Rozdziały
Więcej treści
Z kolei pan mógł brać swoje niewolnice lub niewolników i robić z nimi, co chciał. Powszechne tu były pozbawienia dziewictwa i praktyki homoseksualne. Jeżeli żonaty mężczyzna miał dzieci z niewolnicą, to oficjalnie nikt się nie mógł o tym dowiedzieć. Oficjalnie obowiązywała tajemnica, ale praktycznie była ona powszechnie znana.
Małżeństwo rzymskie
Oficjalnie małżeństwo w starożytnym Rzymie traktowane było jako obywatelski obowiązek, w wyniku którego mieli urodzić się pełnoprawni obywatele. Uczucie dwojga młodych ludzi nie stanowiło najważniejszego spoiwa ich związku. O zawarciu związku małżeńskiego decydowały polityczne kalkulacje ojców rodziny, nadzieje na wzbogacenie się, wzrost prestiżu społecznego. Takie związki miały często charakter umowy prokreacyjnej. Chodziło w nich głównie o spłodzenie potomka rodu, a dodatkowe pieszczoty, pocałunki uchodziły za ekstrawagancje.
Zresztą kobiety rzymskie nie umiały też tego pożądania rozpalić. Były doskonale przygotowane do roli pani domu, matki, ale nie do roli kochanki. Stosowały się przykładnie do powszechnych obowiązujących norm.
W Rzymie pan młody musiał mieć ukończone 14 lat, a panna młoda 12, aby móc wziąć ślub. Kobietę ubierano w długą tunikę i białą togę pozbawioną wszelkich ozdób; na głowie miała krótki, czerwony welon i wianek z uzbieranych przez siebie kwiatów. Z czasem przyjął się zwyczaj przyozdabiania także głowy pana młodego – wieńcem z mirtu lub wawrzynu. Tak jak w Grecji, w przeprowadzce do domu męża towarzyszył pannie młodej orszak weselny.
Generalnie w świecie rzymskim wyróżniano trzy rodzaje zaślubin:
- comptio – dosłownie „kupno”. Była to najstarsza forma zaślubin. Do uznania ślubu za ważny wystarczała obecność urzędnika i pięciu pełnoletnich świadków. Uroczystość miała charakter transakcji handlowej – młoda para stawała przed urzędnikiem, trzymającym w rękach symboliczny funt i wagę. Kobieta wyrażała zgodę na sprzedaż swojej osoby i przejście do domu męża.
- usus – dosłownie „korzystanie”. Były to archaiczne zaślubiny – oparte o zwyczaje; mężczyzna współżył z kobietą przez okrągły rok. Jeśli kobieta przez ten czas nie opuściła na trzy kolejne noce swojego partnera, przechodziła pod władzę rodziny męża. W przeciwnym razie związek także uważano za ważny, jednak małżonka pozostawała w gronie swojej rodziny i de facto miała lepszą pozycję w przypadku ewentualnego rozwodu.
- confarreatio – oficjalna ceremonia zaślubin, która w przeciwieństwie do poprzednich form miała charakter religijny. Występowały tu zarówno podstawy sakralne, jak i prawne. Patronem ceremonii był Jowisz Farreus – opiekun zboża, któremu składano placek z orkiszu (zboże popularne w Italii). Placek ten następnie był spożywany przez młodą parę i gości weselnych. Zatwierdzenie związku następowało w obecności dwóch kapłanów i dziesięciu świadków.
Od czasów panowania cesarza Tyberiusza znikać zaczęły tradycyjne formy zaślubin, a dominować zaczęła ceremonia ślubna przypominająca nowożytne obyczaje małżeńskie. Od niej w prostej linii wywodzą się współczesne formy zaślubin, z chrześcijańskimi włącznie. Po raz pierwszy w kulturze europejskiej małżeństwo zawierano na zasadzie wolnej woli obydwu stron, wyrażonej w obecności kapłana i świadków. Podstawę związku stanowiła deklaracja woli, a nie kupno lub legalizacja konkubinatu1.
