Rozdziały
Rzymska arena obfitowała zarówno w wyjątkowo niezwykłe historie jak i w zatrważające opowieści. Przybliżę wam dzisiaj kilka z nich.
Namiętność Eppii
Eppia była żoną senatora, a jej lata dziecięce upłynęły w toczeniu wszelakich luksusów; spała w łabędzich puchach, w kołysce zdobionej złotem. Mimo to, zapałała jednak uczuciem dla Sergiolusa, gladiatora nie pierwszej już młodości, słynącego dodatkowo ze szkaradnego wyglądu. Juwenalis śpieszy nam z portretem tego niezbyt nadającego się na męża kawalera:
Cóż to za urok młodzieńczy tak oczarował Eppię?
Cóż w nim znalazła tak cennego, by zasłużyć sobie na przezwisko „gladiatorka”?
Ten kochaś zaczął się golić wiele lat temu, a zranione ramię
dawało mu już nadzieję na koniec kariery; ponadto był wyjątkowo szkaradny.
Pokryty bliznami od hełmu, z brodawką na nosie, z zawsze rozbieganymi oczami
Gladiatorzy jednak prezentują się lepiej niż każdy Adonis.
Oto co wolała bardziej niż dzieci, kraj rodzinny i siostrę,
Niż swego męża. Takie kobiety nie widzą nic poza mieczem.– Juwenalis, Satyra VI
Pomimo wszystko dla tego właśnie mężczyzny Eppia była gotowa znosić wszelakie obelgi i potępienia ze strony Rzymian. Wraz z Familia Gladiatoria, do której należał Sergiolus, podróżowała po wielu prowincjach, docierając nawet do Azji Mniejszej i Egiptu Doprowadziło to do nadania jej przydomku gladiatrix, kobieta gladiator. Była to wielka zniewaga, ponieważ gladiatorzy zajmowali pozycję niższą niż niewolnicy. Wydaje się niewiarygodne, że Eppia poświęciła swoje uprzywilejowane życie pośród wyższych warstw społeczeństwa, porzucając na zawsze męża i dzieci dla Sergiolusa i jego świata przesiąkniętego krwią. Ale tak właśnie uczyniła, bo Sergiolus był gladiatorem.
Androkles i Lew
Najsłynniejszą legendą areny jest oczywiście ta o Androklesie i lwie. Opowiada o tym, jak dacki niewolnik stanął twarzą w twarz z groźnym lwem, który jednakże odmówił zaatakowania go i zaczął lizać jego stopy. Kiedy na arenę wypuszczono lamparta, lew rzucił się na niego i rozszarpał na strzępy. Editor igrzysk, Druzus, kazał przyprowadzić niewolnika, pragnąc dowiedzieć się, dlaczego lew nie chciał go zaatakować. Androkles opowiedział jak uciekł od swego pana, prokonsula Afryki i skrył się w jaskini na pustyni. Pewnego razu przyszedł do niego lew z cierniem na łapie. Androkles wyjął go, a wdzięczny lew zaczął mu służyć, przynosząc świeże mięso do jaskini, w której niewolnik ukrywał się przed szukającymi go żołnierzami. Wreszcie znudziła mu się ta dość monotonna dieta i wyszedł z ukrycia. Po czym został schwytany. Jego pan skazał go na karę ad bestias. Legenda kończy się zwróceniem wolności zarówno Androklesowi, jak i lwu, któremu wpleciono kwiaty w grzywę.
Poczęcie Kommodusa
Czasem miłosne uniesienia, jakie wywoływał w kobietach widok gladiatora, mogły mieć wyjątkowo niepomyślne reperkusje dla niego samego, o czym świadczy ten fragment z dzieła Historia Augusta:
Faustyna, córka Antonina Piusa i żona Marka Aureliusza,
ujrzawszy pewnego dnia przechodzących gladiatorów, zapałała
do jednego z nich gwałtowną miłością; namiętność na wpędziła
ją w chorobę, toteż przyznała się do niej mężowi. Chaldejczycy,
których Marek Aureliusz poprosił o radę, powiedzieli mu, że
należy koniecznie zabić tego gladiatora, a Faustyna powinna
wykąpać się w jego krwi i potem pójść do łoża z mężem. Kiedy
zastosował się do ich rad, namiętność cesarzowej rzeczywiście
wygasła, ale wydała na świat Kommodusa, który był bardziej
gladiatorem niż księciem.
Biedny gladiator. Jego następcy wiedzieli już, że nie należy spacerować w pobliżu cesarzowych. Nikt im jednak powiedział, że cesarze są jeszcze gorsi.
„Ave, imperator! Morituri te salutant!”
Powszechnie wierzy się, że był to sygnał rozpoczynający widowisko z udziałem gladiatorów, jednakże nie ma na to jednoznacznych dowodów. Swetoniusz opisuje pewną sytuację, która zdarzyła się podczas rządów Klaudiusza. Wówczas to gladiatorzy, skazani na śmierć za zbrodnie, mieli zakrzyknąć „Cześć ci, cesarzu! Ci, którzy mają umrzeć, pozdrawiają cię!”. Klaudiusz odpowiedział żartując: „Albo nie”. Zdesperowani przestępcy uznali dwuznaczną wypowiedź cesarza za ułaskawienie i odmówili walki.
Oczywiście historii takich jak te jest o wiele więcej i można je znaleźć praktycznie wszędzie. Stanowiły one urozmaicenie dla „zwyczajnych” rozgrywek gladiatorów, które jednak szybko zaczynały się nudzić ludziom i zachodziła potrzeba coraz większego urozmaicenia. I tak na przykład, Juliusz Cezar najpierw sprowadził do Rzymu żyrafę, aby pokazać ją na arenie, a później ponad pięćset słoni, z którymi walczyła regularna piechota. Jeszcze wcześniej nakazywał walczącym nosić srebrne, błyszczące zbroje, jednak po tym jak pomysł podchwyciło kilku innych senatorów, przejadł się bardzo szybko ludowi, który wiecznie spragniony był nowości. Panem et circenses!