Bogaci Rzymianie organizowali niezwykle dekadenckie i ekstrawaganckie uczty, które trwały godzinami. Nie mogąc już przełknąć kolejnych potraw, niewolnicy drażnili ich podniebienie piórem, by ci następnie mogli zwymiotować zawartość żołądka. W ten sposób mogli dalej uczestniczyć w zabawie.
Niejaki Trymalchion wydał ucztę, na której częstował gości stuletnim winem. Na przyjęciu tym podano też do stołu dzika, z którego brzucha po rozpłataniu wyleciały żywe, śpiewające drozdy. Niektóre z przysmaków podawanych w czasie rzymskiej uczty to: mózg pawia, języki flamingów lub surowe jeżowce. Rzymianie uwielbiali faszerowane drozdy – drozd po rzymsku był faszerowany przez gardło, bez patroszenia.
Niejaki Apicjusz podaje przepis na siekane wymię świni. Rzymianie jedli także móżdżki oraz kozie czy owcze płuca.