Niezależnie od formy ślubu, jaką rodziny obojga młodych uznały za właściwą, małżeństwo poprzedzały, tak jak w Grecji, zaręczyny – sponsalia. Była tu jednak zasadnicza różnica, która potwierdza istnienie większej swobody kobiet w Rzymie. W Grecji – w imieniu dziewczyny, wyrażał zgodę na małżeństwo i dawał przyrzeczenie ojciec lub opiekun, a w Rzymie – młodzi (świadomi swojej decyzji) sami głośno składali sobie nawzajem przyrzeczenie. W praktyce jednak para młoda musiała mieć zgodę rodziców.
Na dzień przed ślubem narzeczona składała w ofierze swoje zabawki z lat dziecięcych i swoje odzienie. Na ceremonię zaślubin ubrana była w białą szatę, a na głowie posiadała flammeum – welon ślubny koloru ciemnożółtego, który był najważniejszym elementem stroju rzymskiej panny młodej. Uczesana była na wzór westalek. Zaręczyny poprzedzały wróżby i ofiary składane bóstwom ziemi i płodności. Sponsus – narzeczony wręczał przyszłej żonie monetę jako symbol zawartego przez rodziców kontraktu, albo żelazny lub złoty pierścień, który narzeczona nosiła na serdecznym palcu lewej ręki2. Czasami wręczał także podarunek swojej wybrance. Składana przysięga w czasie zaślubin zobowiązywała do zawierania małżeństwa wyłączenie w celu prokreacji.
Po ceremonii zaślubin rozpoczynała się uczta weselna. Po jej zakończeniu panna młoda udawała się w uroczystym orszaku do domu pana młodego. Pochodowi towarzyszyły sprośne uwagi i żarty. Na progu czekał już przyszły małżonek, któremu narzeczona składała słynną przysięgę: Ubi tu, Caius, ibi ego, Caia („Gdzie ty, Gajuszu, tam i ja, Gaja”). Po namaszczeniu drzwi tłuszczem zwierzęcym pannę młodą przez próg przenosili weselnicy. Podobno w ten sposób chciano ją uchronić przed potknięciem się na próg nowego domu, co przyniosłoby fatalną wróżbę na wspólne życie. Przed drzwiami sypialni mąż ofiarowywał żonie wodę i ogień, po czym wprowadzał ją do komnaty. Kiedy rozwiązywał małżonce pasek od tuniki, goście dyskretnie opuszczali pomieszczenie.
Co ciekawe przed konsumpcją małżeństwa Rzymianka musiała przejść proces rozdziewiczenia. W tym celu siadała na wizerunku bóstwa Mutunus Tutunus, ukazanego pod postacią dorodnego fallusa. Na drewnianym członku przechodziła deflorację i dopiero potem mogła się oddać mężowi. Ten dziwaczny zwyczaj najprawdopodobniej wynikał z wiary Rzymian. Rzymianie sądzili, że pierwsza penetracja z boskim członkiem zapewni kobiecie płodność i zdrowe dzieci.
W czasach Republiki istniał zwyczaj, że jeśli nowo zaślubiona żona była dziewicą, to przynajmniej pierwszą noc małżonek mógł spać razem z nią, ale nie mógł współżyć. Ideą tego zwyczaju była chęć dania kobiecie czasu na oswojenie się z sytuacją. Niestety zwyczaj ten uległ wynaturzeniu – zdarzali się mężczyźni, którzy w celu obejścia go, zmuszali swoje żony do miłości greckiej lub francuskiej. W późniejszych czasach zwyczaj ten zanikł i godzono się na współżycie w noc poślubną.
Do dobrego tonu należało wzajemne zrozumienie małżonków, symbolicznie wyrażane na sarkofagach, na których oboje trzymali się za ręce. Często pojawiała się na nich jeszcze formuła w stylu: „Przeżyłem z moją żoną 25 lat bez kłótni i nie miałem nigdy powodu do narzekań”.
