Rozdziały
W 51 roku p.n.e. Marek Tuliusz Cyceron, największy mówca i jeden z czołowych intelektualistów Rzymu, z nieukrywaną niechęcią wyruszał na wschód, by objąć urząd namiestnika Cylicji. Dla człowieka, którego całe życie kręciło się wokół politycznych intryg Forum Romanum, roczny zarząd nad odległą prowincją w Azji Mniejszej był niczym zesłanie. Chciał uczestniczyć aktywnie w politycznym życiu stolicy i skutecznie unikał objęcia jakiegokolwiek namiestnictwa w poprzednich latach. Tym razem nie mógł odmówić.
Nominacja Cycerona była konsekwencją ustawy Pompejusza, która, w celu walki z korupcją, wprowadzała pięcioletnią przerwę między sprawowaniem urzędu w Rzymie a objęciem namiestnictwa. Stworzyło to lukę kadrową, którą Senat postanowił wypełnić, losując prowincje wśród byłych konsulów i pretorów, którzy wcześniej nie pełnili takich funkcji. Cyceron, jako były konsul a także pretor, wpadł w tę prawną siatkę. Odmowa byłaby aktem niesubordynacji i końcem kariery, musiał więc objąć nowy urząd, który uważał za polityczną marginalizację. Przyjął nominację stale wyrażając nadzieję, iż namiestnictwo nie potrwa dłużej, niż to konieczne – prawo stanowiło, iż dobiegnie końca po upływie roku, jednak z różnych przyczyn, chociażby wojen, mogło być przeciągnięte dłużej, o czym decydował Senat.
My dzisiaj, dzięki zachowanym listom, które szerokim strumieniem słał do swych przyjaciół w Rzymie, mamy unikalny wgląd w rzymską administrację na terytoriach odległych od samego Wiecznego Miasta i całej Italii. Cyceron natomiast dostał swoisty poligon doświadczalny, na którym mógł w praktyce zastosować swoje ideały sprawiedliwych rządów, udowadniając, że jego poczucie obowiązku i prawość górowały nad osobistymi ambicjami.
Miedzy swobodą a powinnością
Cyceron objął prowincję zrujnowaną przez lata drapieżnej eksploatacji swoich poprzedników. Z wielu względów, chociażby nieporównywalnie bardziej złożonej niż dziś wymiany informacji, namiestnicy w prowincjach mieli szeroką swobodę działania, a Senat nie był w stanie efektywnie weryfikować przewin i egzekwować kar wobec własnych urzędników. Jak łatwo się domyślić, stwarzało to pole do nadużyć, korupcji i wyzysku, z czego wielu namiestników chętnie korzystało. Wspomnieć tu można niesławne namiestnictwo Gajusza Werresa na Sycylii, który zasłynął wyjątkowym uciskiem wobec miejscowej ludności – grabieże dzieł sztuki, przejmowanie zapasów zbóż, łapówkarstwo i wydawanie stronniczych wyroków – lista jest długa. Sprawa Werresa doczekała się głośnego procesu, w którym głównym oskarżycielem na prośbę Sycylijczyków został właśnie Cyceron. Senator i jednocześnie wzięty wówczas prawnik odważnie krytykował działanie administracji oraz wywodził przed sądem, jak namiestnik w imieniu Rzymu powinien rządzić powierzonym regionem. Niespełna dwadzieścia lat później Marek Tulliusz sam objął zarząd na inną prowincją – Cylicją.
Bezpośrednim poprzednikiem Cycerona w Cylicji był Appiusz Klaudiusz Pulcher, którego rządy pozostawiły po sobie gospodarcze spustoszenie – ogromne długi miast i powszechną nędzę. W kontraście do tej praktyki, Cyceron już na wstępie ogłosił swój edykt namiestniczy, który był manifestem uczciwości i umiaru. Jego program opierał się na trzech filarach. Po pierwsze, drastycznie ograniczył możliwość bogacenia się swojego sztabu i własnych wydatków, znosząc wiele uciążliwych dla lokalnych społeczności obowiązków związanych z utrzymaniem rzymskiej administracji. Po drugie, ukrócił samowolę publikanów – dzierżawców podatkowych, którzy bezlitośnie łupili prowincję. W tamtym czasie celnicy sami decydowali o wysokości ściąganych podatków. Ustalone minimum musieli odsyłać do skarbu państwa, nadwyżka zaś trafiała do kieszeni poborców. Tu również namiestnicy, poprzez współpracę z publikanami, mogli osiągać wymierne zyski. Cyceron natomiast, choć nie mógł zlikwidować systemu, podjął próbę negocjacji sprawiedliwszych warunków i ochrony ludności przed ich nadużyciami.
Test prawości: sądownictwo
Najważniejszym elementem jego rządów była reforma sądownictwa. Cyceron osobiście przewodniczył sądom, zapewniając szybki i, co najważniejsze, bezstronny dostęp do sprawiedliwości. Drzwi jego domu były otwarte dla każdego, a on sam zyskał opinię namiestnika, którego nie da się przekupić. Jak sam pisał, zastał prowincję na skraju bankructwa, a dzięki swoim działaniom w ciągu kilku miesięcy doprowadził do tego, że miasta zaczęły spłacać swoje długi, a w skarbcu prowincji po raz pierwszy od lat pojawiła się nadwyżka.
