Nadmierne spożywanie jedzenia oraz zbytek były czymś, co antyczni Rzymianie uważali, że należy się wystrzegać za wszelką cenę. Idealny Rzymianin poświęcał się bogom, swojej familii i ojczyźnie, a przede wszystkim żył prosto i nie żądał chwały. Jak to jednak zawsze bywa, w praktyce było inaczej i Rzymianie jako zdobywcy świata odeszli od ideałów, m.in. pozwalali sobie na huczne uczty oraz dekadenckie potrawy.
Po dziś dzień utrwaliło się powszechne przekonanie, że uczty w antycznym Rzymie przekraczały granice dobrego smaku. Trwały niekiedy całą noc, a „przepełnieni” goście mogli korzystać ze specjalnych pokoi, w których oczyszczano ich trzewia, by mogli dalej spożywać kolejne potrawy. Może takie izby rzeczywiście gospodarze udostępniali, jednak z pewnością nie nazywano ich vomitoriami, gdyż tak naprawdę vomitorium było rozumiane jako wyjście z amfiteatru lub stadionu i w takim kontekście zostało użyte.
Nie ma jednak wątpliwości, że obfite uczty rzymskie w domach bogatych nobilów, a nawet cesarzy kończyły się wymiotowaniem. Wspomina o tym stoicki pisarz Seneka Młodszy (4 p.n.e. – 65 n.e.). W jednym ze swoich pism opowiada, jak to niewolnicy sprzątają wymiociny na bankietach, podsumowując ucztujących:
Z całego świata (ludzie luksusu) importują wszystko, co znane jest z wyrafinowanego gustu. Z najdalszego oceanu sprowadzane są rzeczy, których trawienie zrujnowane przez przysmaki z trudem może znieść. Wymiotują, żeby zjeść, jedzą, żeby wymiotować: nie uważają nawet za stosowne smakować uczty, dla których przeszukują cały świat1.
– Seneka Młodszy, De Consolatione ad Helviam, 10.3
Świetnym źródłem informacji o zbytku w elitach rzymskich jest chociażby Swetoniusz, człowiek nieprzychylny cesarzom z racji na swoje senatorskie pochodzenie. To u niego przeczytać możemy o praktyce używania piórka do podrażniania podniebienia i opróżniania żołądka.
Nigdy wcześniej nie opuścił [Klaudiusz] jadalni, aż przejedzony i przepity. Gdy zaraz po posiłku zasypiał z otwartymi ustami, leżąc na wznak, wkładano mu do ust podczas snu piórko, aby ulżyć żołądkowi.
– Swetoniusz, Klaudiusz, 33
Swetoniusz gorzej wypowiada się o Witeliuszu, jednym z „czterech cesarzy” po samobójczej śmierci Nerona w 68 roku n.e.
[Witeliusz] jadał zawsze przynajmniej trzy razy, niekiedy cztery razy dziennie, pierwsze śniadanie, drugie, obiad, uczta. Z łatwością mógł sprostać wszystkim posiłkom, gdyż miał zwyczaj zrzucać nadmiar. […]
Że zaś nienasyconą swoją żarłoczność zaspakajał nie tylko potrawami najbardziej wytwornymi, lecz również byle czym bez względu na czas, więc nie mógł się powstrzymać od jedzenia w czasie ofiary religijnej albo w czasie podróży. Oto sprzed ołtarzy chwytał wnętrzności ofiarnego zwierzęcia i placki orkiszowe prosto z ogniska i zaraz na miejscu pożerał albo w czasie podróży wyjadał po przydrożnych oberżach potrawy jeszcze dymiące, a nawet wczorajsze i już nadjedzone.
– Swetoniusz, Witeliusz, 13
Interesujący obraz rzymskiej uczty ukazany nam zostaje w satyrze „Uczta Trymalchiona”. Główny bohater utworu a zarazem gospodarz uczty – Trymalchion zwrócił się w jej trakcie do gości w poniższy sposób:
Jeśliby więc ktoś z was chciał załatwić potrzebę, nie ma czego się wstydzić. Nikt z nas nie urodził się z korkiem. Jestem zdania, że nie ma na świecie większej męczarni niż zatrzymywanie. Jedyna to rzecz, której Jowisz wzbronić nie może. Śmiejesz się, Fortunato, ty, która w nocy zachowujesz się tak, że spać nie mogę? Nawet w jadalni nie wzbraniam nikomu, by sobie ulżył. I lekarze zabraniają powstrzymywać się. Lub jeśli coś więcej się przydarzy, wszystko za progiem jest gotowe: woda, stolce i inne drobne wygody. Wierzcie mi, wiatry uderzają na mózg i wywołują wzburzenie w całym ciele. Znam wielu, którzy zginęli z tego powodu, że nie chcieli pójść za głosem natury.
– Petroniusz, Uczta Trymalchiona
W 45 roku p.n.e. zwycięski w wojnie domowej Juliusz Cezar, zasiadł jako sędzia na rozprawie Dejotara – króla Galacji i Pontu – którego oskarżył jego wnuk Kastor o uknucie spisku na życie Cezara. W obronie króla stanął Cyceron, który przekonał swoimi argumentami dyktatora, że Dejotar stał się ofiarą pomówień ze strony swoich rywali politycznych. Co jednak istotne dla nas, w kontekście omawianego zagadnienia, Cezar także opuszczał biesiady, aby opróżnić żołądek.
Kiedy – mówi prokurator – powiedziałeś [zwrot do Cezara – autor] po kolacji, że chcesz zwymiotować, zaczęli cię prowadzić do łazienki; gdyż było to miejsce, gdzie była zasadzka; jednak wciąż ta sama fortuna ocaliła cię; powiedziałeś, że wolisz iść do swojej sypialni2.
– Cyceron, W obronie Dejotara, 21
Przechodząc do samego zjawiska wymiotowania – Rzymianie uważali je za formę leczenia. Celsus, rzymski medyk, zalecał oczyszczać żołądek w ten sposób, jednak nie codziennie. Sygnałem, że warto to zrobić były ciężar i bóle w sercu, zgaga, obfite ślinienie się, mdłości, gorzki posmak w ustach, łzawienie oczu czy dzwonienie w uszach. Także zmiana klimatu lub miasta może powodować potrzebę zwymiotowania. Celsus zaznacza jednak, że wymioty nie mogą być praktykowane ze względu na luksus3.