Obowiązkiem żony była wierność, to samo miało dotyczyć męża. W każdym razie wedle tzw. „moralności oficjalnej”. Praktycznie życie małżeńskie wcale nie układało się tak pięknie. Żona bywała bita przy byle okazji, dobrze traktowana była wtedy i tylko wtedy, gdy posiadała wysoko postawionego ojca lub równie wysoki posag. Dla Rzymianina była właściwie kolejną niewolnicą, której zadaniem było dostarczanie potomków i pomnażanie majątku (poprzez posag). Ale kobieta posiadała pewien ciekawy przywilej odróżniający ją od zwykłego niewolnika: otóż ze swoim mężem mogła się w każdej chwili rozwieść, bo umowy małżeńskiej jako takiej nie było (co najwyżej istniała o ewentualny posag). Powołując się na Senekę, żona cesarza Klaudiusza, Messalina, rozwiodła się z nim i ponownie wyszła za mąż bez jego wiedzy. Oczywiście mężczyznom przysługiwało podobne prawo.
Wbrew pozorom kobiety posiadały sporą swobodę – każda mogła zażądać nawet zapłaty od swojego współmałżonka za samo bycie żoną. Popularną praktyką ze strony mężczyzn było z kolei poszukiwanie bogatej wdowy (pomnażanie majątku męża było obowiązkiem żony).
Z kolei nieżonaty Rzymianin mógł znaleźć sobie kobietę niższego stanu, oficjalnie z nią współżyć i mieć dzieci. Takie konkubinaty cieszyły się społeczną akceptacją. Jedyną, drobną różnicą między konkubinatem a małżeństwem było to, że dzieci z takiego związku nie stawały się automatycznie obywatelami i nie dziedziczyły majątku ojca. Wówczas rodził się dylemat: ożenić się i dać państwu pełnoprawnych obywateli, ale beztrosko żyć z haremem podległych niewolnic, czy pozostać przy swojej ulubienicy, która najczęściej była wyzwoloną niewolnicą?
Na niewierność swych małżonek szanujący się mężowie nie mogli przymykać oczu, gdyż wiązało się to z powszechnym potępieniem. Zdradzeni mężowie stawali się obiektami pośmiewisk („zły dowódca”). Zdrada żony oznaczała dla jej kochanka w najlepszym wypadku bycie polanym moczem służby lub w najgorszym wypadku kastrację. Jeżeli zaś chodzi o męża, mógł on robić z niewolnikami, co tylko mu przyszło do głowy. Do powszechnych aktów niewierności dochodziło po walkach gladiatorów i wyścigach rydwanów. Wówczas kibice, niezależnie od wieku i stanu cywilnego szli do domów publicznych. Sam Seneka miał stwierdzić, że „do żony przychodzi się dla obowiązku, a do domu publicznego dla przyjemności”. Nie istniały nawet ograniczenia wiekowe – nawet dziesięciolatek (o ile był w stanie) mógł zakosztować chwili rozkoszy.
Rzymianie bez żadnych przeszkód mogli korzystać z wdzięków prostytutek. Inaczej przedstawiała się sytuacja kobiet, które obcować z kochankami mogły najwyżej w marzeniach. Pisze o tym już Plaut w II wieku p.n.e.:
Twarde prawo, dalibóg krępuje kobietę,
I tak biedną ją czyni, jak nigdy mężczyznę!
Bo jeśli mąż w sekrecie przed swoją małżonką
Weźmie sobie kochankę, nic mu się nie stanie
Choć żona na to wpadnie: a jeśli by żona
Bez wiedzy swego męża, choć krok wyszła z domu
Już jest powód do skargi – mąż żonę wypędza.
Niechżeby dla obojga było jedno prawo.
Wszak żonie, gdy uczciwa, mąż jeden wystarczy:
Czemu jemu wystarczyć nie ma jedna żona?