Najsłynniejszym epizodem, który wystawił na próbę pryncypialność Cycerona, była sprawa pożyczki udzielonej miastu Salamina na Cyprze (należącym do prowincji Cylicja) przez Marka Juniusza Brutusa – jednego z najbardziej wpływowych polityków w Rzymie. Brutus, znany później jako zabójca Cezara, za pośrednictwem swojego agenta Skapcjusza domagał się spłaty długu z lichwiarskimi odsetkami sięgającymi czterdziestu ośmiu procent. Skapcjusz taił przed Cyceronem tożsamość wierzyciela, posługiwał się jedynie listem polecającym od Brutusa. Co więcej, zażądał od namiestnika, by ten użył rzymskich legionów do wyegzekwowania należności, co było oczywiście niezgodne z prawem. Dla Cycerona była to sytuacja bez wyjścia: z jednej strony presja ze strony potężnego przyjaciela ze stolicy, z drugiej – własne zasady.
Cyceron odmówił. Nie zgodził się na użycie wojska i w swoim edykcie ustalił maksymalne odsetki na poziomie dwunastu procent, jaki przewidywało prawo. Zaproponował ugodę, która pozwoliłaby spłacić dług na uczciwych warunkach, lecz jego postawa rozwścieczyła Brutusa. W dodatku w trakcie negocjacji wyszło, iż pieniądze należały do Brutusa we własnej osobie, co dodatkowo narażało Cycerona na polityczne konsekwencje po powrocie do stolicy. Mimo to namiestnik nie ugiął się, udowadniając, że ideał sprawiedliwego zarządu nie był jedynie pustym hasłem z jego traktatów filozoficznych. Nie potrafił jednak zmusić Skapcjusza do przyjęcia należności z niższymi odsetkami i sprawa pozostała nierozstrzygnięta aż do zakończenia jego namiestnictwa. Koniec końców, dopiero za rządów kolejnego konsula i pod innym namiestnictwem, Brutus niestety odzyskał swe należności z pełnym procentem.
Niespodziewany sukces militarny i tęsknota za triumfem
Mimo pacyfistycznego nastawienia, co było w Rzymie rzadkością jako że wojsko było stosunkowo łatwą drogą awansu społecznego, Cyceron musiał również zmierzyć się z obowiązkami wojskowymi. Wschodniej granicy zagrażali Partowie, którzy niedawno zadali Rzymianom druzgocącą klęskę pod Carrhae. Cyceron, choć nie był wojskowym, z poczucia obowiązku zreorganizował armię w regionie i przygotował prowincję do obrony. Przytemperował tym samym zapędy wroga i w tamtym roku skończyło się jedynie na kilku drobnych potyczkach. Gdy bezpośrednie zagrożenie ze strony Partów minęło, poprowadził swoje dwa legiony w góry Amanus, by stłumić powstanie lokalnych plemion, które od lat nękały Cylicję. Jego kampania zakończyła się pełnym sukcesem – zdobył twierdzę Pindenissum, a wdzięczni żołnierze okrzyknęli go Imperatorem. To formalne zwycięstwo, choć sam Cyceron przyznawał, iż pokonał mało znaczącego przeciwnika, dawało mu prawo do ubiegania się o najwyższe wojskowe odznaczenie – triumf w Rzymie. Nieco ironicznie, ten mówca i filozof, który gardził wojskową karierą, po powrocie do Rzymu przez wiele miesięcy zabiegał o przyznanie mu tego zaszczytu. Miał ku temu jednak pełne prawo – największe szkody ze strony zbuntowanych plemion ponosiła w końcu uboga ludność prowincji, zaś Cyceron skutecznie pokazał, że Rzym, jeśli tylko się zaangażuje, jest w stanie zapewnić im skuteczną ochronę.
Rządy Cycerona w Cylicji, choć trwały zaledwie przewidziany prawem rok, stanowią wyjątkowy rozdział w historii rzymskiej administracji. Był to krótki, ale niezwykle intensywny okres, w którym jeden człowiek postanowił zarządzać prowincją nie jak zdobyczą, lecz jak integralną częścią Rzeczypopolitej, której należą się sprawiedliwość i opieka. Mimo że sercem i umysłem był zawsze w Rzymie i wiele uwagi poświęcał wydarzeniom ze stolicy, jego czyny w odległej Cylicji dowiodły, że był nie tylko wielkim teoretykiem państwa, ale także zaangażowanym i prawym mężem stanu. Jednak, jako prawdziwie wieloznaczna postać, nie spędził w powierzonej sobie prowincji ani chwili dłużej, niż było to konieczne. Po upływie dwunastu miesięcy wyruszył w drogę powrotną do stolicy, Cylicję pozostawiając, aż do przybycia nowego namiestnika, pod zarządem niedoświadczonego kwestora, który towarzyszył Cyceronowi od początku pobytu w regionie. Co prawda zrobił to nie bez oporów, miał też poczucie dobrze wykonanego obowiązku, mimo tego kierował wzrok ku ważniejszym, w swoim przekonaniu, sprawom, jakie działy się w Rzymie.







