyjątki: Mars i Rea Sylwia. Gdy uważnie się przyjrzycie, ani on, ani ona nie grzeszą szczególną urodą. Zwłaszcza Mars ze swą cofniętą dolną szczęką i prawdopodobnym tyłozgryzem jest daleki od rzymskich kanonów męskiego piękna. Wyjaśnienie wydaje mi się proste: to zapewne prawdziwi ludzie, dla których sarkofag był przeznaczony. Miło pomyśleć, że nawiązanie do Marsa i Rei Sylwii jest być może romantycznym przypomnieniem ich płomiennej miłości, której owoce miały być dla ich rodzin tym, czy Romulus i Remus dla Rzymu: początkiem rodowej chwały.