A dalibóg, że gdyby, jak ją chcą, karano
Mężów za to rozwodem, gdy bez wiedzy żony
Biorą sobie kochankę – tak samo jak prawo
Żonę karze, jeżeli zawinia – tak więcej
Byłoby wyrzuconych mężów niż mężatek.– Plaut, Komedie
Kobiety mogły być zaniedbywane seksualnie, nie mogły jednak w żaden sposób temu zaradzić. Katon bez ogródek stwierdził: „Jeżeli przyłapiesz żonę na cudzołóstwie, będziesz mógł zabić ją bez sądu, i to bezkarnie; ale jeśli ty byś popełnił cudzołóstwo (…) ona nie odważy się tknąć cię nawet palcem, a zresztą nie ma do tego prawa”. W ten oto sposób ukształtowała się podwójna moralność małżeńska. O ile żony nie miały przyzwolenia społecznego na pozamałżeńskie związki, to mężczyźni już tak. Ale czemu się tu dziwić, skoro to właśnie mężczyźni byli tych praw twórcami.
Najważniejszą podstawą tego sposobu myślenia była marginalna rola, jaką wyznaczano kobietom rzymskim w sferze politycznej, społecznej czy gospodarczej. Ich zadaniem było przede wszystkim rodzenie zdrowych dzieci, troszczenie się o sprawy domu i rodziny. To nie żona miała dostarczać mężowi seksualnych uciech i uniesień. Młody lub, z naszej perspektywy, wręcz bardzo młody wiek wydawanych za mąż kobiet nie dawał im szans stania się dla męża partnerką także w tym aspekcie wzajemnych związków. Nieczęsto zapewne Rzymianie oglądali swoje żony w pełnej krasie. Miłość fizyczna sprowadzona do takiej rutyny i bierna postawa kobiet w łóżku nie zadowalały mężczyzn. Świadczą o tym chociażby słowa Plauta:
Jeśli nie chcesz się, żono, przystosować do mnie,
To się wynoś! Mnie ani w głowie żyć tak skromnie.
Ja długo w noc ucztuję popijając wino,
Ty się zrywasz od stołu z obolałą miną.
Ty chcesz w łóżku po ciemku… Ja w takich wypadkach
Wolę widzieć i lubię lampę mieć za świadka.
Ty się licznych swych szatek zawsze pozbyć wzdragasz,
Dla mnie kobieta nie jest dosyć naga.
Ja jak para gołąbków gruchałbym najchętniej,
Ty mnie, jak rankiem babcię, cmokasz obojętnie.
Pieszczę cię, nawet nie drgniesz i leżysz bez słowa,
Jakbyś się do ofiary miała przygotować.
Wiesz, jak sobie radzili u drzwi domownicy,
Kiedy Hektor z małżonką wchodził do łożnicy,
Wiesz chyba, gdzie błądziła dłoń wstydliwej żony
Ulissesa, gdy obok on chrapał znużony.
Nawet tego odmawiasz, na co wszak niemało
Zacnych matron swych sławnych mężów pozwalało:
Dopóki o podczaszym nikt w niebie nie słyszał,
Ganimedem Junona była dla Jowisza.
We dnie, skoro się chlubisz swym niewieścim wstydem.
Bądź Lukrecją, lecz w nocy zastąp mi Ladę.– Marcjalis, Epigrams
Plaut pisze także:
Więc ten człowiek wciąż mówi 'zajęty’
'Z klientem’, lub w 'senacie’, a potem zmęczony
Chrapać musi przez noc całą! Do mnie na noc wraca
'Wielce’, niby, utrudzony swą pracą społeczną!
Cudzy grunt on orać umie – własny zaniedbuje,
I sam nadto, złajdaczony, swego syna psuje!– Plaut, Komedie
Rozwód
Z początku małżeństwa rzymskie miały charakter związków trwałych i nie można było ich rozwiązać przez rozwód. Charakter ten utraciły jednak w okresie późnej republiki. Zasadniczo istniały dwa sposoby rozejścia się małżonków, przy czym, co znamienne, oba nie wymagały jakiejkolwiek ingerencji sądu czy też innego organu państwowego: pierwszym sposobem było divortium, drugim repudium.
