Można wspomnieć niektóre z lepszych i niezapomnianych wyczynów Marka Antoniusza. Rozpocząwszy służbę pod opieka Aulusa Gabiniusza w wieku 26 lat, w 57 roku p.n.e. stłumił powstanie Judejczyków pod wodza Arystobulosa, przeszedł z Jerozolimy do Peluzjum, czego nikt się nie spodziewał, pokonał swego dawnego przyjaciela Archaelosa, a następnie umożliwił osadzenie na tronie Ptolemeusza Auleta.
Dziesięć lat później w 47 roku miał przyjemność powozić się rydwanem zaprzężonym w lwy, na co jeszcze 100 lat później narzekał Pliniusz Starszy: „Pierwszym, który udomowił lwy w Rzymie i kazał im ciągnąć dwukółkę, był M. Antoniusz. A było to w czasie wojny domowej, po bitwie stoczonej na łąkach Farsaliów, jasne ostrzeżenie i nieszczęsna zapowiedź przyszłych zdarzeń. W tych dniach mianowicie, dla mężów wielkiego ducha i wielkiej wiary było jasne, że jest to wyraźny zwiastun podporządkowania i zniwolenia. Cóż mam rzec, Antoniusz woził się z kurtyzaną Cytheris, zwykłą aktorką sceniczną. Ten widok potworny przeszedł wszelkie bezeceństwa widziane w owych czasach”. Dwa lata wcześniej, tuż po przekroczeniu Rubikonu, gdy Pompejańczycy uciekli, miał wozić 7 lektyk przyjaciół, aktorów i matkę (!), nad czym Cycero lamentował w Filipikach.
Rok przed śmiercią Cezara Antoniusz wrócił znienacka do Rzymu z Hiszpanii. W przebraniu sługi, dodaje Plutarch, wręczył list swej żonie Fulwii, która z przerażenia zalała się łzami. Dopiero potem odkrył twarz. Za następne 5 lat, gdy Antoniusz był już triumwirem i zwyciężył pod Filippi, w Efezie delegacja grecka, aby mu się przypodobać, zaproponowała mu ożenek z…boginią Ateną. Antoniusz się zgodził, pod warunkiem, że Grecy zapłacą posag godny bogini.