Niektórzy z nich są otoczeni krwawą aurą i są uważani przez potomnych jako najgorsze bestie starożytności. Mowa tu przede wszystkim o: Tyberiuszu, Kaliguli, Neronie, Domicjanie, Karakalli, Heliogabalu. Inni z kolei władcy zyskali sobie chwałę na wieki. Takimi byli: August, Klaudiusz, Wespazjan, Tytus, Trajan, Hadrian, Antoninus Pius i Marek Aureliusz.
Jednak powracając do dynastii, ich głównym celem było utrzymanie stabilnego i silnego państwa po odejściu danego władcy. Chodziło o to aby tuż po zgonie imperatora nie dochodziło do wojen domowych, a władza mogła przejść na następnego członka rodziny, czyli najstarszego syna. Ten typ rozsądzania komu należy się „tron” był słuszny i jasny. Jednak kiedy do władzy dochodził upośledzony umysłowo lub prosto mówiąc szaleniec sytuacja diametralnie się zmieniała. Niekiedy należało posunąć się do aktu zamordowania cesarza. To jednak nie przynosiło wiele dobrego, bowiem w takiej sytuacji na tron szansę miał każdy senator, dowódca legionów, czy namiestnik prowincji. Taka sytuacja nastała po zgaśnięciu rodu Sewerów, czyli inaczej mówiąc syryjskiego (od miejsca urodzenia Sewera). Po 235 roku n.e. nastał kryzys, kiedy to władza spoczywała co roku prawie w innych rękach.
Imperium wyniszczały ciągłe wojny domowe, którym towarzyszyły najazdy barbarzyńców. Zwalczające się armie siały spustoszenie wśród cywilów i wyludnienie dotknęło całe regiony. Postępująca inflacja i spadek wartości monety niszczyły gospodarkę. W życiu religijnym pojawił się nowy czynnik, chrześcijaństwo, które w tym okresie znajdowało się w opozycji do władzy cesarskiej.
Odnowicielem cesarstwa stał się Dioklecjan, który przeprowadził daleko idące reformy oraz stworzył nową dynastię konstantyńską, która przetrwała do 364 roku n.e. W tym czasie istniały jeszcze dwa inne rody, które jednak nie przetrwały zbyt długo.