Przez divortium rozumiano rodzaj umowy, to jest obustronne porozumienie małżonków, mocą którego postanawiali oni zakończyć swój związek (taki tryb rozwiązania małżeństwa znany jest po dziś dzień w niektórych krajach).
Repudium, czyli „odtrącenie”, stanowiło jednostronne oświadczenie woli o zerwaniu pożycia, powodujące ustanie małżeństwa. Zwykle uprawnienie do dokonania repudium przysługiwało wyłącznie mężowi – żona mogła bowiem skorzystać z tej instytucji prawnej tylko wyjątkowo, wówczas mianowicie, gdy nie podlegała władzy (manus) męża. Oświadczenie o rozwiązaniu małżeństwa przekazywano drugiej stronie najczęściej za pośrednictwem posłańca, a począwszy od III wieku p.n.e. także na piśmie, w specjalnym liście, zwanym libellus repudii.
Podobno pierwszy rozwód w historii Rzymu i świata (rozwód to wynalazek Rzymian) zainicjował niejaki Karwiliusz Ruga, który był rozczarowany bezpłodnością małżonki. Według prawa rzymskiego mąż wypowiadał wówczas formułkę: „Zabieraj swoje rzeczy i się wynoś”. Decyzję męża musiał zatwierdzić trybunał familijny. Innym powodem rozwodu mogło być cudzołóstwo lub aborcja. Zwłaszcza ta druga kwestia była niezwykle drażliwa dla Rzymian. Rzym potrzebował nowych obywateli i wypadało, by rzymska matrona miała co najmniej kilkoro dzieci. Wszelkie zabiegi aborcyjne, w tym picie wina, które uważano że ma działania antykoncepcyjne, były zakazane, a kobieta przyłapana na spożyciu wina była karana. Zapewne właśnie stąd wziął się zwyczaj witania gości przez rzymską gospodynię pocałunkiem w usta. W ten sposób można było się przekonać czy Rzymianka piła wino czy też nie.
Znamy przekazy mówiące o innych niedorzecznych rozwodach z inicjatywy Sulpiciusa Gallusa i Publiusa Semproniusa. Pierwszy oskarżył swoją żonę o tajemnicze nakrywanie głowy szatą, drugi zaś – o przyglądanie się bez jego zgody igrzyskach pogrzebowych (organizowanych w ramach pogrzebu dla uczczenia osoby zmarłej). Zdaniem mężów, takie zachowania ich żon stanowiły wystarczającą podstawę do rozwodu.
Generalnie rzecz ujmując mimo łatwości zerwania małżeństwa, liczba rozwodów była raczej przez stulecia niska. Wynikało to z dwóch powodów. Po pierwsze raz na pięć lat szczególnie zasłużeni senatorowie otrzymywali uprawnienia cenzorów i oceniali społeczeństwo pod względem moralności. Tak na przykład z senatu usunięto obywatela, który rozwiódł się z żoną z powodu zbyt błahego powodu. Drugim powodem niskiego odsetka rozwodów był fakt, iż Rzymianie naprawdę byli religijni i poważni w relacji międzyludzkich. Zdawali sobie sprawę, że powinnością wobec bogów i państwa jest posiadanie żony oraz płodzenie dzieci.
W przypadku, kiedy małżonkowie byli skłóceni i było blisko rozwodu, niekiedy nakazywano pogodzenie się i powrócenie do normalności. W tym celu mąż i żona udawali się do świątyni bogini Viriplaca (Łagodząca Mężowski Gniew) i tam spędziwszy noc, przed ołtarzem wyznawali swoje winy i pretensje. Podobno takie oczyszczenie w świątyni przynosiło zbawienne skutki i gwarantowało powrót do normalnego stanu rzeczy.
