Cesarz Neron usunął Brytanika, nadopiekuńczą matkę Agrypinę, żonę Oktawię i prześladował senatorów. Niewielu jednak wie, iż Neron był jednocześnie ulubieńcem tłumu, któremu dostarczał rozrywki. Kojarzący się nam z liczbą 666, młodzieniec był w miarę utalentowanym poetą i aktorem, kochającym kulturę hellenistyczną – grał na lirze, powoził rydwanami i śpiewał. Jednak wszyscy znają go przede wszystkim z wielkiego pożaru, jaki ogarnął Rzym w lipcu 64 roku n.e.
Żywioł noszony przez południowo-wschodni wiatr strawił dużą cześć miasta, a wobec cesarza zaczęto wysuwać oskarżenia, jakoby to on miał podpalić Rzym, by nabrać natchnienia do napisania poematu o zniszczeniu Troi. W opinii ludu nic nie działo się bez przyczyny; taki kataklizm musiał powstać, ponieważ cesarz rozgniewał bogów. Neron w tym czasie przebywał w Ancjum nad morzem; gdy tylko dowiedział się o sytuacji udał się do Rzymu. Ogień pojawił się w okolicach Cyrku Wielkiego, wokół którego mieściło się targowisko z łatwopalnymi towarami (w szczególności oliwa i tkaniny) oraz sklepiki z jedzeniem, gdzie używano drewna lub węgla drzewnego. Ludzie wpadali w szał, na ulicy powstał zamęt, dochodziło do stratowań, ilość ofiar była niezliczona. Pożar trwał aż przez 6 dni niszcząc 10 z 14 dzielnic, dwie zostały prawdopodobnie nietknięte. Gaszenie pożaru było utrudnione – blisko stojące siebie drewniane budynki oraz wąskie i kręte uliczki sprawiły, że pożar rozprzestrzeniał się w niesamowitym tempie, a straż przeciwogniowa była bezradna. Z resztą sam Neron pomagał w gaszeniu pożaru i zarządzał oddziałami straży. Możemy z pewnością stwierdzić, że była to najcięższa praca jaką wykonywał w życiu!
Dodatkowo do ich konstrukcji używano nie tylko drewna, ale i kamienia, który nie pękał w ogniu. Każdy dom musiał również posiadać sprzęt przeciwpożarowy. Resztki murów i sczerniałe zgliszcza musiały stanowić smutny pomnik tamtych wydarzeń. Przepadły również miejsca dla Rzymian ważne: kaplica Westy, sanktuarium Herkulesa czy Świątynia Jowisza Statora, dom Oktawiana Augusta. Neron nie pozostał jednak głuchy na prośby ludu – pomagał bezdomnym i głodnym. Każdy mógł przyjść do ogrodów cesarza i się posilić, przespać, opatrzyć rany. Zmianie uległa również cena zboża, która została obniżona; przyznano również ulgi właścicielom ziemskim. Neron nakazał odbudowę miasta, gdzie wybudował sobie olbrzymi pałac (tzw. „złoty dom”), który swoim przepychem miał przyćmić inne budowle wzniesione przez jego poprzedników. Niektórzy oskarżali Nerona o to, że z tego powodu nakazał spalić miasto; nawet miano widzieć straż cesarza z pochodniami. Jest to oczywiście wymysł; pożar strawił prawie w całości poprzednią, niedawno wybudowaną posiadłość cesarza Domus Transitoria, w której władca miał liczne dzieła sztuki, które dla takiego pasjonata kultury miały z pewnością wartość bezcenną.
Wybudowanie miasta stwarzało wiele trudności – pieniądze ściągano również z prowincji; dochodziło do zamieszek np. z Judei, Galii i Hiszpanii. Nie da się ukryć, że przebudowując miasto Neron uczynił je piękniejszym i bezpieczniejszym – powstały szerokie ulice z dziedzińcami i portykami, domy były budowane w pewnej od siebie odległości dzięki czemu, gdy dochodziło do kolejnych pożarów, ogień nie mógł się już tak łatwo rozprzestrzenić.
Plotki które pojawił się na temat cesarza, zmusiły go do poszukania „kozła ofiarnego”, by zmazać tę „haniebną pogłoskę”. Zarzutami zostali obciążeni chrześcijanie, niewiele wtedy znacząca sekta, których poganie uważali za wrogów rodzaju ludzkiego, ponieważ oczekiwali końca świata, po którym miało nastąpić prawdziwe Królestwo Boże. Wielu zastanawiało się, czy związek z oskarżeniami mogli mieć Żydzi. Wiadome jest, że nałożnica cesarza – Poppea sympatyzowała z wyznawcami judaizmu i to prawdopodobnie ona nakłoniła Nerona do oskarżenia chrześcijan. Jak widzimy, istniało wyraźne rozgraniczenie pomiędzy judaizmem a chrześcijaństwem, które nie było już tak widoczne w czasie następnych prześladowań. Z resztą nawet Tacyt w swoich „Rocznikach” stwierdzał, że nawet jeśli oskarżono chrześcijan bezpodstawnie to nie ma w tym nic złego.
Prześladowania były ograniczone tylko do samego miasta Rzym. Kary dla skazańców, zdawałoby się, były niczym z najbarwniejszych snów szaleńca – krzyżowanie, ucinanie głów, torturowanie, nawet upozorowywanie polowania na „zwierzynę”, czyli oblekanie skazańców w skóry zwierząt, których następnie goniły wygłodniałe psy. W porze nocnej również Neron również nie próżnował. W jego ogrodach na Watykanie pojawiały się „żywe pochodnie”, gdzie ludzie byli oblewani smołą i żywicą. Oprócz tych „atrakcji” czekały na chrześcijan jeszcze występy na scenie, gdzie odgrywali sceny miologiczne, podczas których byli poniżani i znieważani. Od razu trzeba zaznaczyć, że w antycznym Rzymie takie kary był normą. Palenie żywcem było po prostu karą dla podpalaczy; za to kara ukrzyżowania była karą dla najniższych warstw społecznych.
Dlaczego poganie tak nienawidzili chrześcijan? Odpowiedź jest bardzo prosta – posądzano ich o incest i kanibalizm. Także jedynym zarzutem, który Neron postawił skazanym na śmierć było bycie chrześcijaninem. Musimy sobie wyobrazić, co myślał Neron, gdy ludzie opowiadali mu o Jezusie, który pomimo, że umarł to po 3 dniach, wrócił do życia. A Rzymianie wierzyli w duchy! Spirytzm, nekromancje a nawet wampiryzm! Nie trzeba chyba dodawać, że wierni nie byli gotowi na takie represje – część pogan i Żydów żałowała, że zwróciła swe oczy ku Bogu, z chęcią schowaliby się w cieniu synagogi; także pierwsi złapani chrześcijanie przepełnieni trwogą o własne życie. Więzienia były przepełnione, wręcz pękały w szwach. Możemy więc stwierdzić że chrześcijanie nie zostali oskarżeni o samo podpalenie Rzymu, co o „nienawiść do rodzaju ludzkiego”. Trudno nam jednak powiedzieć, ile było ofiar; nawet „Dzieje Apostolskie” nic nie wspominają o prześladowaniach! Z resztą zabicie chrześcijan z pewnością miało być swoistą próbą przebłagania bogów, skoro nie pomagały standardowe ofiary. Była to też zarówno groźba dla podpalaczy!
Wiadomym jest, że Neron nie był świętym, ale czyż nie są wymowne jego słowa, gdy przyniesiono mu listę z wyrokami śmierci: „Jakże pragnąłbym nie umieć pisać!”1.