Rozdziały
Powszechnie przyjmuje się, że Bachus był odpowiednikiem Dionizosa. Co to jednak właściwie znaczy? Sprawa nie jest wcale oczywista i nie dotyczy tylko Dionizosa ani nawet samego Rzymu, ale dotyka podstawowych problemów metodologicznych religioznawstwa i historii religii. Czy bogowie byli tak po prostu z sobą utożsamiani?
Rozważania ogólne
Trzeba pamiętać, że ‘Bachus’ było zlatynizowaną formą greckiego ‘Bakchos’, więc nie ma czegoś takiego jak utożsamienie Bachusa z Dionizosem, bo nie było „oddzielnego” Dionizosa i „oddzielnego” Bachusa.
Na długie dekady spojrzenie badaczy na religię rzymską
ukształtował XIX w. W następnym stuleciu dominował, stworzony przez Georga Wissowę, schemat rozwoju rzymskiej religii zakładający odejście od „prawdziwej” „rzymskiej” religii pod wpływem czynników zewnętrznych – latyńskich, etruskich i greckich. Wielu badaczy przyjęło owy schemat w swoich badaniach. Dzisiaj jednak nie da się go dłużej utrzymać, bowiem po owej „epoce przodków” nie pozostały żadne źródła współczesne opisywanym wydarzeniom. Owszem, u późniejszych autorów bez wątpienia zachowały się dużo wcześniejsze wzmianki i fragmenty starszych źródeł, ale pierwsze przekazy współczesne opisywanym w nich wydarzeniom pochodzą dopiero z przeł. III i II w. p.n.e. Stan ich zachowania powoduje jednak, że kluczowe znaczenie dla poznania wyobrażeń religijnych Rzymian mają teksty jeszcze późniejsze. Mało tego, gdybyśmy nawet dysponowali bogatszą bazą źródłową z epok wcześniejszych to czy aby na pewno dałoby się z niej wyłuskać ową „prawdziwie rzymską” religię (problem ten dotyczy w takim samym stopniu wszelkich religii i systemów filozoficznych)? Przecież Rzymianie już od VIII w. p.n.e. stykali się z Grekami w Italii co siłą rzeczy musiało prowadzić do wymiany myśli i idei religijnych, czy więc kiedykolwiek w ogóle istniała „czysta” rzymska (lub jakakolwiek inna) religia? Raczej nie. John Scheid, wybitny badacz religii greckiej, pisze o tym tak:
(…) religia nigdy nie jest i być nie może czysta, nieskażona. Zawsze jest efektem mieszania się, nawet w najwcześniejszych etapach, które jesteśmy w stanie określić. Zatem porządkowanie elementów rzymskich i nie-rzymskich lub dla późniejszych okresów przeciwstawianie „czystej” religii koncepcji takich jak synkretyzm jest bezsensowne.” (a religion is never and never can be pure, uncontaminated. It is always the result of mixture, even at the earliest stages we are able to identify. So the sorting out of Roman and non-Roman elements, or for later periods a concept like syncretism as opposed to a „pure” religion, are nonsense.
– John Scheid, Graeco ritu: a typically Roman way of honoring the gods
Wszystkie te problemy sprawiają, że nie da się wskazać „prawdziwie rzymskiego kośćca” wypaczanego stopniowo przez obce wpływy (głównie przez to, że on nigdy nie istniał). Tej pajęczyny przenikających się i oddziałujących wzajemnie na siebie idei i wierzeń religijnych nie da się rozplątać. Dlatego właśnie nie da się wskazać żadnego „początku” hellenizacji, gdyż doskonale wiemy, że Rzymianie stykali się z Grekami na długo przed jakimikolwiek dostępnymi nam źródłami pisanymi. Można rozpatrywać wyłącznie naturę owego procesu, gdyż nie polegał on na prostym przenoszeniu bóstw i rytuałów.
W ten sposób dochodzimy do, wypracowanego przez współczesną antropologię, pojęcia akulturacji. Tak pisze o tym badaczka religii rzymskiej, Prof. Danuta Musiał:
(…) przejmowanie przez daną społeczność obcych elementów prowadzi zwykle do powstania zupełnie nowej struktury, zrozumiałej jedynie w rodzimym kontekście. Trzeba też pamiętać, że nie są to procesy jednostronne, aczkolwiek zwykle asymetryczne, tzn. jedna kultura więcej otrzymuje niż daje.