Liczba rozwodów jednak wzrosła w II wieku p.n.e., kiedy to prawo do wnoszenia o rozwód zostało poszerzone o kobietę. Sytuacja była dla żony szczególnie komfortowa, kiedy po ślubie nie przeszła pod władzę rodziny męża. Wówczas po prostu wyprowadzała się z domu małżonka i wracała do rodziny. W przypadku, kiedy kobieta „należała” do męża sprawa wymagała regulacji prawnej, jednak nie mamy żądnych przekazów, jakoby kiedykolwiek kobieta została zobligowana do powrotu do domu męża. Nowe prawo rzymskie uderzało w paternalistyczne społeczeństwo Rzymu. Z czasem rzymskie kobiety stawały się coraz mniej uległe i aktywnie uczestniczyły w życiu społecznym a nawet politycznym kraju. Katon Starszy, cenzor rzymskiego zachowania, twierdził że rewolucyjne zmiany doprowadzą Rzymian do tego, co przytrafiło się pewnemu ludowi na jednej z wysp – wyginięcia mężczyzn.
Kiedy w początkach cesarstwa zaczęto odchodzić od tradycyjnych małżeństw i pozwolono kobietom decydować o swoim zamążpójściu zmieniły się także prawa kobiety a propos rozwodów. De facto do pierwszych rozwodów z inicjatywy kobiet dochodziło już pod koniec republiki. W czasach cesarstwa liczba rozwodów przez obie płcie się wyrównała. Zjawisko się stało już na tyle powszechne, że Oktawian August starał się przeciwdziałać rozwodom. Aby zniechęcić do rozchodzenia się wprowadził prawo zakładające, że porzucany małżonek zachowywał część majątku wniesionego przez współmałżonka wnoszącego o rozwód. Zwykle osoba chcąca rozwodu była zamożniejsza, stąd też pomysł cesarza, by współmałżonek miał potem szansę na założenie nowej rodziny.
Arystokratki niekiedy same dążyły do zawierania wielu małżeństw tylko po to aby urozmaicić sobie relacje seksualne. Zanotowano przypadek, że pewna patrycjuszka posiadała ośmiu mężów w ciągu pięciu lat. Szydzono nawet, by Rzymianki liczyły lata nie imionami konsulów, ale imionami swoich mężów.
Miłość i seks
To pierwsze pojęcie dla starożytnych Rzymian nie miało dużego znaczenia. Prawdziwy żołnierz (czyli Rzymianin) nie ulegał takiemu uczuciu, co najwyżej mogli sobie na nie pozwolić poeci. Mężczyzna podatny na kobiece wdzięki to mięczak, niezdolny do walki. Można więc zasugerować iż poeci i uwodziciele nie cieszyli się zbytnim szacunkiem wojska.
Rozkosz mężczyzny, mimo to, traktowano jako słabostkę i nie przywiązywano do niej specjalnej wagi; za to rozkosz niewiasty oznaczała zło, jeśli nie została przeznaczona do czynności reprodukcyjnych w małżeństwie. Rzymianie także preferowali akt miłosny w nocy, ponieważ uważano że za dnia Słońce mogło zostać w ten sposób splamione. W praktyce Rzymianie nie przywiązywali do tego dużej wagi i nie bali się kochać za dnia. Warto jednak zaznaczyć że żaden szanujący się obywatel Rzymu nie powinien ujrzeć swej żony nagiej (zakryte piersi były normą powszechną), najwyżej w czasie kąpieli. Nieczęsto zapewne Rzymianie oglądali swoje żony w pełnej krasie. Miłość fizyczna sprowadzona do takiej rutyny i bierna postawa kobiet w łóżku nie zadowalały mężczyzn.
Owidiusz, rzymskim poeta – najbardziej znany z utworów o tematyce miłosnej – tak wyraża swoje przemyślenia odnośnie tego tematu:
Niechże więc każda kobieta wie, jakie ma przybierać pozy zgodnie z budową swego ciała, nie każda bowiem odpowiadała każdej. Ta, której twarz piękna, niechaj się kładzie na wznak. Te, które mają ładne plecy, niechże pozwolą je oglądać. Drobne niechaj będą jeźdźcami! Ponieważ Andromacha była bardzo wysoka, nigdy w ten sposób nie dosiadała Hektorowego rumaka. Kobieta wysoka niechaj się kolanami oprze na łóżku, głowę lekko odwróci. Jeżeli biodra są pełne młodzieńczej jędrności, a piersi także bez wad, to niechaj mężczyzna stoi patrząc, jak kładziesz się na łóżku nieco ukośnie. Wiedz również, że dobrze jest rozwinąć włosy jak tesalka bachantka i szyję nimi owinąć.
– Owidiusz, Sztuka kochania
Jako prawdziwy dowódca, mężczyzna powinien być górą również w łóżku – nie może sobie przykładowo pozwalać na całowanie narządów kobiety, bo to wskazywało na jego uległość, dawanie jej rozkoszy i oznaczało hańbę. Istniały trzy tzw. „okropności dla Rzymianina”: stosunki z własną siostrą, westalką i seks analny (przypisywane z ochotą niezbyt lubianym cesarzom, jak Neron czy Kaligula).
Restrykcje prawne
Pierwsza istotna zmiana miała miejsce około 200 roku n.e., kiedy to nastąpiło nieoczekiwane zaostrzenie przepisów. To, co było dotychczas tylko wyśmiewane, od tej pory było potępiane, a to co potępiane – karane. Aborcje i podrzucanie dzieci, które dotychczas były bardzo powszechną praktyką, były niemile widziane.
Od 394 roku n.e. zaczęły się prześladowania tzw. „innych”, czyli masowe rzezie Żydów, homoseksualistów i męskich prostytutek. Z kolei rok 313 n.e. zapisał się w dziejach, jako rok legalizacji chrześcijaństwa przez Konstantyna Wielkiego. Nowa religia przejęła wiele aseksualnych pomysłów Rzymian, co w niedalekiej przyszłości miało doprowadzić do jawnego konfliktu między religią a seksualną naturą człowieka.
Rozrodczość
Rozrodczość była tematem niezwykle istotnym w świecie Rzymian. Imperium Rzymskie musiało mieć jak najwięcej rekrutów, a arystokracja i ekwici musieli zapewnić zastępowalność pokoleń oraz przetrwanie elit. Ustawodawstwo cesarza Augusta zmierzało nie tylko w celu poprawy moralności. Władca niepokoił się także spadkiem rozrodczości klasy rządzącej oraz zyskującej na popularności antykoncepcji. Małżeństwa nobilów zwykle kończyły się na jednym dziecku lub były bezdzietne. Sami władcy mieli problemy z zapewnieniem potomka płci męskiej. I tak na przykład Tyberiusz i Kaligula mieli po jednym dziecku, a Neron umarł bezpotomnie.
Sytuacja pogorszyła się za panowania dynastii Antoninów w II wieku n.e. Jej pierwsi trzej przedstawiciele: Nerwa, Trajan i Hadrian nie mieli żadnych męskich potomków i na następców mianować musieli wybranych przez siebie Rzymian. Dopiero Marek Aureliusz miał syna, który odziedziczył po nim władzę – Kommodusa, który jak się jednak miało okazać nie był dobrym wyborem. Co warte odnotowania problem z rozrodczością występował także w II wieku n.e. w warstwie patrycjuszy. Rzymianka, która urodziła trójkę dzieci, uchodziła za osobę nadzwyczajną. Poeci poświęcali jej wiersze, a ona sama mogła liczyć na przywileje od państwa. Z kolei w czasie obchodów igrzysk stuletnich dwukrotnie uhonorowano kobietę, która urodziła pięciu synów.