– Dionizos w Rzymie, s.25
Jeśli chodzi o Rzym to doskonale ujął to jeden z największych historyków XX w. Arnaldo Momigliano kiedy pisał: „Nie ma takiego czasu i takiego miejsca, w których Rzymianie byliby wolni od greckich wpływów”. Nie ulega wątpliwości, że głównymi odbiorcami kulturowymi w tej relacji byli Rzymianie. Nie był to jednak proces „kopiuj-wklej”. Rzymianie twórczo przetworzyli to co otrzymali od Greków – zarówno mitologię jak i sztukę.
Pojęciem pierwotnie opisującym utożsamianie bóstw pochodzących z różnych religii jest synkretyzm. Tak naprawdę każda religia jest synkretyczna na skutek wędrówki wierzeń, mitów i idei religijnych. Rzymianie bardzo dużo przejęli od Greków nie tylko w sferze religii, ale także i sztuki. Podobieństwo panteonu rzymskiego do greckiego jest tak duże, że skłaniało wielu badaczy na przestrzeni dziejów do stawiania koncepcji o latynizacji całej religii greckiej. Już w starożytności mamy do czynienia z interpretatio (interpretatio literacką i interpretatio kapłańską), czyli nazywaniem obcych bóstw imionami bogów wywodzących się z własnego panteonu. Najczęściej wynikało ono z podobieństwa funkcji bogów lub bogiń. Jednym z dowodów na to są częste przypadki podwójnych dedykacji, np. dla Ateny-Minerwy. Nadal nie są to jednak te same boginie o czym zdają się zapominać współcześni czytelnicy antycznych tekstów. Samo przypisanie innego imienia danemu bóstwu nie oznacza jeszcze, że to jeden i ten sam bóg. Zasadnicza różnica między bóstwami tkwi w sposobie sprawowania kultu, zatem to owe sposoby muszą się zbliżyć do siebie, nie tylko nazwy. W samym Rzymie mamy kilka świątyń Minerwy, każda z nich odpowiadała „trochę innej Minerwie”, z nieco innym „obszarem” działania, i od każdej oczekiwano nieco innej pomocy. Dokładnie tak samo było w m.in. Grecji, np. z Ateną (Atena Polias, Promachos, Nike).
Interpretatio literacka dotyczyła „ludowego” utożsamienia bóstw, zaś interpretatio kapłańska miała bardziej oficjalny charakter – pozwalała kapłanom i urzędnikom godzić rodzimą tradycję religijną z otwartością na obce kulty, unikając tym samym konfliktów religijnych. Mechanizm interpretatio nie dotykał jednak kultu.
Obszar działania Dionizosa
Jaki jest właściwie obszar działania (gr. time) Dionizosa? Albert Henrichs, wybitny znawca religii greckiej, próbował odpowiedzieć na to pytanie wyróżniając „wino, teatr, menadyzm, i świat podziemny”. Wybitny znawca Dionizosa, Włodzimierz Lengauer, dodaje jeszcze do tych sfer kobiety i seksualność. Pod pojęciem menadyzm rozumiał Henrichs obrzędy dokonywane pod wpływem boskiej mania, szału, dotykającego zresztą prawie wyłącznie kobiety. Jest zatem Dionizos dalece nie tylko bogiem wina, lecz jest nawet bóstwem chtonicznym! Mało tego – Dionizos jest dimorphos („o dwóch postaciach”), co w połączeniu z innymi świadectwami może odnosić się do jego dymorfizmu płciowego. Na przedstawieniach widnieje brodaty mężczyzna albo długowłosy chłopiec (łudząco podobny do kobiety); w jednej z wersji mitu o jego dzieciństwie wychowywano go w przebraniu dziewczęcym; określa się go także jako Pseudanor („fałszywy mężczyzna”). Powiada Owidiusz:
…tu formossisimus alto
Conspiceris caelo; tibi, cum sine cornibus astas,
Virgineum caput est;– „tyś najpiękniejszy wśród mieszkańców nieba. Gdy zdejmiesz rogi, zdajesz się dziewczyną” Metamorfozy IV 18-20, przeł. Anna Kamieńska
Bakchos jest zatem bogiem przeciwieństw. Z jednej strony – dziki, szalony, dawca wina i manii, zsyłanej na bachantki, czyli czcicielki boga, które pod jej wpływem rozszarpywały zwierzęta, a nawet własne dzieci, z drugiej jednak – troskliwy, opiekuńczy, delikatny, niemalże dziewczęcy, przychodzący do człowieka. Owa mania jest jednak również swego rodzaju ukierunkowaniem na piękno świata zmysłowego, w tym przede wszystkim doznań erotycznych.
W świecie rzymskim, tak jak i w greckim, Bachusowi towarzyszył Eros. Widać to wyraźnie na różnych freskach np. w Willa dei Misteri w Pompejach znajdujemy (w Pokoju Misteriów) rytuały małżeńskie, na jednej ze scen pojawiają się nawet Erosy. Dodatkowo stałym motywem obecnym w kulcie Dionizosa, widocznym również i na tych freskach, jest phallos. Nie ma w tym nic dziwnego – wino, radość i biesiada łączyły się z cielesnością i miłością najpełniej w postaci sympozjonów.
Obecność phallosa w kulcie dionizyjskim może w pierwszej chwili wskazywać na płodność. Jednak wnikliwa analiza ikonografii dokonana przez czołową specjalistkę ikonografii dionizyjskiej, Cornelię Isler-Kerenyi, prowadzi do wniosku, że nie taka jest jego rola – symbolizuje on przynoszoną przez boga „radość życia, tzn. seksualność, która w swej istocie jest bezużyteczna i dająca radość”. Potwierdza to obecność wątków homoerotycznych w mitologii dionizyjskiej. Nie chodzi zatem o płodność, lecz o radość cielesnego obcowania z drugim człowiekiem, coś co kultura europejska, na skutek zwycięstwa chrześcijaństwa, dawno zatraciła.
Dionizos w Rzymie
Prawdą jest, że bardzo wcześnie zaczęto utożsamiać staroitalskie bóstwo Liber z Dionizosem. Jednak decydujący moment nadszedł w 495 r. p.n.e. Podczas wojny z Wolskami, bowiem, dyktator Postumiusz złożył przysięgę wobec bogów, że „jeśli bitwa zakończy się szczęśliwie i chwalebnie to złoży wspaniałe i drogie ofiary i ustanowi coroczne drogie igrzyska dla Rzymian”. Tak też się stało i w ramach wypełnienia przysięgi w 494 (lub 493) r. p.n.e. poświęcono świątynię na Awentynie trójce bóstw: Ceres, Liberowi i Liberze. Utworzyli oni tzw. Trójcę Awentyńską, którą bardzo szybko utożsamiono z trójcą misteriów eleuzyńskich: Persefoną, Korą i Dionizosem. Oczywiście należy pamiętać, że ówczesny Rzym to nie Italia, w której obecność Dionizosa jest dużo starsza (co jest dość logiczne – istniały, w końcu, w Italii kolonie greckie).
Kult Bachusa
Czym właściwie są kult, mit i rytuał i jakie są związki między nimi? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Współczesną definicję rytuału zawdzięczamy antropologii, a konkretnie tzw. szkole z Cambridge. Pod koniec XIX w. jeden z badaczy z tej szkoły (Robertson Smith) sformułował tezę, jakoby fundamentem dawnych religii nie była wiara, ale instytucje i praktyki objaśniane przez mit. Docieramy tutaj do związku rytuału z mitem, co samo w sobie stanowi temat na osobną monografię. Należy pamiętać o jednym – nie ma prostej zależności między jednym a drugim. Nie zawsze mit wywodzi się z rytuału albo odwrotnie, nie zawsze też mit wyjaśnia rytuał. Wbrew tezom dawnych badaczy nie da się tego łatwo powiązać. Na pewno nie można umniejszać roli żadnego składnika – rytuał nie jest mniej ważny od teologii czy mitologii.
Można w skrócie powiedzieć, że kult to cały zestaw rytuałów odbywanych ku czci danego boga. Jednak w takiej definicji kryją się liczne pułapki. Mianowicie kulty ku czci tego samego boga odbywane w różnych okresach i miejscach mogą się różnić. Widać to dobrze na przykładzie – powszechnie ze sobą mylonych – Liberaliów i Bachanaliów. Wspominałem już o utożsamieniu Dionizosa (czyli Bachusa) z Liberem, ale! Czym innym były Liberalia, tzn. oficjalne „państwowe” święto ku czci Libera-Dionizosa-Bachusa obchodzone 17 marca, a czym innym bachanalia – nieoficjalne „prywatne” obrzędy ku czci Bachusa. Wokół tych drugich zrobiło się głośno w 186 r. za sprawą tzw. afery bachanaliów. Ale afera ta nie dotyczyła Liberaliów. Dotyczyła wyłącznie prywatnych kultów znanych pod zbiorczą nazwą Bachanaliów. Ale przecież nie było jednych Bachanaliów! Nie były one w żaden sposób regulowane, więc było ich tyle ile różnych prywatnych stowarzyszeń (thiasoi), które mogły się od siebie dowolnie różnić. Cała sprawa Bachanaliów dotyczyła zaś m.in. właściwych i niewłaściwych sposobów kultu.